Redaktorom i wydawcy życzymy powodzenia, wytrwałości i cierpliwości.
listopada 30, 2009
komu, komu? Bo idę do domu...
Redaktorom i wydawcy życzymy powodzenia, wytrwałości i cierpliwości.
naród żydowski został wymyślony
Jak to „powstał”?Żydowscy historycy żyjący w Niemczech w drugiej połowie XIX wieku. To był okres kształtowania się nowoczesnych nacjonalizmów w Europie. Mieszkańcy Starego Kontynentu zaczęli wtedy myśleć kategoriami wspólnot etnicznych. Rodziły się narody: niemiecki, polski, francuski. Żydowscy historycy w Niemczech byli ludźmi swoich czasów i działali pod wpływem dominujących w nich prądów. Wzorowali się na nacjonalistach państw europejskich, głównie Niemcach, i w taki sposób powstał syjonizm, a wraz z nim naród żydowski.
Powstał, bo wcześniej nie istniał.
Ale przecież to fakt powszechnie znany...Nic takiego się nie stało. To mit. Rzymianie wcale nie wypędzili Żydów z Palestyny, a Żydzi wcale nie przybyli do Europy. System kar, jaki Rzymianie stosowali wobec ujarzmionych nacji, nie przewidywał masowych wysiedleń. Wyrzucenie całego narodu z jego ziemi to bardzo skomplikowana operacja, której wykonanie stało się możliwe dopiero w XX wieku wraz z rozwojem niezbędnej infrastruktury, np. linii kolejowych. Nawet Trzecia Rzesza miała spore problemy z takimi operacjami, a co dopiero Imperium Rzymskie. Rzymianie byli oczywiście brutalni. Mogli zabić wielu ludzi, spalić miasto, ale nie wypędzali całych narodów.
Oczywiście, że powszechnie znany. O wypędzeniu napisano w deklaracji niepodległości Izraela z 1948 roku, a nawet na naszych banknotach. Do tego bowiem sprowadza się mit założycielski Państwa Izrael: wyrzucili nas z naszej ziemi dwa tysiące lat temu, ale teraz wróciliśmy, aby ją odebrać. Nawet ja – zawodowy historyk od kilkudziesięciu lat – bezkrytycznie w to wierzyłem. Dopóki dziesięć lat temu nie postanowiłem zbadać tego problemu...
Zacząłem od literatury przedmiotu. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że nie ma ani jednej książki naukowej na temat wypędzenia Żydów z Palestyny. Wyobraża pan to sobie? Jedno z najważniejszych wydarzeń w historii narodu, a nikt nie napisał na ten temat opracowania historycznego!
Bądźmy poważni. Mamy do czynienia z wielką mistyfikacją. Mit o wypędzeniu Żydów to wytwór chrześcijańskiej propagandy z IV wieku. Miała to być kara za zabicie Syna Bożego. Właśnie do tego mitu nawiązali syjoniści w XIX wieku. Aby zbudować naród, trzeba było spreparować jego pamięć. Francuscy nacjonaliści odwoływali się do starożytnych Galów, włoscy do Juliusza Cezara, a niemieccy do Teutonów. Żydzi wzięli z nich przykład. Ogłosili, że Rzymianie wypędzili ich przodków z Palestyny, ci rozeszli się po całej ziemi, ale teraz muszą znowu połączyć się w jeden naród.
Tak, ale wszyscy ci ludzie nie są wcale potomkami wypędzonych Żydów z Palestyny. Mało tego, w sensie etnicznym wcale nie są Żydami. To przedstawiciele rozmaitych innych ludów i narodów, których przodkowie przed wiekami nawrócili się na religię judaistyczną. Żydzi znaleźli się na całym świecie nie dzięki jakiejś mitycznej wędrówce ludów, tylko dzięki masowemu nawracaniu! Bycie Żydem w Europie czy Afryce nie miało nic wspólnego z narodowością. Żydami byli po prostu wyznawcy judaizmu.
Teraz tak. Ale wystarczy przestudiować starożytne źródła arabskie, wczesnochrześcijańskie, pogańskie czy żydowskie (z Talmudem na czele), aby się przekonać, że religia judaistyczna długo była religią nawracającą. Od II wieku przed narodzeniem Chrystusa aż do IV wieku naszej ery judaizm był najważniejszą monoteistyczną religią na świecie, której celem było pozyskanie jak najwięcej nowych wyznawców. Przekonanie pogan, że powinni wierzyć w jednego Boga, co robiono zresztą bardzo skutecznie. I stąd na świecie wzięło się tylu Żydów.
Na judaizm nie nawracali się tylko poszczególni ludzie, ale – tak samo jak w przypadku chrześcijaństwa – całe królestwa. Na przykład w Jemenie czy Afryce Północnej. Podobnie stało się z leżącym pomiędzy Morzem Kaspijskim a Morzem Czarnym królestwem Chazarów. W XII wieku ten nawrócony na judaizm turecki lud zaczął być jednak spychany przez Tatarów i Mongołów Dżyngis-chana na zachód. Zatrzymali się we wschodniej Polsce. Odpowiedź na pańskie pytanie jest więc prosta: 75 procent polskich Żydów wygląda inaczej niż Polacy, gdyż jest pochodzenia chazarskiego.
W Polsce panuje przekonanie, że Żydzi osiedlali się u nas, uciekając przed prześladowaniami na Zachodzie. Polska miała być ostoją religijnej tolerancji.Ta teoria pojawiła się dopiero w latach 60. XX wieku. Wcześniej wszyscy wielcy historycy – począwszy od Ernesta Renana, aż po Marca Blocha – uważali, że Żydzi przybyli do Polski z Chazarii. Zdanie to podzielali zresztą badacze syjonistyczni, choćby jeden z najważniejszych żydowskich historyków międzywojnia Icchak Shipper z Warszawy. Oni mylili się tylko w jednym. Twierdzili, że Żydzi najpierw przyjechali do Chazarii z Palestyny, a dopiero potem do Polski.
Powiedział pan, że potomkami Chazarów było 75 procent polskich Żydów. A reszta?Miło o tym mówić, a jeszcze milej słuchać. Obawiam się jednak, że muszę sprowadzić Polaków na ziemię. Z demograficznego punktu widzenia nie da się wytłumaczyć istnienia tak wielkiej populacji Żydów w Polsce jako rezultatu emigracji z Niemiec czy z Hiszpanii. Tamtejsze społeczności były na to zbyt małe. Swoją drogą, czy pan wie, jak niemieccy Żydzi nie znosili polskich Żydów? Nazywali ich pogardliwie Ost-Juden. Uważali ich za półdzikich, brudnych Azjatów, z którymi nie chcieli mieć nic wspólnego. Takim terminem określali na przykład moich pochodzących z Łodzi rodziców.
Moja mama miała osiem sióstr. Pięć miało kruczoczarne włosy i semickie rysy – tak jak ja – ale trzy były blondynkami i miały niebieskie oczy. Do dziś wielu Żydów pochodzących z Polski ma europejski wygląd. Dlaczego? Otóż, królestwo Chazarów podbiło ziemie zamieszkane przez Słowian. Mniej więcej w okolicach Kijowa. 25 procent polskich Żydów to potomkowie tych Słowian, którzy przyjęli judaizm od swoich chazarskich władców.
Oczywiście, to też się zdarzało, ale nie na jakąś wielką skalę. Tak czy inaczej w efekcie tego podczas okupacji Niemcy mieli poważne kłopoty z rozróżnieniem Polaków od Żydów. Ojciec opowiadał mi, że podczas pierwszych miesięcy okupacji, które przeżył w Łodzi, Niemcy bezskutecznie próbowali identyfikować Żydów na oko. W efekcie wielu Żydów, którzy mieli idealnie aryjskie rysy, chodziło sobie swobodnie po ulicach. Niemcy – choć bardzo tego chcieli – nie mogli więc w Polsce dokonać Holokaustu na podstawie swoich teorii rasowych, pomiarów i tym podobne. Zagłada Żydów w Polsce została dokonana na podstawie dokumentów: spisów ludności, dowodów osobistych, świadectw urodzenia.
Ale Palestyńczycy wyglądają przecież jak Arabowie. Nie różnią się od Egipcjan czy Irakijczyków.Nigdzie. Nadal mieszkają na swojej ziemi w Palestynie. Potomkowie starożytnych Żydów to dzisiejsi Palestyńczycy. Ludzie ci zostali bowiem zarabizowani po tym, gdy w VII wieku Palestyna została podbita przez Arabów. Nie ma się im zresztą co dziwić. Arabowie ogłosili, że każdy, kto uzna Mahometa za proroka, zostanie zwolniony od podatków. Myślę, że gdyby ktoś coś takiego zaproponował dzisiejszym Izraelczykom, zapewne duża część z nich też by się nawróciła na wiarę Allaha. (śmiech)
Trudno, żeby po tylu stuleciach taki mały naród zachował etniczną czystość. Palestyńczycy często pytają mnie: czyli to my jesteśmy prawdziwymi Żydami? Nie, odpowiadam, jesteście tylko ich potomkami. Żyjecie bowiem w miejscu świata, przez które przechodziło wielu zdobywców i wszyscy zostawiali tu swoją spermę. Podbój arabski był również podbojem biologicznym. Nie zmienia to jednak faktu, że członek Hamasu z Hebronu jest bliżej spokrewniony z antycznymi Żydami niż izraelski żołnierz, z którym walczy.
Rzeczywiście, nie lubią o tym słuchać. (śmiech) To chyba najlepszy dowód na to, że nie jestem agentem Hamasu i nie napisałem swojej książki na zlecenie Arabów.
Tak, i co ciekawe w religijnej tradycji żydowskiej wypędzenie miało wymiar metafizyczny, a nie realny. Przeciwieństwem „wypędzenia” zawsze było „odkupienie”. Dopiero rewolucja syjonistyczna przeformowała odwieczną judaistyczną formułę „wypędzenie” – „odkupienie” na „wypędzenie” – „powrót do ojczyzny”. Żydzi przez wieki uważali, że powrócą do Ziemi Obiecanej, dopiero gdy przyjdzie Mesjasz i rozpocznie się sąd ostateczny. Powrócą jednak w sensie duchowym, po śmierci.
Nie popiera? Oni uważają, że jego istnienie jest obrazą Boga i bluźnierstwem. Proszę zwrócić uwagę, że przez całe wieki Żydzi wcale nie pchali się do Ziemi Obiecanej, to się zaczęło dopiero w XX stuleciu. Żydzi w Babilonie żyli przecież w odległości czterech dni jazdy wielbłądem od Palestyny! I wcale nie chcieli się tam przeprowadzić.
Tak, ale nawet gdy ta ideologia już istniała, większość Żydów wcale nie paliła się do wyjazdu na Bliski Wschód. Gdy pod koniec lat 80. XIX wieku w Rosji zaczęły się wielkie pogromy, wśród Żydów zawrzało. Część, jak Róża Luksemburg, stała się rewolucjonistami, część poparła socjaldemokrację, ale większość głosowała nogami. Zaczęła się masowa migracja do Ameryki. W latach 20. USA uznały jednak, że mają wystarczająco dużo Żydów, i zamknęły przed nimi drzwi. Wtedy nie było już wyboru – ludzie zaczęli osiedlać się w Palestynie. Kolejna fala przybyła z Niemiec po dojściu Hitlera do władzy w latach 30. A potem już poszło. II wojna światowa, Holokaust i ostateczne zwycięstwo syjonizmu, jakim było powstanie Izraela. Swoją drogą oglądał pan kiedyś słynne żydowskie filmy kręcone w Nowym Jorku w latach 20.? Jak pan myśli, jaki kraj przedstawiano w nich jako ukochaną ojczyznę, o jakim kraju mówiono z nostalgią i miłością?
Domyślam się, że nie o Palestynie.
O Polsce! To była dla Żydów prawdziwa ojczyzna. Mój ojciec, umierając w Izraelu, mówił właśnie o Polsce! Kraju, do którego tęsknił i uważał za swoją prawdziwą ojczyznę. Tak mówił o Polsce stary Żyd umierający w państwie żydowskim, w Ziemi Obiecanej. Ciekawe, co?
Pański ojciec przetrwał zagładę w Polsce?
Nie, w grudniu 1939 roku uciekł z niemieckiej strefy okupacyjnej do sowieckiej. Wziął mamę i siostrę (ja urodziłem się już po wojnie w obozie przejściowym w Austrii) i przedostał na teren opanowany przez Armię Czerwoną. Co ciekawe, ojciec przed wojną był działaczem komunistycznym, ale Sowietom się do tego nie przyznał. Bał się, że NKWD go zamorduje, tak jak zamordowała wielu innych działaczy KPP w latach 30. Moja rodzina uratowała się więc dlatego, że byliśmy Żydami, a nie komunistami. Wywieźli ich do Uzbekistanu i tam przetrwali wojnę.
Mam wrażenie, że czasami prowokuje pan swoich rodaków. Powiedział pan kiedyś, że powstanie Izraela było aktem gwałtu.
Ale obecny kształt tego państwa panu nie odpowiada?Zostałem wtedy zaproszony przez uniwersytet na terytoriach okupowanych. Po wykładzie Palestyńczycy zapytali mnie, dlaczego – choć jestem zwolennikiem takiej teorii historycznej – nadal usprawiedliwiam istnienie Państwa Izrael. Odpowiedziałem, że nawet dziecko zrodzone w wyniku gwałtu ma prawo do życia. Potem opisały to palestyńskie gazety i zrobiło się sporo szumu. Ale ja to podtrzymuję. Uważam, że Izrael ma prawo do egzystencji na Bliskim Wschodzie. Ale nie z powodu bajek o powrocie do ziemi przodków, ale dlatego, że próba zniszczenia go doprowadziłaby do niewyobrażalnej tragedii.
Nie. Mój sprzeciw wzbudza to, że Izrael oficjalnie nazywa się państwem żydowskim, a na naszej fladze jest gwiazda Dawida. Sprawia to, że ćwierć populacji kraju [tak zwani izraelscy Arabowie, nie mylić z Palestyńczykami mieszkającymi na terytoriach okupowanych – przyp. red.] traktowana jest jak obywatele drugiej kategorii. Izrael powinien porzucić swój żydowski charakter i stać się świeckim państwem Żydów i Arabów.
Żydzi i Arabowie mieliby stworzyć razem jedno państwo? Przecież nienawiść jest tak wielka...Jest dokładnie odwrotnie! Izrael czeka katastrofa, jeżeli się nie zmieni. Prędzej czy później dojdzie tu do masowej rewolty. Nie wybuchnie ona w Autonomii Palestyńskiej, ale na północy Izraela, w Galilei, której większość mieszkańców stanowią Arabowie. Galilea będzie izraelskim Kosowem. Kosowo zaczęło separować się od Serbii, gdy kraj ten stał się państwem plemiennym, nacjonalistycznym. Choć zamieszkane przez Albańczyków, nie chciało przyłączyć się do biednej, zapóźnionej Albanii i zdecydowało się na samodzielność. To samo stanie się z Galileą. Izraelscy Arabowie nie będą chcieli wejść w skład zacofanej Autonomii Palestyńskiej, ale długo już w państwie żydowskim nie wytrzymają.
I kto to mówi? Polak! A czy między wami a Niemcami nie było wielkiej nienawiści? I ten wasz konflikt nie trwał 60 lat, tylko 1000! A teraz jakoś jesteście świetnymi sąsiadami i znaleźliście się w jednej federacji! A Polacy doznali od Niemców tyle krzywd. Ja akurat jestem jednym z tych Żydów, którzy nie zapomnieli, że w Polsce podczas wojny nie zginęły tylko trzy miliony polskich Żydów, ale również trzy miliony Polaków. Pamięta pan film Claude’a Lanzmanna „Szoah”? Dzięwięciogodzinny dokument, większość nagrana w Polsce, i ani słowa o tym, że Polacy też ginęli w obozach.
Bardzo ponura. Obawiam się, że w dalekiej perspektywie nie ma żadnej szansy, żeby przetrwał na Bliskim Wschodzie jako państwo żydowskie. Należy zerwać z tym nonsensem i porozumieć się z Arabami. Przyjąć wreszcie do wiadomości rzecz oczywistą: że jesteśmy wielokulturowym, wieloetnicznym społeczeństwem, a nie żadnym plemiennym monolitem, który może się separować od Arabów. Proszę się przespacerować ulicami Tel Awiwu. Jaki pluralizm! Ile ludzkich typów! Żydzi europejscy, Żydzi bliskowschodni, Polacy, Rosjanie, Etiopczycy! I ci wszyscy ludzie uparcie powtarzają, że w ich żyłach płynie jedna krew.
Trudno uwierzyć? Przecież to są Murzyni! Najgorsze jest w tym to, że ci dorośli ludzie całkowicie na poważnie, bez mrugnięcia okiem twierdzą, że są potomkami króla Salomona. Żydami, którzy zgubili się przed wiekami w Afryce, ale już całe szczęście się odnaleźli i wrócili do domu. Są momenty, w których wydaje mi się, że świat zwariował. Jedna z największych tragedii ludzkości polega na tym, że ludzie patrzą, ale nie widzą. Żyjemy w oparach ideologii, które lansują najbardziej karkołomne teorie, a my bezrefleksyjnie je przyjmujemy i uważamy za prawdę objawioną.
Polityka Państwa Izrael przyczyniła się do znacznie większego wzrostu antysemityzmu niż moja książka. Gdy ktoś mówi coś niewygodnego, najłatwiej jest go oskarżyć o antysemityzm. Ja nie dam sobie zamknąć ust i dalej będę się starał obalić niebezpieczny mit, że Izraelczycy są wspólnotą etniczną. Doprowadza on bowiem do szaleństwa, jakim jest udawanie, że ćwierć populacji naszego kraju nie istnieje. Jak długo jeszcze można utrzymywać tę iluzję? Obiecałem sobie, że nie będę szedł na żadne kompromisy z ideologią, jak robi to wielu innych badaczy. Mówić półgębkiem czy posługiwać się aluzjami. Jestem na to za stary. Mówię prawdę, bo niedługo może już być za późno. Ten sam mit, na podstawie którego narodził się Izrael, może się okazać mitem, który go zniszczy.
listopada 26, 2009
Id al Adha 1430
listopada 25, 2009
mamy (ponad) roczek :)
W tym czasie zespół:
- wychowywał 8 wiecznie chorych dzieci,
- urodził dwoje nowych (zdrowych) dzieci (masha Allah), a kolejne jedno zaplanował na ten rok,
- pracował pilnie na 3 pełnych etatach,
- przygotował szereg opracowań i tłumaczeń,
- opublikował 235 postów,
- odpowiedział na wasze 51 pytań w osobnych postach,
- a drugie tyle w komentarzach,
- i nie rozstał się z małżonkami narzekającymi na brak zainteresowania.
To wszystko jest według nas sukcesem - mamy nadzieję, że dla Was również .
Dowiedz się więcej o:
listopada 24, 2009
piszę pracę o muzułmankach
Z poważaniem,
Olga Stefańska
listopada 23, 2009
święty miesiąc
Pierwsze 10 dni zul-hidżdżah są najlepszymi i najczystszymi dniami w roku. To dni, w których Allah najbardziej kocha dobre uczynki. Na ten temat Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) powiedział: „Najlepsze dni na świecie to te 10 dni.”
Imam Ibn al-Qajjim (zm. 751 H) powiedział: „Zaiste, te dni są najbardziej doskonale u Allaha. Potwierdza to hadis autentyczny ze zbioru Bukhariego (2/382): Ibn Abbas przekazał, ze Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) powiedział:
- Nie ma innych dni, w których Allah bardziej kochałby dobre uczynki, niż te 10 dni. - Ibn Abbas zapytał:
- Nawet dżihad na drodze Allaha? - Prorok odpowiedział:
- Nawet dżihad na drodze Allaha, z wyjątkiem osób, które biorą w nim udział osobiście ze swoim majątkiem, a wracają z niczym. I to jest tych 10 dni, na które przysiągł Allah w Jego Księdze, słowami: {Na jutrzenkę i na dziesięć nocy}.” [Koran 89:1-2]
Dlatego jest zalecane zintensyfikowanie takbir (powtarzanie Allahu akbar), tahlil (powtarzanie: La ilaha illallah) i tahmid (powtarzanie Alhamdulillah) w ciągu tych 10 dni”
Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) powiedział: „Nie ma dni wspanialszych u Allaha, i w których bardziej kocha dobre uczynki, niż te 10 dni. Wiec w tym czasie nasilcie tasbih (powtarzanie Subhan Allah), tahmid, tahlil i takbir".
listopada 21, 2009
kiedy podjąć decyzję o rozwodzie?
Salam aleikum! Jestem muzulmanka i zarazem mezatka. Bardzo prosze o rade poniewaz mam problem w moim malzenstwie. Chodzi o to, iz czuje, ze nie kocham mojego meza, czuje, ze nie chce z nim dalej byc, ale nie potrafie od niego odejsc. Jakas sila mnie trzyma,ale nie milosc! Chyba wlasnie ogarnia mnie strach przed podjeciem decyzji. Rozmawialam juz z mezem o tym, mowi, ze powinnam podjac samam decyzje i wiedziec czego chce, ale ja nie potrafie nic zrobic, stoje w miejscu nie chece tego malzenstwa, ale nadal w nim trwam. Boje sie, ze jak dluzej bede w tym tkwic, to popelnie powazny blad i grzech, zrobie cos haraam bo nie chce byc z mezem, a mimo nadal z nim jestem, obawiam sie o swoja religijnosc...
Mam nadzieje, ze siostry doradza mi tu co zrobic. Katarzyna.
Salam alejkum wa rahmatullahi wa barakatuh
Siostro - nikt, absolutnie nikt nie ma prawa podjąć decyzji za Ciebie. Jeżeli mieszkasz w kraju muzułmańskim, lub umma w której żyjesz jest wystarczająco rozbudowana, możesz zwrócić się o pomoc do sędziego lub imama, którego darzysz szacunkiem i zna waszą sytuację. W każdej sytuacji będzie to Twoja decyzja, bo jak rozumiemy, Twój mąż problemu nie uznaje za wystarczający do rozwodu. Nie możesz jednak swoją sytuacją usprawiedliwiać ewentualnych grzechów - proś Allaha o pomoc i siłę, aby przeciwstawić się pokusie, jakakolwiek by nie była.
Jeżeli nie masz tyle odpowiedzialności cywilnej i siły wewnętrznej, żeby wnieść o rozwód, to najprawdopodobniej jednak Twoje małżeństwo z jakichś względów jest dla Ciebie wygodne. Być może jest to podejście asekuracyjne - lepsze zło znane, niż zło nieznane.
Z punktu widzenia islamu rozpad rodziny jest najgorszym z dopuszczalnych rozwiązań. Jeżeli już nie kochasz swojego męża, jaką masz gwarancję, że Twoje uczucie do ewentualnego następnego męża nie zgaśnie? I co - kolejny rozwód? Może lepiej zapisać się na terapię małżeńską, odgrzebać to wszystko, co was łączyło wcześniej, postarać się odbudować uczucie lub utworzyć nową wieź? Nie musi to być szalona miłość z dreszczykiem emocji, charakterystyczna dla etapu zauroczenia, ale głęboka przyjaźń i ciepło łączące dwoje ludzi, będących ze sobą w imię Allaha i mających na celu osiągnięcie zbawienia.
Nie zapominaj też o istikharze - modlitwie o przewodnictwo. Dua w niej wypowiadane brzmią w przybliżeniu tak:
Boże, proszę Cię o przewodnictwo ze względu na Twoją Wiedzę i Twoją Moc, i proszę Cię o Twe wielkie Dobro. Ty jesteś Sprawcą, a ja nie. Ty posiadasz Wiedzę, a ja nie i Ty znasz to, co skryte, Boże! Skoro wiesz, że (to o co prosisz, pytasz) jest dla mnie dobre, ze względu na religię i życie doczesne i przyszłe, spraw aby tak się stało i ułatw mi to, i błogosław mnie tym. A skoro wiesz, że (to o co prosisz, pytasz) jest szkodliwe dla mnie ze względu na religię i życie doczesne i przyszłe, to odsuń to ode mnie, a mnie od tego odwiedź. Obdarz mnie tym, co jest najlepsze dla mnie, i spraw, abym był z tego zadowolony.
Cały zespół bloga życzy Ci podjęcia odpowiedniej decyzji.
Więcej:
- rozwód na życzenie żony
- opieka nad dziećmi
- fatwy dotyczące rozwodu
- modlitwa istikhara
listopada 19, 2009
dżinny, duchy i inne zmory
[Koran 15:26-27] Zaprawdę stworzyliśmy człowieka z zaschniętej gliny z czarnego gładkiego błota. I stworzyliśmy wcześniej Dżinny z bezdymnego płomienia ognia.
[Koran 38:76] Powiedział (Iblis), „Ja jestem lepszy od niego; Ty stworzyłeś mnie
z ognia, a jego stworzyłeś z gliny".
[Koran 51:56] "Stworzyłem dżinny i ludzi po to jedynie, by oddawali mi cześć."
Dżinny mogą być muzułmanami i nie-muzułmanami. Aczkolwiek, większość z nich to nie-muzułmanie. Wszystkie dżinny, które nie podążają za Islamem, to sprzymierzeńcy dżinna - Iblisa – Szatana. Niewierne dżinny nazywane są również szatanami (diabłami, Szaitaan). Dżinny podobne są do ludzi. Jedzą, piją, żenią się, mają potomstwo, umierają. Aczkolwiek życie ich dłuższe jest od życia człowieka, Podobnie jak ludzie zostaną poddani sądowi w dniu Zmartwychwstania przez Allaha. Towarzyszyć będą ludziom w Dniu Sądu i znajdą się albo w Raju lub w Piekle.
listopada 18, 2009
dyskryminacja kobiet w Raju?
Do Raju wierni nie trafią w takiej formie jak obecnie, z takimi samymi ciałami, uczuciami i odczuciami - wszystko będzie inne, nie do wyobrażenia na chwilę obecną, zatem nie można porównywać przyszłego życia do tego obecnego, w żaden sposób...
Prorok (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim), powiedział: „Allah rzekł: przygotowaliśmy dla Naszych prawych sług to, czego żadne oko nigdy nie widziało, żadne ucho nigdy nie słyszało, ani żadne ludzkie serce nigdy sobie nie wyobrażało”.
W Raju wszyscy którzy tam trafią zaznają niewyobrażalnego szczęścia, bez względu na płeć. Akurat hurysy może lepiej przemawiają do wyobraźni mężczyzn, wzbudzając jednocześnie mieszane uczucia (w tym życiu) u kobiet, aczkolwiek z pewnością żadna z płci nie będzie czuła się poszkodowana czy mniej/bardziej uprzywilejowana, bo to już nie byłaby pełnia obiecanego szczęścia.
O Raju i tym jak go postrzegać można też poczytać we wcześniejszym opracowaniu
dodatkowa lektura:
listopada 16, 2009
Muzułmanka. Siła obrazu i groźba litości.
Cóż ma tu nas niepokoić? Moja kolekcja wprawia mnie w zakłopotanie, bo 25 lat pracy badawczej na Bliskim Wschodzie, a szczególnie w Egipcie, nauczyło mnie, że wizerunki te w żaden sposób nie oddają różnorodności stylów kobiecego stroju ani – tym bardziej – nie dają wyobrażenia o sensie tych różnic. W swoich albumach rodzinnych mam zdjęcia palestyńskiej babki i ciotki w jednym ze wspomnianych krajów – Jordanii. Ciotka jest ubrana w bluzkę i spodnie i nie zasłania długich włosów. Nawet babka nosi tylko prosty biały szal luźno upięty na włosach. Jest tam też stare zdjęcie mojej babki, ciotki i dwóch wujów zrobione gdzieś w latach 50. – mężczyźni są w garniturach, a starannie uczesane kobiety w gustownych sukienkach.
Nawet jeśli przyjrzeć się najświeższym wiadomościom z tych krajów, np. z Jordanii, można natknąć się na zdjęcia żeńskiej reprezentacji koszykarskiej w szortach bądź królowej jedzącej obiad w kosmopolitycznym – europejskim i jordańskim – gronie kobiecym, w którym stroje pań się nie różnią. Dlaczego takie zdjęcia nie trafiają na okładki New York Times Magazine?
Może również dziwić, że wizerunki kobiet o zasłoniętych twarzach symbolizują kraje, którym poświęcone są artykuły. Tematem żadnego z tekstów zapowiadanych np. na okładkach New York Times Magazine nie były muzułmanki ani nawet Jordanki czy Egipcjanki. To tak, jak gdyby gazety i czasopisma w Syrii czy Malezji na każdej okładce zapowiadającej artykuł poświęcony Stanom Zjednoczonym czy jakiemuś krajowi europejskiemu umieszczały kobiety w bikini lub Madonnę.
Burka czy kostium od Chanel?
Ten wszechobecny glajchszachtujący wizerunek kobiety z zasłoniętą twarzą rodzi wiele problemów. Po pierwsze, utrudnia takie myślenie o świecie muzułmańskim, z którego wyłączona byłaby kwestia kobieca, tworząca na pozór nieprzekraczalną przepaść pomiędzy „nami” i „nimi”, wynikającą z traktowania kobiet czy ich pozycji. Tym samym uniemożliwia nam myślenie o powiązaniach pomiędzy różnymi częściami świata i wspiera koncepcję podziału cywilizacyjnego. Po drugie, utrudnia przyznanie, że kobiety w świecie muzułmańskim czy na terenie Bliskiego Wschodu prowadzą rozmaite style życia – w zależności od czasu i miejsca, przynależności klasowej czy zwyczajów regionalnych. Po trzecie, utrudnia nam nawet samo uznanie, że zasłanianie twarzy to złożona praktyka.
Zatrzymajmy się na chwilę nad trzecim punktem. Jest rzeczą powszechnie znaną, że najbardziej widomym znakiem ucisku kobiet przez talibów-terrorystów był obowiązek noszenia burki. Czasem liberałowie są zaskoczeni, że Afganistan od talibów uwolniono, a kobiety zrzucać burek nie zamierzają. Ktoś, kto tak jak ja pracował w regionach muzułmańskich, może zapytać: skąd to zaskoczenie? Czyżbyśmy oczekiwali, że Afganki „wolne” od talibów „na powrót” włożą niebieskie dżinsy i krótkie topy bądź odkurzą kostiumy od Chanel?
Przypomnijmy podstawowe fakty o zasłanianiu twarzy. Po pierwsze, burka w Afganistanie nie stanowiła wynalazku talibów. Była to lokalna forma zasłony, którą Pasztunki w jednym z regionów zakładały, wychodząc z domu. Pasztunowie są jedną z wielu grup etnicznych zamieszkujących Afganistan, a burka to jedna z wielu form zasłaniania twarzy na subkontynencie i w Azji Południowo-Zachodniej, która symbolizowała kobiecą skromność i godność. Burka, podobnie jak inne rodzaje zasłony w rozmaitych miejscach, oznaczała symboliczne oddzielenie sfer męskiej i kobiecej, kojarzyła kobiety z domem i rodziną, a nie z przestrzenią publiczną, w której spotyka się obcych.
Przenośne odosobnienie
Dwadzieścia kilka lat temu antropolożka Hanna Papanek pracująca w Pakistanie określiła burkę jako portable seclusion (przenośne odosobnienie) [4]. Zauważyła, że burkę uważa się za wynalazek zwiększający swobodę kobiet, ponieważ umożliwia im przekroczenie podziału między sferą męską i kobiecą, a zarazem pozwala sprostać podstawowym zasadom moralnym wymagającym oddzielania i ochrony kobiet przed mężczyznami niebędącymi członkami rodziny. Odkąd natknęłam się na termin Papanek, nie myślę o burkach inaczej, jak tylko o „ruchomych domach”. Wszędzie zasłona oznacza przynależność do konkretnej społeczności i uczestnictwo w takim moralnym sposobie życia, w jakim rodzina stanowi nadrzędny element organizacji wspólnoty, a dom kojarzy się ze świętością kobiet.
Oczywiste pytanie w tym kontekście brzmi następująco: dlaczego kobiety miałyby nagle stać się nieskromne? Dlaczego miałyby nagle odrzucić oznaki godności – burki czy inne formy zasłony – które, sygnalizując w sposób symboliczny, że kobieta ciągle znajduje się w nietykalnej przestrzeni swego domu, chronią ją przed obcymi mężczyznami w przestrzeni publicznej? Zwłaszcza, że mowa o tak przyjętych strojach, iż większość kobiet nad ich znaczeniem zbytnio się nie zastanawia?
Sięgnijmy po pewną – choć niedoskonałą – analogię: dlaczego zaskakują nas Afganki, które nie chcą rozstać się z burką, podczas gdy sami nie poszlibyśmy w szortach do opery? Ze względu na przekonania religijne czy standardy wspólnotowe niektóre tradycje – muzułmańska, żydowska i do niedawna katolicka – wymagają, by kobiety zasłaniały włosy. Ludzie ubierają się w sposób przyjęty w społeczności, w której żyją, przestrzegają obowiązujących standardów, szanują przekonania religijne i ideały moralne – chyba że gwałcą je z premedytacją bądź nie mogą pozwolić sobie na odpowiedni strój. Jeżeli nam się wydaje że Amerykanki, nawet niereligijne, swobodnie wybierają swoje ubiory, to przypomnijmy tylko wyrażenie „tyrania mody”.
W Afganistanie pod rządami talibów pewien regionalny styl zasłaniania twarzy – typowy dla jednej tylko, szanowanej, acz nieelitarnej klasy – narzucono wszystkim jako stosowny„religijnie”. Istniało wszak wiele tradycyjnych, ludowych, charakterystycznych dla różnych klas i grup rodzajów stosownego stroju kobiecego, a w czasach nowszych – sposobów zaznaczania ubiorem pobożności. Chociaż nie jestem specjalistką w kwestiach dotyczących Afganistanu, jestem przekonana, że większość kobiet, które żyły w tym kraju pod rządami talibów, to osoby wywodzące się ze środowisk wiejskich, słabo wykształcone i pochodzące z rodzin nienależących do elit. Tylko tacy ludzie nie byli w stanie wyemigrować, aby uniknąć gwałtu i przemocy, które naznaczyły najnowszą historię Afganistanu. Większość z tych kobiet, uwolniona od przymusowego wkładania burek, sięgnęłaby po jakiś inny rodzaj zasłony, podobnie jak czynią to wszystkie kobiety żyjące w okolicy, które nie doświadczyły rządów talibów – mieszkanki wsi na północy Indii (gdzie kobiety zakrywają głowy i zasłaniają twarze przed powinowatymi) bądź muzułmanki w Pakistanie. Niektóre z nich noszą cienkie szale, a inne – nowe rodzaje skromnych strojów islamskich.
Podkreślmy kluczowy argument w kwestii zasłaniania twarzy. Nie tylko istnieje wiele rodzajów zasłony, którym w rozmaitych społecznościach nadaje się różnorodne znaczenia, lecz także samej praktyki zasłaniania twarzy nie należy mylić – ani tym bardziej utożsamiać – z brakiem podmiotowości. Jak wykazałam w Veiled Sentiments – rozprawie etnograficznej poświęconej społeczności Beduinów w Egipcie, badanej w latach 70. i 80. – kobieta, która w obecności starszych szanowanych mężczyzn zasłania twarz czarną chustą, czyni to dobrowolnie, aby dać wyraz swojej moralności i poczuciu godności. Zasłanianie twarzy w określonych sytuacjach to sposób okazania poczucia własnej wartości i pozycji społecznej. Kobiety same decydują, przed kim zasłonić twarz. Nie zasłaniają jej przed młodymi mężczyznami, przed obcymi ani nawet przed Egipcjanami niebędącymi Beduinami – czyli przed tymi, których nie darzą specjalnym szacunkiem ani, jak w dwóch ostatnich przypadkach, nie uważają za członków swojej wspólnoty moralnej.
Sięgnijmy po inny przykład: skromny strój islamski nowego typu, który pod koniec lat 70. założyło wiele wykształconych muzułmanek, to oznaka zarówno pobożności i pewnego miejskiego wyrafinowania – nowoczesności. Na Zachodzie ignoruje się fakt, że wiele kobiet, które przyjęły nowy rodzaj zasłony, to studentki – szczególnie kierunków medycznych i politechnicznych. Pamiętam dziewczynę z wiejskiej, lecz elitarnej rodziny beduińskiej, z którą mieszkałam w latach 80. Dziewczyna ta, zdobywszy wyższe wykształcenie, wręcz desperacko chciała nosić nową formę zasłony. Pragnęła poślubić wykształconego mężczyznę, aby dawać wyraz swojej wiedzy i hołdowaniu nowoczesnym wartościom. Była zachwycona, gdy ojciec zaaranżował małżeństwo z inżynierem, które umożliwiło jej przeprowadzkę do prowincjonalnego miasta Marsa Matruh. Gdy spotkałam ją następnym razem, miała na sobie nową formę hidżabu zamiast tradycyjnej chusty, typowej dla mężatek w społeczności beduińskiej.
Antropolożka Saba Mahmood w pracy dotyczącej ruchu kobiecego rozwijającego się w Egipcie wokół meczetów – gdzie od lat 70. kobiety poznawały swoją religię, uczęszczały na wykłady w meczetach (często prowadzone przez kobiety), aby pokazać, że tam też jest ich miejsce – wykazała, że dla wielu z nich nowy typ ubioru był środkiem kultywowania cnoty w wymiarze cielesnym [5]. Mówiły o tym jako o wyborze wynikającym z pragnienia – a w zasadzie walki – by zbliżyć się do Boga.
Wykazałam, że siła wizerunków kobiet o zasłoniętych twarzach polega na tym, iż utrudnia zrozumienie złożoności stylów życia muzułmanek czy w ogóle mieszkanek Bliskiego Wschodu. Drugą część tego eseju zatytułowałam „Strzeż się litości!”. Cóż litość ma tu do rzeczy? Jedną z najbardziej niebezpiecznych funkcji tych wizerunków jest to, że rodzą wyobrażenie, jakoby kobiety te czekały na wybawienie – które mamy przynieść im my, bądź nasze rządy.
Po raz pierwszy pomyślałam w ten sposób, gdy wiele lat temu natknęłam się na sprawozdanie z prezbiteriańskiej kobiecej konferencji misyjnej zorganizowanej w Kairze w 1906 r. Był to zbiór tekstów poświęconych trudnemu położeniu mahometanki (jak ją wówczas nazywano) w krajach od Egiptu po Indonezję. Szczegółowo opisywano jej małżeństwo bez miłości, ignorancję, podporządkowanie regułom poligamii, odosobnienie, a także zasłonę jako symboliczny dowód jej niskiego statusu. We wprowadzeniu do tej książki [6] redaktorka Annie Van Sommer, wypowiadająca się w imieniu swoich koleżanek-misjonarek (i, rzecz jasna, apelując o wsparcie finansowe dla ich dobrych uczynków), wyjaśnia: „Ta książka, w której opowiada się smutną i powtarzającą się historię zła i ucisku, to oskarżenie i apel (...) Apel do chrześcijanek o naprawę tego zła i rozświetlenie mroków przez poświęcenie i służbę”. Dalej pisze: „Niektóre z nas zdają sobie sprawę, jak wiele miłości i litości od kobiet z ziem chrześcijańskich potrzeba, aby szukać i zbawić [7] kobiety Islamu – cierpiące, potrzebujące i pogrążone w grzechu. Nie zdajemy sobie sprawy z ogromu tej potrzeby, dopóki ktoś nam o tym nie opowie; nie odnajdziemy ich, dopóki nie usłyszymy ich krzyku”. Chrześcijanki na Zachodzie były zatem przekonane, że wypowiadają to, czego muzułmanki nie są w stanie wyrazić bądź pozwalają usłyszeć zdławione głosy „innych” – w służbie zbawienia chrześcijańskiego. A działo się to w czasach wiktoriańskich, gdy kobiety nie miały prawa głosu, w przestrzeni publicznej zjawiały się niezwykle rzadko, a w domu miały być aniołami. Misjonarki były zazwyczaj odważne i niezależne, choć często wyjeżdżały w charakterze żon.
Zasmucający jest fakt, że echo tej retoryki pobrzmiewa we współczesnych liberalno-feministycznych rozważaniach dotyczących kobiet na całym świecie. Dość wspomnieć amerykańską organizację Feminist Majority z jej kampanią na rzecz afgańskich kobiet lub szerszy dyskurs dotyczący praw człowieka w stosunku do kobiet. Podobnie jak wspomniane misjonarki, liberalne feministki odczuwają dojmującą potrzebę wypowiadania się w imieniu Afganek czy innych muzułmanek w języku praw kobiet czy praw człowieka. Uważają się za oświeconą grupę, która ma wizję i wolność, wszędzie na świecie może pomóc cierpiącym kobietom w uzyskaniu należnych praw i wyrwać je z rąk mężczyzn bądź uwolnić od ucisku tradycji religijnej.
Taka konstrukcja – kobieta jako byt potrzebujący litości i czekający na wybawienie – implikuje nie tylko to, że chce się ją wybawić od czegoś, lecz także, że ma to być wybawienie dla czegoś, dla innego świata i systemu. Ile przemocy może wymagać takie przeobrażenie? Na podstawie jakich przesłanek sądzimy, iż to, dla czego chcemy je wybawić, w jakikolwiek sposób przewyższa to, w czym żyją? Wszelkie projekty wybawiania innych kobiet opierają się na zachodnim poczuciu wyższości – i jednocześnie je potęgują. To wszystko pachnie protekcjonalną arogancją, która we mnie – jako antropolożce wrażliwej na odmienne style życia – budzi niesmak. Dużo czasu spędziłam wśród rozmaitych grup muzułmanek i mam jakieś pojęcie o tym, jak one same siebie postrzegają i jak się cenią. Wiem też, że je podziwiam i kocham jako dzielne i bogate duchowo kobiety.
Należy zdać sobie sprawę, iż na tym świecie różne drogi prowadzą ku zmianie społecznej i nabrać do nich szacunku.
Można bowiem przyjąć rozmaite perspektywy, z których część podważa przekonanie o wyższości Zachodu. Dla przykładu, pewien cieszący się nie najlepszą sławą islamista rzucał w twarz Stanom Zjednoczonym następujące oskarżenie: „Jesteście narodem, który wykorzystuje kobiety jako towary konsumpcyjne lub narzędzia reklamy, nawołujące klientów do zakupu. Używacie tej płci do obsługi pasażerów, gości i obcych, po to, aby zwiększać swoje zyski. A potem rozprawiacie, jak drogie jest waszym sercom wyzwolenie kobiet (...). Jesteście narodem, który praktykuje handel seksem we wszystkich jego – bezpośrednich i pośrednich – formach. Na nim opiera się potęga wielkich korporacji i całego establishmentu – a nosi to nazwę sztuki, rozrywki, turystyki, wolności bądź jakiekolwiek inne oszukańcze miano, które jesteście w stanie mu przypisać [8]. Bardziej umiarkowani apologeci muzułmańscy również bronią islamu przed padającym z Zachodu oskarżeniem o seksizm. W nowych studiach nad islamem [9] znalazł się rozdział zatytułowany „Islam jest seksistowski”, gdzie w 28 punktach zarzut ten obalono, wyjaśniając wersety koraniczne i opisując stanowisko proroka Mahometa w rozmaitych kwestiach dotyczących statusu kobiety. Autor zwraca też uwagę na to, jak późno w niektórych państwach europejskich kobiety uzyskały prawo głosu (np. Szwajcaria – 1971 r.) i na to, ile kobiet sprawowało najwyższe urzędy w państwach islamskich, zajmując fotel prezydenta bądź premiera (5 kobiet w Pakistanie, Bangladeszu, Turcji i Indonezji), podczas gdy dotychczas żadna kobieta nie została prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Czy to, co obrońcy islamu określają jako seksualną eksploatację kobiet bądź brak dostępu do władzy państwowej, jest powodem do litości nad Amerykankami czy Europejkami? Dla nas brzmi to absurdalnie. Potrafimy odpierać te zarzuty na milion sposobów. Jeśli nawet krytycznie odnosimy się do traktowania kobiet w Europie czy w USA, jeśli nawet mówimy o zjawisku szklanego sufitu, które uniemożliwia specjalistkom osiągnięcie najwyższych stanowisk (te bowiem zarezerwowane są dla mężczyzn), jeśli dostrzegamy, że w tym systemie ogromna liczba gospodarstw domowych, w których funkcję głowy rodziny pełni kobieta, sytuuje się poniżej granicy ubóstwa i jeśli nawet zwracamy uwagę na ogromną liczbę gwałtów, przypadków molestowania seksualnego czy wykorzystywania kobiet w reklamach – w żadnym razie nie uważamy tych zjawisk za odbicie opresywnego charakteru naszej kultury, ani za powód do potępienia chrześcijaństwa jako panującej tradycji religijnej. Wiemy, że przyczyny tego stanu rzeczy są złożone, a niektórzy z nas angażują się, by go zmienić.
Co ciekawsze, kobiety w małżeństwie, gdy mąż je źle traktował, często dochodziły swoich „praw” – częściowo opartych na pewnej interpretacji prawa islamskiego i zwyczajowego, ale głównie wypływających z dojmującego poczucia sprawiedliwości, które wykształciły poprzez obserwację praktyki swojej społeczności, oraz z głęboko osadzonego przekonania o własnej wartości i doniosłości swoich obowiązków.
Wszelkie nasze wybory są kształtowane przez dyskursy, położenie społeczne, konfiguracje geopolityczne i nierówność sił w historycznie i lokalnie swoistych przestrzeniach. Ci, dla których wartości religijne są czymś ważnym, traktują je jak ideał, do którego należy dążyć, a nie jak przymus.
Wprawdzie żyją we własnych realiach, ale tak czy inaczej są ukształtowane poprzez układ wzajemnych powiązań między różnymi częściami świata, które dziś popularny dyskurs cywilizacyjny określa jako Zachód i nie-Zachód, świat judeochrześcijański i muzułmański. Wiele dzisiejszych różnic to wytwory nie odmiennych, lecz splecionych ze sobą historii, interakcji w epoce wypraw krzyżowych, kolonializmu czy globalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych.
Można pragnąć dla kobiet sprawiedliwości, ale czy jesteśmy w stanie zaakceptować to, że mogą istnieć rozmaite idee sprawiedliwości, a różne kobiety mogą wybrać przyszłość inną niż ta, którą my uważamy za najlepszą? I że wybory, przed którymi stoją, to wynik sytuacji, w których znalazły się przy naszym przemożnym udziale? Mój wniosek jest taki, że jeżeli interesuje nas sytuacja kobiet, które nie należą do białej zachodniej klasy średniej, nie powinniśmy się zajmować kwestią zasłon ani wołać o wybawienie, lecz zająć się tym, co robić, by świat stał się bardziej sprawiedliwy. Mój postulat poszanowania różnicy nie jest tym samym, co stanowisko relatywizmu kulturowego – zgodnie z którym wszystko, co się dzieje bądź stanowi element jakiejś kultury, należy zostawić w spokoju – bo nie uwalnia nas, ludzi żyjących w uprzywilejowanej i panującej części świata, od pytania o naszą odpowiedzialność za sytuację, w której znaleźli się inni i za stojące przed nimi wybory.
Islamskie ruchy fundamentalistyczne wyrosły przecież w świecie ukształtowanym przez ingerencje mocarstw zachodnich w życie mieszkańców Bliskiego Wschodu. Pewne najbardziej konserwatywne i opresywne wobec kobiet ruchy rozwinęły się na skutek interwencji Zachodu – np. CIA wpompowała 3 miliardy dolarów w radykalne ruchy w Afganistanie, mające obalić marksistowski rząd. Ten zaś przeprowadzał intensywną modernizację, której element stanowiła edukacja kobiet na skalę masową.
- Por. L. Abu-Lughod, „Do Muslim Women Need Saving? Reflections on Cultural Relativism and its Others”, American Anthropologist, t. 104 nr 3, 2002, s. 783-790; Ch. Hirschkind, S. Mahmood, „Feminism, the Taliban, and Politics of Counter-Insurgency”, Anthropological Quarterly, t. 75 nr 2, 2002, s. 339-354.
- E.W. Said, Orientalizm, Warszawa, PWN 1993.
- M. Alloula, The Colonial Harem, Minneapolis, University of Minnesota Press 1986.
- H. Papanek, „Purdah in Pakistan: Seclusion and Modern Occupations for Women”, H. Papanek, G. Minault (red.), Separate Worlds, Columbus, South Asia Books 1982, s. 190-216.
- S. Mahmood, Politics of Piety, Princeton, Princeton University Press 2005.
- A. Van Sommer, S.W. Zwemer, Our Moslem Sisters: A Cry of Need from Lands of Darkness Interpreted by Those Who Heard It, Nowy Jork, The Young People’s Missionary Movement 1907.
- Nawiązanie do Ewangelii wg św. Łukasza – Łk, 19,10 – „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. Biblia Tysiąclecia, Poznań – Warszawa 1983, s. 1205.
- O. Bin Laden, Messages to the World: The Statements of Osama bin Laden, Londyn, Verso 2005, s. 166-68.
- M.Z. Husain, Global Studies: Islam and the Muslim World, Dubuque, McGraw Hill – Dushkin 2005, s. 61-62.
- L. Abu-Lughod, Writing Women's Worlds: Bedouin Stories, Berkley, University of California Press 1993.
- L. Abu-Lughod, Veiled Sentiments: Honor and Poetry in a Bedouin Society, Berkeley, University of California Press 1986.
- S.M. Okin, Is Multiculturalism Bad for Women?, Princeton, Princeton University Press 1999.
listopada 14, 2009
stosunek muzułmanów do innowierców
A przechodząc do rzeczy, chciałabym dowiedzieć się czegoś o etyce muzułmańskiej. Chodzi mi tu o czystą doktrynę, nie interpretację czy wprowadzanie zaleceń w czyn. Konkretnie mam na myśli traktowanie niemuzułmanów. Co na ten temat można znaleźć w Koranie, Sunnie, Szariacie? Z tego, co wiem, Lud Księgi, a już na pewno Muzułmanów należy traktować miłosiernie, jak najlepiej itp. Chociaż nie powiem, żeby czyny Mahometa za jego życia to potwierdzały;) Cóż, takie czasy były. A co z niewierzącymi, ateistami, hindusami, poganami, bałwochwalcami? Jakie przepisy odnośnie ich traktowania można znaleźć w świętych księgach? Wiem niestety, że jeden z łagodniejsyzch mówi, żeby nie mieć wśród niewiernych przyjaciół.
Po drugie: nieszczęsna walka z niewiernymi. Dżihad i tym podobne. Rozumiem, że jest to nieodpowiednia interpretacja słów Koranu. Ale niektóre fragmenty są jednoznacze. No a niestety czy można stwierdzić, że to tylko zła interpretacja, jeśli wyrazy nietolerancji wobec nie tylko niewiernych, ale także m.in. wyznawców chrześcijaństwa są zakrojone na tak szeroką skalę? Co tu dużo mówić, przestępstwa na tle religijnym chyba nigdzie nie osiągnęły takiego poziomu, jak ma to miejsce w świecie islamu.
Nie chodzi mi o rozpętanie burzy. Po prostu chciałabym otrzymać odpowiedź, która rozwiałaby moje wątpliwości. Z góry dziękuję.
A ja mam inne pytanko, na które warto odpowiedzieć po zgłębieniu biografii Proroka (pokój i błogosławieństwo Allaha z nim) i różnych relacji z tamtych czasów: Czy aby na pewno czyny Muhammada (pokój z nim) nie potwierdzały jego miłosierdzia?
To nikt inny jak Prorok Muhammad (pokój z nim) swoim zachowaniem dał nam przykład, że należy być dobrym i wyrozumiałym dla swych sąsiadów, nawet jeśli oni nie odpłacają nam tym samym; aby troszczyć się o chorych, bez względu na ich wyznanie; aby pomagać potrzebującym - nawet jeśli nie wyznają tej samej wiary - i dbać o więzy rodzinne, także z krewnymi nie będącymi muzułmanami. I tak można by wymieniać i wymieniać...
Co do "zakazu przyjaźni z muzułmanami" - taki wniosek można wysnuć, czytając przekład Koranu według Bielawskiego, który przetłumaczył słowo "aulija" - będące liczbą mnogą od słowa "łali", czyli "opiekun" - jako "przyjaciele". A oto tenże słynny werset:
{Niech wierzący nie biorą sobie za aulija (opiekunów) niewiernych, z pominięciem wiernych!} [Koran, 3:28]
Kto nie wierzy, niech spojrzy w oryginał Koranu – po arabsku.
Poza tym, Koran mówi także o miłości i miłosierdziu pomiędzy mężem a żoną, jednocześnie zezwalając muzułmaninowi na poślubienie niemuzułmanki (chrześcijanki, żydówki). I inne wyznanie nie może być powodem do gorszego jej traktowania – ma ona takie same prawa, w tym także do szacunku i miłości – jak żona będąca muzułmanką. To powinno także skłonić do myślenia…
Oczywiście zaraz padnie tu słynne „zabijajcie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie” dotyczące walki zbrojnej, która jest obwarowana wieloma warunkami, jak na przykład zakaz wszczynania walki, jeśli nas bądź naszej religii nie zwalczają, czy zakaz kontynuowania walki, jeśli przeciwnik jej zaprzestanie; zakaz zabijania osób niewinnych, cywili nie biorących udziału w walce, czy nawet niszczenia roślinności. Po prostu walka jest środkiem obrony. I nie jest to interpretacja – jest to żywcem wzięte z Koranu. Wystarczy samemu zerknąć :
{Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają, lecz nie bądźcie najeźdźcami. Zaprawdę; Bóg nie miłuje najeźdźców! I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili - Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! - Taka jest odpłata niewiernym! - Ale jeśli oni się powstrzymają... - zaprawdę, Bóg jest przebaczający, litościwy! I zwalczajcie ich, aż ustanie prześladowanie i religia będzie należeć do Boga. A jeśli oni się powstrzymają, to wyrzeknijcie się wrogości, oprócz wrogości przeciw niesprawiedliwym!} [Koran, 2:190-193]
Podobnie tutaj, mowa jest o niewiernych, którzy łamią zawarty wcześniej pakt o pokoju:
{A jeśli spotkasz się z nimi na wojnie, to postępuj z nimi w taki sposób, by rozproszyć tych, którzy znajdują się za nimi. Być może, oni się opamiętają! A jeśli naprawdę obawiasz się zdrady ze strony pewnych ludzi, to tak samo odrzuć ich przymierze. Zaprawdę, Bóg nie kocha zdrajców! I niech nie sądzą ci, którzy nie uwierzyli, że nas wyprzedzą. Oni przecież nie są zdolni niczego udaremnić! Przygotujcie przeciwko nim, ile możecie sił i oddziałów konnicy, którymi moglibyście przerazić wroga Boga i wroga waszego, jak również innych, którzy są poza nimi, a których wy nie znacie. Bóg ich zna! A to, co wy rozdajecie na drodze Boga, to zostanie wam w pełni oddane i nie doznacie niesprawiedliwości. A jeśli oni skłonią się do pokoju, to i ty się ku niemu skłoń i zaufaj Bogu! Zaprawdę, On jest Słyszący, Wszechwiedzący!} [Koran 57:61]
Dżihad to mocno nadużywane słowo w świecie Zachodu. Tłumaczy się je jako „święta wojna”, co jest zupełnie niezgodne z prawdą. Co dokładnie oznacza słowo „dżihad” i jak się przejawia mogliśmy już przeczytać TUTAJ.
Tak że ja bym tu była ostrożna z wypowiadaniem stwierdzeń – jak to robią niektórzy – iż muzułmanie na przykład „zobowiązani” są walczyć przeciw niewiernym – ot tak, dla zasady. Koran mówi sam za siebie. Wystarczy przeczytać cały fragment, a nie wyrwać jeden werset z kontekstu i dowodzić na jego podstawie, jak to islam zaleca agresję bądź nienawiść wobec innowierców. I nie ma tu znaczenia do jakiej religii agresor przynależy, czy jest spośród Ludu Księgi, czy ateistą, buddystą, itp. – po prostu zwalcza nas – my nie stoimy biernie, lecz walczymy. Warto też przypomnieć, że za czasów Proroka Muhammada (pokój z nim) przeciwnicy nie ograniczali się jedynie do rzucania przykrych słów i oszczerstw, ale także torturowali i zabijali muzułmanów tylko dlatego, że ci wyznawali islam. Próbowano nawet zabić Proroka (pokój z nim). Zmuszono wyznawców islamu do emigracji – opuszczenia swoich domów, rodzin, często całych majątków, aby tylko mogli ocalić życie. Lecz ostatecznie Prorok (pokój z nim) powrócił do Mekki wraz z innymi emigrantami. Mieszkańcy wiedzieli wówczas, że nie mają żadnych szans przeciwstawić się im… Mekka została zdobyta bez przelewu krwi. Muzułmanie mogli wtedy bez problemu zemścić się na swych wrogach, przez których tyle wycierpieli. A co zrobił Prorok (pokój z nim)? Przebaczył im i pozostawił w spokoju… To w ten sposób pozyskał wielu wielu nowych wiernych, których takie a nie inne zachowanie skłoniło do refleksji i chęci poznania islamu.
Czy to naprawdę stoi w sprzeczności z okazywaniem miłosierdzia?
Bardzo często stwierdzenia zawarte w Koranie, które mówią o karze dla złoczyńców i osób niewiernych (zaznaczmy – karze w życiu przyszłym) także określane są, jako „szerzenie nienawiści do niewiernych”. Czy słowa Allaha:
{Zaprawdę, tym, którzy nie uwierzyli, nie pomogą nic wobec Boga ani ich majątki, ani ich dzieci! Oni będą paliwem dla ognia!} [Koran 3:10]bądź
{Tych, którzy nie uwierzyli, ukarzę karą straszną na tym świecie i w życiu ostatecznym; i oni nie będą mieli pomocników.} [Koran 3:56]
naprawdę są zachętą do nienawiści? Czyż w innych religiach nie ma przekazów, w których Bóg ostrzega ludzi przed karą – zarówno w tym życiu (ileż miast i ludów Bóg ze względu na ich grzeszność wytracił), jak i w przyszłym (Piekło jest powszechnie znane także w innych religiach)? Jak się to ma do relacji międzyludzkich?
Oto inne z wersetów Koranu, także podane bez jakichkolwiek interpretacji - niech przemówią same za siebie:
{Bóg nie zabrania wam, abyście byli dobrzy i sprawiedliwi względem tych, którzy was nie zwalczali z powodu religii ani nie wypędzali was z waszych domostw. Zaprawdę, Bóg miłuje ludzi sprawiedliwych. Bóg zabrania wam tylko, abyście sobie brali za przyjaciół tych, którzy was zwalczali z powodu religii i którzy was wypędzali z waszych domostw, i którzy pomagali przy wypędzaniu was. Ci, którzy ich biorą za przyjaciół, są ludźmi niesprawiedliwymi.} [Koran, 60:8-9]
{A jeśli oni będą jednak próbowali zmusić cię, żebyś Mi (Bogu) dodawał współtowarzyszy - o czym nie masz żadnej wiedzy - to nie słuchaj ich! Jednak zachowuj się w stosunku do nich na tym świecie w sposób godny!} [Koran 31:15]
{Słudzy Miłosiernego: ci, którzy chodzą po ziemi skromnie i kiedy ludzie nieświadomi zwracają się do nich, to (oni) mówią: "Pokój!"} [Koran 25:63]
listopada 13, 2009
człowiek, który mnie obraża,
może być tylko jednym z dwóch, wśród których nie ma miejsca dla trzeciego: albo jest kłamcą, albo mówi prawdę. Jeśli kłamie, Bóg z pewnością szybko przyniesie mi zwycięstwo nad nim za pomocą jego własnych słów. Postępując jak wszyscy kłamcy, będzie mi przypisywał rzeczy nieprawdziwe, dzięki czemu wszyscy słuchający poznają kłamstwo, albo od razu, albo po chwili zastanowienia się nad tym, co on powiedział.
Jeśli zaś będzie mówił prawdę, nie uniknie jednej z trzech sytuacji:
Słuchacze uznają, że byłem jego wspólnikiem, a przy tym obdarzyłem go pełnym zaufaniem i wiarą. Wszyscy powiedzą, że jest to najgorszy, najpodlejszy i najwstrętniejszy z ludzi.
Może też ganić mnie za wadę, która w rzeczywistości nie jest wadą. Wtedy będzie to człowiek głupi, któremu należy się nagana, on sam nie powinien nikogo karcić.
Wreszcie może mnie ganić za jakąś prawdziwą wadę, którą poznał i chce mnie przed nią ostrzec. Jeśli czyni to szczerze, wówczas bardziej niż on będę zasługiwał na naganę i powinienem bardziej się gniewać na siebie samego niż on na mnie.
listopada 10, 2009
Egipt nie chce, by kobiety zasłaniały twarz
- Natychmiast zdejmij to z buzi, nie wiesz, że nikab [muzułmańska chusta zasłaniająca twarz] nie ma nic wspólnego z islamem? - zbeształ w zeszłym tygodniu kilkunastoletnią uczennicę szejk Said Muhammad Tantawi, jeden z największych autorytetów świata islamu, szef kairskiego uniwersytetu Al Azhar.
Nie pomogło tłumaczenie, że dziewczynka na co dzień w klasie odsłania twarz, a chustę założyła specjalnie na przyjście czcigodnego szejka. Od poirytowanego duchownego usłyszała, by nigdy nie zakładała nikabu i przestała się wymądrzać, bo Tantawi zna się na sprawach islamu dużo lepiej niż uczennica i jej rodzice.
Na koniec szejk zapowiedział, że lada dzień wyda fatwę, w której raz na zawsze zakaże zasłaniania twarzy uczennicom i studentkom w szkołach i uczelniach powiązanych z Al Azharem, a policjanci pilnujący wejść na uczelnie dostali już rozkaz niewpuszczania kobiet z zasłoniętymi twarzami.
Pomysł szejka to kolejny etap walki egipskich władz z rosnącą ich zdaniem radykalizacją muzułmanów. Tydzień wcześniej podobną propozycję przedstawił minister edukacji Hani Hilal, który zapowiedział, że kobiety zasłaniające twarz nie będą wpuszczane na państwowe uniwersytety i na teren akademików.
Minister i szejk swoimi rewelacjami wywołali w Egipcie prawdziwą burzę. Po obu wypowiedziach pod uczelniami protestowały tłumy studentek oburzonych "rażącym naruszaniem swobód religijnych i obyczajowych".
- Nie może być tak, że kobiety zasłaniające twarz są postrzegane jako ekstremistki i nie mogą korzystać z pełni praw! - oburza się Hossam Bagat z Egipskiej Inicjatywy Praw Osobistych.
Także deputowany z Bractwa Muzułmańskiego Hamdi Hasan nazwał decyzję Tantawiego "kompletnie nieodpowiedzialną" i wezwał go do rezygnacji. - Jeśli kobiety nie mogą nosić religijnych ubrań w religijnej instytucji, to gdzie w takim razie mają je nosić? - oburza się.
Jednak Abd al Mati Bajumi, inny naukowiec z Al-Azhar, obiecuje, że uniwersytet poprze ewentualną fatwę Tantawiego: - Wszyscy zgadzamy się, że nikab nie jest wymogiem religijnym. Talibowie zmusili kobiety do zasłaniania twarzy, a teraz to zjawisko się rozprzestrzenia i najwyższy czas je powstrzymać.
Nie wiadomo, czy nowe zasady uda się wprowadzić w życie. Ogłoszony w zeszłym roku zakaz zasłaniania twarzy przez pielęgniarki nigdy nie został wdrożony. Kiedy nosząca nikab kobieta nie została wpuszczona do biblioteki Amerykańskiego Uniwersytetu w Kairze, pozwała uczelnię i proces wygrała. Sąd najwyższy zdecydował, że całkowity zakaz noszenia nikabu jest niezgodny z egipską konstytucją.
Chociaż zdecydowana większość Egipcjanek zasłania włosy, do tej pory niewiele nosiło nikab, który jest najbardziej popularny w krajach Zatoki Perskiej. Większość autorytetów świata islamu przyznaje, że zasłona nie jest wymogiem religijnym, ale raczej nawiązaniem do przedmuzułmańskich tradycji starożytnego Wschodu.
listopada 07, 2009
zmieniłam wiarę
listopada 04, 2009
wycieczka do meczetu
Panie Tomaszu - pamietać przede wszystkim żeby wejśc wejściem dla mężczyzn, a nie kobiet :). Jesli chodzi o strój, to wypadałoby żeby były to najlepiej długie spodnie plus koszula/koszulka, sweter wedle uznania (raczej bez podobizn istot żywych). Proszę pamietać o zdjęciu obuwia - jeśli obawia się Pan, że nie odnajdzie później to można zabrać ze sobą w torebce. Jesli chodzi o zachowanie to raczej normalnie - należałoby powiedzieć osobie odpowiedzialnej za meczet ze chce się zobaczyć/zwiedzić i upewnić się, czy to bedzie pora modlitwy czy nie, wtedy bowiem obowiązuje cisza. Pytać też w zasadzie można o wszytko - byle kulturalnie i nie wkraczajac za bardzo w sferę prywatności rozmówcy. Na powitanie można podać dłoń (tylko mężczyźnie), powiedzieć 'hallo/good morning' (itp.), ewentualnie 'salam alaikum', jesli wie się co oznacza i jaki ma sens, ale wtedy należy od razu zaznaczyć, ze jest się niemuzułmaninem i w jakim celu przyszło.