Meczet w Warszawie, źródło: http://www.dw-world.de/dw/article/0,,6104648,00.html |
Po 11 września 2001 r., gdy dwa boeingi 767 roztrzaskały się o stalowe kości nowojorskich wież, Zeta kolega z ławki zainteresował się lotnictwem. A Zet - islamem.
Samir i Nidal przyjechali tu, marząc o wafelkach "made in Poland".
Anna Bratowska, bizneswoman, od dziecka zamęczała babcię i księdza pytaniami na temat Boga: kto to Bóg? Gdzie go spotkać?
Paweł, znany malarz, najpierw napisał książkę o biblijnej ekonomii.
To były początki.
Za niebieskim płotem rośnie minaret ze szkła. Na nim czarną farbą wysmarowane: „Islamy na Islandię”. To Warszawa Ochota. Robota wre. W piątkowe popołudnie przyjdzie pan Ahmed, sklepikarz pachnący kuminem, i wyszepcze „la 'ilaha 'illa llah...”
Nie wszystkim się to podoba. Lepiej, jakby to było nowe centrum handlowe. Albo bar. Sex-shop nawet. Bo "w telewizji pokazywali": wysoko podniesione kałasznikowy, kobiety w czerni, uciętą w głowę. I to wyraźnie, w HD, na ciekłokrystalicznym ekranie. Kilka miesięcy temu przed placem budowy zorganizowali protest. Byli liberałowie ("bo prawa człowieka"), feministki ("bo zniewolone islamskie kobiety"), buddyści Diamentowej Drogi (ich lama, Duńczyk Ole Nydahl, też islamu nie lubi) i Młodzież Wszechpolska ("bo meczet na naszej katolickiej ziemi").
Meczetu bronili: anarchiści, lewicowcy ("bo precz z rasizmem") i inni liberałowie ("bo przecież wolność wyznania").
I głośno było, gwarno, kolorowo. I tylko ich - Anny, Zeta, Pawła, Samira - tylko tych strasznych muzułmanów nie było.
***
Po 11 września Zet chciał wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Kiedy wertował książki o historii Arabów i kulturze islamu, jego kolega z ławki przeglądał albumy o lotnictwie. - No i ja zostałem muzułmaninem, a on poszedł w samoloty - mówi Zet, arabista.
Anna Bratowska, doktorantka na UW i młoda bizneswoman, opowiada: - Pochodzę z katolickiego domu. Wyrosłam na wierzącą i praktykującą chrześcijankę. Dbałam o wszystkie zasady. Nie piłam alkoholu, współżycie tylko po ślubie. Ale zawsze żyłam w przeświadczeniu, że Jezus nie był Bogiem.
Zet: - Ja uważałem się za katolika, ale nie praktykowałem.
Paweł, malarz i teoretyk sztuki, który swoje obrazy wystawiał na całym świecie: - Pierwszy raz świadomie przeczytałem Biblię, kiedy miałem 30 lat. Potem kilka lat zmagałem się z pytaniami o kształt wiary.
Napisał książkę o ekonomii ewangelicznej. Analizował w niej wypowiedzi Jezusa na temat pieniądza. Poznał ludzi zajmujących się ekonomią alternatywną. Także muzułmanów. - Ale już wcześniej nie miałem obaw związanych z muzułmanami - mówi. - Łatwo zauważyć, że podążamy wspólną drogą.
Anna siedem lat temu pojechała z mamą na wakacje do Egiptu. Znajomi straszyli: przejść ulicą wam nie dadzą. - Wszystko okazało się inne niż w prasie, telewizji, nawet książkach. Siedziałam w powrotnym samolocie i złościłam się: Ale żeście mnie okłamali!
***
Samir Ismail, lekarz pediatra i przewodniczący Ligi Muzułmańskiej, zanim tu przyjechał, też myślał inaczej: że to kraj bez Boga, że mieszkają tu komuniści, którzy chodzą w futrach i codziennie opychają się czekoladą. W Kuwejcie, gdzie się urodził, była polska czekolada i polskie futra. Ale Polska 1986 r. nie była rajem. Nidal Abu Tabaq, który wyjechał z Kuwejtu dwa lata później, opowiada: - Tam jadłem wafelki z pieczątką "Made in Poland". Tu nie było nic. Na półkach chleb i ocet.
Rodzice Nidala, tak jak i Samira, uciekli z Palestyny po kolejnej wojnie arabsko-izraelskiej. Najpierw do Arabii Saudyjskiej, potem Kuwejtu. Gdy Nidal miał 17 lat, przyjechał studiować medycynę do Lublina. - Pierwszego dnia zgubiłem się na ulicy. Ludzie pomogli. Zakochałem się w Polsce - wspomina.
A potem zakochał się jeszcze raz: - Była gorliwą chrześcijanką. Zaczęła mi wypominać: pochodzisz z Palestyny, a nie wierzysz w Chrystusa? (Pokój z Nim). Jak to nie wierzę? - odpowiadałem. Muszę wierzyć, inaczej nie byłbym muzułmaninem. Zdenerwowałem się. Szkoda, że jesteś dziewczyną - powiedziałem. A ona: "A co byś zrobił?" I takie to było piękne to nasze pierwsze spotkanie.
Po trzech latach się pobrali. Dwa lata później ona przyjęła islam.
Po powrocie z Egiptu Anna postanowiła: dowiem się o islamie jak najwięcej, ale wszystko będę sprawdzać sama. - Przeczytałam kiedyś w popularnej gazecie, że w ramadanie Arabowie są agresywni i żeby nie jeździć do Egiptu. No więc poleciałam. Zobaczyć agresję. Ale ludzie wcale nie chodzili wściekli. Przeciwnie, był klimat uduchowienia. To był najlepszy okres w moim życiu. Byłam wniebowzięta. I tak sprawdzała przez dwa lata. Gdy ktoś pytał: będziesz muzułmanką?, kręciła głową.
Zet muzułmaninem był już w pół roku po pierwszej wizycie w meczecie na Wiertniczej. - Po konwersji wciąż miałem wątpliwości, ale wiara już przeważała.
Paweł na konwersję zdecydował się po proteście przeciwko budowie meczetu na Ochocie.
Anna Bratowska: - Pewnego dnia sprawdzałam coś w Koranie i przeszło mi przez głowę: czy jest jeden Bóg? Jest. Czy wierzę? Wierzę. Więc jestem muzułmanką.
***
Samir przyjechał studiować tu medycynę. Też poznał żonę na studiach - na zajęciach dla Polaków zainteresowanych kulturą muzułmańską. Dziś mają czworo dzieci, a Samir mówi: - Dłużej już żyję w Polsce niż w Kuwejcie. To Polska jest moją ojczyzną.
Nidal: - Moja żona jest kierownikiem przychodni. Mamy trójkę dzieci, czwarte w drodze.
Po medycynie zajął się naukami szariatu. Studiował teologię islamską we Francji. Został imamem i dyrektorem Centrum Kultury Muzułmańskiej w Lublinie. Potem Przewodniczącym Rady Imamów i głównym muftim. Teraz musi się przenieść do Warszawy. Chcą go na imama nowo budowanego meczetu.
***
Muzułmanów jest w Polsce ok. 30 tys., w Warszawie - 10 tys. Prowadzą bary, sklepy z orientalnym jedzeniem, studiują. Pracują jako lekarze i finansiści. Opowiadają: przyjechałem z Lattakii, z Dubaju, z Aleksandrii, Rabatu, Deir-ez Zur. Mam lat: 19, 45, 39... I: troje, czworo, zero, sześcioro rodzeństwa. Szybko dodają: - Ale nie pisz o mnie. Nawet pod imieniem, nawet pod inicjałami. I że pracuję tu. I co mówię. I nie cytuj mnie. A najlepiej, jakbyś w ogóle o muzułmanach nie pisał. Cisza jest dobra. Dlaczego? Wyobraź sobie, że otwierasz gazetę i widzisz tytuł: "Polacy zagrażają światu". Obok: "Polscy bojownicy przyznają się do porwania i zamordowania pary turystów". Na dole: "Polacy biją swoje żony". Może telewizor? "Kolejny zamach Polaków w Pakistanie"... No co, już wiesz? I my wiemy - są ludzie, którzy w imię islamu robią złe rzeczy. Nie chcą wierzyć w Boga, tylko chcą władzy. Ale przecież wszędzie są szaleńcy. I wśród Polaków, i wśród Arabów. I wśród katolików, muzułmanów i ateistów. Nawet wśród pacyfistów. A my chcemy tylko spokojnie żyć. Jak wszyscy ludzie.
I dlatego cisza jest dobra.
***
Ale nawet w ciszy bycie muzułmaninem nie jest łatwe. Bo wieprzowina w zupach i w kanapkach w żłobku dla dzieci. I modlitwy pięć razy dziennie jak przed pracodawcą wytłumaczyć? No a chusty? Jak masz chustę, to się za tobą więcej osób obejrzy niż za taką w minispódniczce.
Anna Bratowska: - Bo "kobieta w chuście nie może tego, nie może tamtego". Powiedziałam: to ja założę. I pokażę, że można: skończyć studia, pójść do dobrej pracy. Być niezależną, mądrą, wykształconą, bogatą, wyglądać pięknie.
Na rozmowy kwalifikacyjne przychodziła zawsze w chustce. Robili wielkie oczy. Ale nie zawsze: - Aplikowałam na funkcję odpowiedzialną za kontakt z klientem i mówię: Jestem praktykującą muzułmanką.
- No, OK.
- Ale muszę się modlić w pracy.
- A będzie pani wykonywała powinności zawodowe?
- Tak.
- No to jaki problem? Nawet jakby pani nosiła na głowie wieżę Eiffla, to mnie to nie interesuje.
Teraz Anna otwiera własną firmę: - Zapomniałam już, że mam chustkę na głowię i że ludzie ją widzą.
***
A czy widzą? Na pewno. A co myślą? Wystarczy włączyć telewizję albo poszperać w internecie. Blog konwertyty Ahmeda, który z pogardą pisze o ludzie kufar, niewiernych, którzy sprzeciwiają się muzułmańskim prawom. Ze strony Muzulmanka.pl: "mąż ma prawo uderzyć swą żonę, ale tak, aby nie powodowało to bólu, rany i sińców". Trudno to czytać i głową nie pokręcić.
Arabista prof. Janusz Danecki: - Święte księgi mają to do siebie, że każdy interpretuje je jak chce. W Koranie jest napisane, że można kobietę uderzyć, ale także to, że mężczyźni i kobiety są równi pod każdym względem. I teraz: co się wybierze? Dlatego teolodzy muzułmańscy ogłaszają fatwy. Ale znów - fatwa jest ważna dla tego, kto je uznaje.
Anna Bratowska: - Islam uznaje wiele rzeczy, np. wielożeństwo. Ale ja nie muszę się w taki związek angażować.
***
Na protest przeciwko nowemu meczetowi na Ochocie ktoś przyniósł transparent: "Tatarzy tak, Liga Muzułmańska nie". To jakby powiedzieć: wiem, że moi przodkowie 600 lat temu przyjęli obcych. I oni mi już nie przeszkadzają. Ale nowych obcych nie chcę.
Anna Bratowska: - Gdy przeszłam na islam, część przyjaciół się zdystansowała. Ale część nie miała problemu: "ja sobie zrobiłam kolczyk w pępku, ty zmieniłaś religię".
Zet: - Rodzice dowiedzieli się już po wszystkim. Było im wszystko jedno, czy będę chodził do meczetu, czy do kościoła.
Anna: - A do mnie przychodzi nawet ksiądz po kolędzie. Jeden zapytał kiedyś: Masz Koran w domu? Mam. A przyniesiesz? Możemy poczytać? No więc przyniosłam. I czytaliśmy ten Koran. Tak to jest: jedni chcą sprawdzić, inni wiedzą lepiej.
Prof. Danecki: - Kiedyś, w latach 50., 70., kiedy setki bogatych Arabów przyjeżdżało do Warszawy, Polacy czuli wobec nich niechęć. Bo mieszkali w najdroższych hotelach, mieli pieniądze. Wywoływali i zazdrość, i rasistowską pogardę.
Po 11 września pojawił się strach. I złość.
Prof. Danecki: - Polskie służby specjalne nazbyt się nimi interesują. Kiedy przyjeżdżał do Warszawy papież, przychodzili do muzułmańskich domów funkcjonariusze i zakazywali w tym czasie gdziekolwiek się ruszać.
Imam Nidal Abu Tabaq: - Przyszedł do mnie człowiek i zapytał: Jest pan muzułmaninem?" Tak. Pokręcił głową: Trzeba zabić wszystkich muzułmanów. Rozmawiałem z nim długo, ale zdania nie zmienił. Za to na koniec powiedział: Pana jednego bym oszczędził.
Samir Ismail opowie jeszcze o rasistowskich napisach, jakie pojawiły się na drzwiach muzułmańskich domów po 11 września. Nidal niechętnie wspomni, jak ktoś chciał podpalić meczet w Lublinie. Ale zaraz doda: - W całym moim życiu, a mieszkam w Lublinie 22 lata, przykrość spotkała mnie tylko dwa razy.
***
Piotr Sebastian Ślusarczyk, wiceprezes stowarzyszenia Europa Przyszłości, które protestuje przeciwko budowie meczetu na Ochocie, zaczynał jak Zet: zainteresował się islamem. Podczas studiów był przewodniczącym Koła Stosunków Międzykulturowych. - Szukałem, czytałem. Pamiętam swoje przerażenie po lekturze Koranu. Uświadomiłem sobie, że skrajny multikulturalizm prowadzi do tych samych efektów co rasizm. Jestem ateistą. W ósmej klasie podstawówki wygrałem konkurs wiedzy religijnej, ale zaraz potem przestałem wierzyć w Boga. Życzę sobie państwa laickiego, w którym przestrzega się standardów, jakimi są prawa człowieka. Mam prawo przypuszczać, że w meczecie głoszone będą słowa prawom człowieka przeciwne.
Zet: - Pewne związki ideologiczne Ligi z Bractwem Muzułmańskim istnieją. Niektórzy muzułmanie warszawscy, zwłaszcza ci pochodzący z Gazy, popierają też Hamas. Ale to nie są ścisłe zależności. A związki z Arabią Saudyjską też są bardziej finansowe niż ideologiczne.
Piotr Ślusarczyk mówi, że boli go słowo "rasista", które słyszy od zwolenników meczetu. Że musi tłumaczyć się z tego, że rasistą i nacjonalistą nie jest. - Życzę sobie takich Europejczyków, którzy w imię szacunku do Innego nie będą wykluczać tego Innego z tych praw. Chciałbym mieć prawo do krytyki islamu i jednocześnie nie narażać się przy tym na zarzut rasizmu.
Tylko że ci z barów, sklepów orientalnych, ci studenci i lekarze, ci, którzy proszą: "nie pisz nic, cisza jest dobra", też tak mówią: - To niesprawiedliwe, że nie możemy być muzułmanami i nie musieć tłumaczyć się z tego. Że w meczecie nie będzie produkcji bomb. Że ja się od ciebie nie różnię. Że...
***
Za niebieskim płotem rośnie minaret ze szkła. Na płocie czarną farbą wysmarowane: "Islamy na Islandię". Wkrótce wszystko będzie gotowe. W piątkowe popołudnie przyjdą tłumy i rozlegnie się modlitwa. Paweł: - Ludzie zawsze w coś wierzą: jedni w Boga, inni, że początkiem świata był "wielki wybuch".
Jeden z tych, co proszą: "nie podawaj mojego imienia", doda: - Protesty zawsze będą. Jak nie przeciwko muzułmanom, to przeciwko Chińczykom. Bo ktoś musi być temu wszystkiemu winny: wojnie, brakowi pracy, zamachom. Tyle niedobrego na świecie. Oni w to wierzą. Mnie od wiary nie odwrócisz, to chyba i ich też nie. Wszyscy jesteśmy podobni, tylko patrzymy w innych kierunkach. Inne śnimy baśnie.
Paweł: - A wiesz, że Jezus (Pokój z Nim), który posługiwał się językiem aramejskim, też mówił o Bogu "Alah"? Że to tylko inny język? Wszyscy mówimy innym językiem.
źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna