Najważniejsza różnica pomiędzy bankiem w klasycznym ujęciu, a bankiem islamskim jest taka, że banki islamskie nie mogą czerpać zysków z obrotu pieniędzmi, podczas kiedy zachodnie właśnie na tym pieniądze zarabiają.
Rozmowa z Brianem Kettellem, byłym doradcą ekonomicznym Banku Centralnego Bahrainu, wykładowcą bankowości islamskiej na brytyjskich uczelniach ekonomicznych oraz autorem wielu bestsellerów poświęconych tej odmianie usług finansowych.
Paweł Pietkun: Zajmuję się bankowością - jako dziennikarz - już od wielu lat. Dotychczas definicja banków wydawała mi się prosta: bank prowadzi rachunki, pomaga w inwestowaniu, udziela kredytów klientom detalicznym i korporacyjnym - oczywiście w dużym skrócie. Tak właśnie na instytucję banku patrzy przeciętny obywatel Polski, czy na przykład Brytyjczyk. Tymczasem pan przekonuje, że bank może być zupełnie odmienną instytucją, z czym trudno mi się pogodzić. Jakie są różnice między bankowością islamską, a tą rozumianą w sposób zachodni?
Brian Kettell: Musimy skupić się na chwilę na islamie, który jest bardzo przejrzystą, precyzyjną i wymagającą religią. Religią, w której obowiązuje prawo pozostawione przez Mahometa, odnaleźć je można w Koranie albo w tradycji, czyli hadisach i sunnach. Koran reguluje wszystkie aspekty życia jednostki i społeczności. Od sfery prywatnej, przez rozwój duchowy, prowadzenie wojen, a na gospodarce kończąc. Przy czym część szariatu, czyli prawa koranicznego, poświęcona gospodarce, mówi bardzo precyzyjnie czym bank powinien być, a czym nie.
Najważniejsza różnica pomiędzy bankiem w klasycznym ujęciu, a bankiem islamskim jest taka, że banki islamskie nie mogą czerpać zysków z obrotu pieniędzmi, podczas kiedy zachodnie właśnie na tym pieniądze zarabiają. Odsetki i oprocentowanie są literalnie zabronione, więc kreacja długu kredytowego nie wchodzi w rachubę. Banki mogą jedynie zarabiać na produkcji dóbr i udziale w zyskach z ich sprzedaży - to w przypadku kredytowania działalności gospodarczej.
Pieniądze są więc inwestowane wprost, z pominięciem działań spekulacyjnych. Arabowie mają swoje podstawowe produkty bankowe - mudaraba, musharaka, murabaha, idjara i kard hasan (mając styczność z bankowością islamską warto choćby tylko znać te terminy; dotyczą one sposobu finansowania inwestycji przez banki i ich udziału w tych inwestycjach) - według których umowy są sporządzane w taki sposób, żeby nie naruszyć zakazu uprawiania lichwy.
Nie oznacza to wcale, że bank omija ten zakaz, choć mieszkaniec Zachodu może tak właśnie to sobie wyobrażać widząc karty kredytowe wystawiane przez banki arabskie, udzielane przez nie kredyty inwestycyjne, czy - dla klientów detalicznych - konsumpcyjne albo hipoteczne.
No dobrze. Ale przecież ideą bankowości jest zarabianie pieniędzy, a precyzyjnie rzecz ujmując zarabianie pieniędzy na sprzedaży pieniądza. Zgodzi się pan ze mną?
To jest konwencjonalna, zachodnia definicja bankowości. Tymczasem w islamie, według szariatu, bank jest taką organizacją, która ma odpowiadać za wspieranie rozwoju lokalnej społeczności i jej członków. W tym kontekście działalność bankowa jako taka jest dopóty uzasadniona i akceptowana, dopóki przyczynia się do wzrostu zasobności i rozwoju społeczności. Koraniczne zakazy nie akceptują banków, które funkcjonują wyłącznie po to, aby przynosić zyski właścicielom, czy też aby wspierać takie czy inne grupy interesów. Taka działalność jest wprost zakazana.
I dlatego islamskie banki nie udzielają pożyczek partiom politycznym, ale również przemysłowcom zajmującym się handlem bronią, produkcją alkoholu czy nikotyny. Nie wspierają również żadnych działań, które w sposób bezpośredni zajmują się kontrolą urodzeń, czyli producentów środków antykoncepcyjnych czy kliniki zapłodnień in vitro. Proszę mi wierzyć, że bardzo starannie oceniają każdy wniosek o kredyt, pod względem nie tylko stopy zwrotu z inwestycji, ale również pod względem moralnym.
Czy aby na pewno? Przecież angażują się finansowo w przedsięwzięcia dotyczące broni, armii. Organizacje terrorystyczne otrzymują finansowanie, a te pieniądze nie biorą się znikąd.
Zapewniam, że islamskie banki nie finansują bezpośrednio ani zakupu broni, ani - w żadnej innej formie - przemysłu zbrojeniowego. Nie oznacza to oczywiście, że nie robią tego rządy krajów islamskich, bo rządy nie mają z tym problemów. Mówimy jednak o bankowości jako takiej. Bank, który choć w drobnej części zaangażowałby się w taką działalność, przestałby być bankiem i de facto przestałby istnieć. Zakazy koraniczne są w finansach islamskich bardzo ostro przestrzegane. Dotyczy to również stosunku do klienta.
Bank działający w oparciu o szariat operuje rzeczywistym kapitałem pochodzącym z depozytów. Oznacza to, że klient banku ponosi rzeczywiste ryzyko, które daje mu prawo do udziału w osiągniętym zysku. Zysku, którego wielkość nie jest wcześniej znana - określenie oprocentowania depozytu z góry oznaczałoby lichwę, więc islamskie banki dzielą się zyskiem wypracowanym z gospodarowania pieniędzmi. Klient i bank solidarnie dzielą między sobą w taki sam sposób zyski, ryzyko straty oraz samą stratę. Przy czym w przypadku bankowości islamskiej rzeczywiście można mówić o równości stron.
Banki respektują umowy, które wcześniej są oceniane pod kątem prawa koranicznego. Co więcej - respektują również ustne umowy z klientami. Dając im tę podstawową gwarancję, że nie zarabiają na jakiejkolwiek działalności wprost zabronionej w Koranie.
Co się jednak dzieje, jeśli bank islamski kupi pakiet akcji - wszystko jedno czy to pakiet większościowy, czy mniejszościowy - banku zachodniego, który jest - pośrednio lub bezpośrednio - zaangażowany w handel bronią? Albo banku, który finansuje produkcję pornografii, czy kredytuje gorzelnię?
To nie jest możliwe. W tym momencie musimy wspomnieć o kolejnym zakazie - banki nie mogą kupować udziałów w zachodnich instytucjach finansowych. Inwestor islamski nie może zaangażować się finansowo na przykład w Citibank. Właśnie dlatego, że zachodnie banki zajmują się zarabianiem pieniędzy poprzez udzielanie pożyczek i kredytów. To, czy te kredyty są wykorzystywane przeciwko ludzkości (mówimy o tej najbardziej elementarnej płaszczyźnie) czy nie - nie ma już aż takiego znaczenia.
Teraz czas na kolejny zakaz szariatu - zabronione jest wprost obracanie niematerialnym towarem. Dzięki temu w warunkach arabskich niemożliwa byłaby afera związana z instrumentami pochodnymi, jak to miało niedawno miejsce w Polsce i świecie. Podobnie ma się sprawa z inwestowaniem w akcje - mogą je kupować, ale tylko pod warunkiem, że będą czerpać faktycznie zyski z działalności gospodarczej prowadzonej przez spółkę akcyjną.
Takie działania - unikanie angażowania się w operacje finansowe, w których jest klient kupujący pieniądze, czy też obietnicę pieniędzy - wydają się chronić islamskie banki przed kryzysami.
Dokładnie tak. Islamskie banki nie rezygnują oczywiście z podstawowych i popularnych produktów, które mogą się przyczynić do kłopotów każdej instytucji finansowej. Wystawiają i obsługują na przykład karty kredytowe. Ale z powodu ograniczenia wynikającego ze szczególnego prawa, któremu podlegają, nie mogą się angażować w produkty bankowe w taki sposób, w jaki robiły to na przykład Lehman Brothers, AIG, czy inne wielkie zachodnie banki. Banki arabskie mają zabronione inwestowanie w sposób, który może być uznany za spekulację oraz w produkty, które są oferowane przez nieislamskie instytucje finansowe.
Jest sławny hadis, w którym prorok Mahomet mówi: "nie sprzedawaj tego, czego nie jesteś właścicielem", co w tamtejszej bankowości oznacza, że skoro przyszłość jest dla ludzi nieznana, nie można sprzedawać produktu inwestycyjnego z zyskiem, który będzie z góry określony. Prawo islamskie tak naprawdę chroni inwestorów przed niepewnymi, a nawet niebezpiecznymi inwestycjami.
W pewnym sensie możemy tu mówić o przewadze islamskiego modelu bankowości nad tym, co proponuje Zachód. Przewadze, która - co trudno przyznać zachodniemu ekonomiście - wynika z przestrzegania ostrych zasad moralnych. Oprócz warunków, o których mówiłem wcześniej, banki islamskie odgrywają ogromną rolę także na innych płaszczyznach - zachęcają wyznawców Proroka do brania czynnego udziału w obrocie gospodarczym oraz dzięki własnemu zrównoważonemu stosunkowi aktywów do pasywów, stabilizują narodowe gospodarki.
To oznacza jednak, że islamski sektor bankowy nie może inwestować w krajach cywilizacji zachodniej.
Ależ nic podobnego! Po pierwsze, islamscy inwestorzy angażują się kapitałowo w każdą inwestycję, która pozwoli im precyzyjnie trzymać się zasad ustanowionych przez islam. Po drugie, zaangażowanie w sektorze bankowym innego kraju jest czymś zupełnie odmiennym niż spekulacyjne kupowanie udziałów w tym banku. Tak naprawdę jakakolwiek firma, bez względu na to skąd, jeśli formalnie zajmuje się działalnością, która teoretycznie jest akceptowalna przez muzułmanów, może zostać przez nich kupiona.
To - jak uważam - wiadomość doskonale czytelna dla zarządów spółek, które będą poszukiwały finansowania właśnie wśród banków islamskich - muszą być w porządku nie tylko księgowo, ale również moralnie. Moralnie na sposób rozumiany przez świat arabski.
Rozmowa z Brianem Kettellem, byłym doradcą ekonomicznym Banku Centralnego Bahrainu, wykładowcą bankowości islamskiej na brytyjskich uczelniach ekonomicznych oraz autorem wielu bestsellerów poświęconych tej odmianie usług finansowych.
Paweł Pietkun: Zajmuję się bankowością - jako dziennikarz - już od wielu lat. Dotychczas definicja banków wydawała mi się prosta: bank prowadzi rachunki, pomaga w inwestowaniu, udziela kredytów klientom detalicznym i korporacyjnym - oczywiście w dużym skrócie. Tak właśnie na instytucję banku patrzy przeciętny obywatel Polski, czy na przykład Brytyjczyk. Tymczasem pan przekonuje, że bank może być zupełnie odmienną instytucją, z czym trudno mi się pogodzić. Jakie są różnice między bankowością islamską, a tą rozumianą w sposób zachodni?
Brian Kettell: Musimy skupić się na chwilę na islamie, który jest bardzo przejrzystą, precyzyjną i wymagającą religią. Religią, w której obowiązuje prawo pozostawione przez Mahometa, odnaleźć je można w Koranie albo w tradycji, czyli hadisach i sunnach. Koran reguluje wszystkie aspekty życia jednostki i społeczności. Od sfery prywatnej, przez rozwój duchowy, prowadzenie wojen, a na gospodarce kończąc. Przy czym część szariatu, czyli prawa koranicznego, poświęcona gospodarce, mówi bardzo precyzyjnie czym bank powinien być, a czym nie.
Najważniejsza różnica pomiędzy bankiem w klasycznym ujęciu, a bankiem islamskim jest taka, że banki islamskie nie mogą czerpać zysków z obrotu pieniędzmi, podczas kiedy zachodnie właśnie na tym pieniądze zarabiają. Odsetki i oprocentowanie są literalnie zabronione, więc kreacja długu kredytowego nie wchodzi w rachubę. Banki mogą jedynie zarabiać na produkcji dóbr i udziale w zyskach z ich sprzedaży - to w przypadku kredytowania działalności gospodarczej.
Pieniądze są więc inwestowane wprost, z pominięciem działań spekulacyjnych. Arabowie mają swoje podstawowe produkty bankowe - mudaraba, musharaka, murabaha, idjara i kard hasan (mając styczność z bankowością islamską warto choćby tylko znać te terminy; dotyczą one sposobu finansowania inwestycji przez banki i ich udziału w tych inwestycjach) - według których umowy są sporządzane w taki sposób, żeby nie naruszyć zakazu uprawiania lichwy.
Nie oznacza to wcale, że bank omija ten zakaz, choć mieszkaniec Zachodu może tak właśnie to sobie wyobrażać widząc karty kredytowe wystawiane przez banki arabskie, udzielane przez nie kredyty inwestycyjne, czy - dla klientów detalicznych - konsumpcyjne albo hipoteczne.
No dobrze. Ale przecież ideą bankowości jest zarabianie pieniędzy, a precyzyjnie rzecz ujmując zarabianie pieniędzy na sprzedaży pieniądza. Zgodzi się pan ze mną?
To jest konwencjonalna, zachodnia definicja bankowości. Tymczasem w islamie, według szariatu, bank jest taką organizacją, która ma odpowiadać za wspieranie rozwoju lokalnej społeczności i jej członków. W tym kontekście działalność bankowa jako taka jest dopóty uzasadniona i akceptowana, dopóki przyczynia się do wzrostu zasobności i rozwoju społeczności. Koraniczne zakazy nie akceptują banków, które funkcjonują wyłącznie po to, aby przynosić zyski właścicielom, czy też aby wspierać takie czy inne grupy interesów. Taka działalność jest wprost zakazana.
I dlatego islamskie banki nie udzielają pożyczek partiom politycznym, ale również przemysłowcom zajmującym się handlem bronią, produkcją alkoholu czy nikotyny. Nie wspierają również żadnych działań, które w sposób bezpośredni zajmują się kontrolą urodzeń, czyli producentów środków antykoncepcyjnych czy kliniki zapłodnień in vitro. Proszę mi wierzyć, że bardzo starannie oceniają każdy wniosek o kredyt, pod względem nie tylko stopy zwrotu z inwestycji, ale również pod względem moralnym.
Czy aby na pewno? Przecież angażują się finansowo w przedsięwzięcia dotyczące broni, armii. Organizacje terrorystyczne otrzymują finansowanie, a te pieniądze nie biorą się znikąd.
Zapewniam, że islamskie banki nie finansują bezpośrednio ani zakupu broni, ani - w żadnej innej formie - przemysłu zbrojeniowego. Nie oznacza to oczywiście, że nie robią tego rządy krajów islamskich, bo rządy nie mają z tym problemów. Mówimy jednak o bankowości jako takiej. Bank, który choć w drobnej części zaangażowałby się w taką działalność, przestałby być bankiem i de facto przestałby istnieć. Zakazy koraniczne są w finansach islamskich bardzo ostro przestrzegane. Dotyczy to również stosunku do klienta.
Bank działający w oparciu o szariat operuje rzeczywistym kapitałem pochodzącym z depozytów. Oznacza to, że klient banku ponosi rzeczywiste ryzyko, które daje mu prawo do udziału w osiągniętym zysku. Zysku, którego wielkość nie jest wcześniej znana - określenie oprocentowania depozytu z góry oznaczałoby lichwę, więc islamskie banki dzielą się zyskiem wypracowanym z gospodarowania pieniędzmi. Klient i bank solidarnie dzielą między sobą w taki sam sposób zyski, ryzyko straty oraz samą stratę. Przy czym w przypadku bankowości islamskiej rzeczywiście można mówić o równości stron.
Banki respektują umowy, które wcześniej są oceniane pod kątem prawa koranicznego. Co więcej - respektują również ustne umowy z klientami. Dając im tę podstawową gwarancję, że nie zarabiają na jakiejkolwiek działalności wprost zabronionej w Koranie.
Co się jednak dzieje, jeśli bank islamski kupi pakiet akcji - wszystko jedno czy to pakiet większościowy, czy mniejszościowy - banku zachodniego, który jest - pośrednio lub bezpośrednio - zaangażowany w handel bronią? Albo banku, który finansuje produkcję pornografii, czy kredytuje gorzelnię?
To nie jest możliwe. W tym momencie musimy wspomnieć o kolejnym zakazie - banki nie mogą kupować udziałów w zachodnich instytucjach finansowych. Inwestor islamski nie może zaangażować się finansowo na przykład w Citibank. Właśnie dlatego, że zachodnie banki zajmują się zarabianiem pieniędzy poprzez udzielanie pożyczek i kredytów. To, czy te kredyty są wykorzystywane przeciwko ludzkości (mówimy o tej najbardziej elementarnej płaszczyźnie) czy nie - nie ma już aż takiego znaczenia.
Teraz czas na kolejny zakaz szariatu - zabronione jest wprost obracanie niematerialnym towarem. Dzięki temu w warunkach arabskich niemożliwa byłaby afera związana z instrumentami pochodnymi, jak to miało niedawno miejsce w Polsce i świecie. Podobnie ma się sprawa z inwestowaniem w akcje - mogą je kupować, ale tylko pod warunkiem, że będą czerpać faktycznie zyski z działalności gospodarczej prowadzonej przez spółkę akcyjną.
Takie działania - unikanie angażowania się w operacje finansowe, w których jest klient kupujący pieniądze, czy też obietnicę pieniędzy - wydają się chronić islamskie banki przed kryzysami.
Dokładnie tak. Islamskie banki nie rezygnują oczywiście z podstawowych i popularnych produktów, które mogą się przyczynić do kłopotów każdej instytucji finansowej. Wystawiają i obsługują na przykład karty kredytowe. Ale z powodu ograniczenia wynikającego ze szczególnego prawa, któremu podlegają, nie mogą się angażować w produkty bankowe w taki sposób, w jaki robiły to na przykład Lehman Brothers, AIG, czy inne wielkie zachodnie banki. Banki arabskie mają zabronione inwestowanie w sposób, który może być uznany za spekulację oraz w produkty, które są oferowane przez nieislamskie instytucje finansowe.
Jest sławny hadis, w którym prorok Mahomet mówi: "nie sprzedawaj tego, czego nie jesteś właścicielem", co w tamtejszej bankowości oznacza, że skoro przyszłość jest dla ludzi nieznana, nie można sprzedawać produktu inwestycyjnego z zyskiem, który będzie z góry określony. Prawo islamskie tak naprawdę chroni inwestorów przed niepewnymi, a nawet niebezpiecznymi inwestycjami.
W pewnym sensie możemy tu mówić o przewadze islamskiego modelu bankowości nad tym, co proponuje Zachód. Przewadze, która - co trudno przyznać zachodniemu ekonomiście - wynika z przestrzegania ostrych zasad moralnych. Oprócz warunków, o których mówiłem wcześniej, banki islamskie odgrywają ogromną rolę także na innych płaszczyznach - zachęcają wyznawców Proroka do brania czynnego udziału w obrocie gospodarczym oraz dzięki własnemu zrównoważonemu stosunkowi aktywów do pasywów, stabilizują narodowe gospodarki.
To oznacza jednak, że islamski sektor bankowy nie może inwestować w krajach cywilizacji zachodniej.
Ależ nic podobnego! Po pierwsze, islamscy inwestorzy angażują się kapitałowo w każdą inwestycję, która pozwoli im precyzyjnie trzymać się zasad ustanowionych przez islam. Po drugie, zaangażowanie w sektorze bankowym innego kraju jest czymś zupełnie odmiennym niż spekulacyjne kupowanie udziałów w tym banku. Tak naprawdę jakakolwiek firma, bez względu na to skąd, jeśli formalnie zajmuje się działalnością, która teoretycznie jest akceptowalna przez muzułmanów, może zostać przez nich kupiona.
To - jak uważam - wiadomość doskonale czytelna dla zarządów spółek, które będą poszukiwały finansowania właśnie wśród banków islamskich - muszą być w porządku nie tylko księgowo, ale również moralnie. Moralnie na sposób rozumiany przez świat arabski.
Czy w takim razie rozwój bankowości islamskiej stanowi zagrożenie dla europejskiej bankowości? Myślę tu o dłuższej perspektywie.
Nie. Dzisiaj wielu mieszkańców Zachodu jest uzależnionych od swoich banków. Tymczasem wielu muzułmanów jest rzeczywistymi udziałowcami w zyskach wypracowywanych przez banki świadczące im usługi - nie myślę tu wcale o formalnych właścicielach banków, ale o klientach tych instytucji. Islam nie ma problemów z robieniem pieniędzy - jeśli jesteś bogaty, wręcz powinieneś powiększać swoje bogactwo.
Bóg cieszy się z tego, że je powiększasz, ale pod warunkiem, że nie robisz tego kosztem innych członków swojej społeczności. Dlatego z pewnością te banki znajdą sobie miejsce na europejskich rynkach. Ale równie pewnie mogę stwierdzić, że zachodnie banki na wielu płaszczyznach będą wiodły prym. Choć te arabskie mogą stać się z czasem drugą siłą w finansach.
Czy, pana zdaniem, unijni finansiści powinni przygotować się do starcia z nowym, zupełnie odmiennym spojrzeniem na finanse i bankowość?
Bankowość islamska jest na kontynencie dosyć nową ideą, choć, jak sądzę, wcale nie tak egzotyczną, jak mogłaby się wydawać. Jest obecna w Europie od przynajmniej 10 lat, z czego w ostatnich 5 latach zaczęła mocno się rozwijać.
Myślę, że w przyszłości będzie stanowić istotną alternatywę dla propozycji, które kierują do klientów banki zachodnie. I dlatego warto jest poznać zasady, na których się opiera. Tym bardziej, że z każdego kryzysu - w przeciwieństwie do banków w USA, Azji czy Unii Europejskiej - wychodzi obronną ręką, z jeszcze mocniejszym kapitałem.
Nie. Dzisiaj wielu mieszkańców Zachodu jest uzależnionych od swoich banków. Tymczasem wielu muzułmanów jest rzeczywistymi udziałowcami w zyskach wypracowywanych przez banki świadczące im usługi - nie myślę tu wcale o formalnych właścicielach banków, ale o klientach tych instytucji. Islam nie ma problemów z robieniem pieniędzy - jeśli jesteś bogaty, wręcz powinieneś powiększać swoje bogactwo.
Bóg cieszy się z tego, że je powiększasz, ale pod warunkiem, że nie robisz tego kosztem innych członków swojej społeczności. Dlatego z pewnością te banki znajdą sobie miejsce na europejskich rynkach. Ale równie pewnie mogę stwierdzić, że zachodnie banki na wielu płaszczyznach będą wiodły prym. Choć te arabskie mogą stać się z czasem drugą siłą w finansach.
Czy, pana zdaniem, unijni finansiści powinni przygotować się do starcia z nowym, zupełnie odmiennym spojrzeniem na finanse i bankowość?
Bankowość islamska jest na kontynencie dosyć nową ideą, choć, jak sądzę, wcale nie tak egzotyczną, jak mogłaby się wydawać. Jest obecna w Europie od przynajmniej 10 lat, z czego w ostatnich 5 latach zaczęła mocno się rozwijać.
Myślę, że w przyszłości będzie stanowić istotną alternatywę dla propozycji, które kierują do klientów banki zachodnie. I dlatego warto jest poznać zasady, na których się opiera. Tym bardziej, że z każdego kryzysu - w przeciwieństwie do banków w USA, Azji czy Unii Europejskiej - wychodzi obronną ręką, z jeszcze mocniejszym kapitałem.
Rozmawiał Paweł Pietkun
Dzień dobry,mam pytanie nie odnoszące sie akurat do banków.
OdpowiedzUsuńDotyczy kwestji konwersji i chciałabym sie dowiedzieć- pytanie czysto retoryczne- ale prosze się wczuć w daną sytuację. Co by się stało gdyby Pań dzieci- córki, synkowie zmienili wiarę, bądź zostali np. ateistami? Jak się powinno postepować w opinii muzułamanów w stosunku do ludzi, którzy zmienili wiarę.Czy nie wyrzekłyby się Panie swoich dzieci, czy jeżeli to możliwe mogłyby Panie zadać to samo pytanie swoim Mężom. Dziękuję i pozdrawiam Barbara
WESOŁYCH ŚWIĄT!
OdpowiedzUsuńWitam Pani Barbaro, temat juz byl poruszany wielokrotnie,ja nawet osobiscie odpowiadalam na identyczne pytanie,bardzo prosze przeszukac bloga. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń