- nagle przestaje palić, wręcz czuje się obrażony/a, kiedy znajomi próbują umówić się na piwo lub do dyskoteki;
- pewnego dnia wyrzuca wszystkie płyty i kasety z muzyką do śmieci i nagle nie toleruje wokół siebie muzyki; jedyne czego teraz słucha to jakaś arabska melodyjna „mantra”z Internetu;
- przestaje pić Coca-Cole i PEPSI, „bo to koncerny żydowskie”, mimo iż wcześniej były jego/jej ulubionymi napojami;
- przed zakupem jakiegokolwiek produktu spożywczego pół godziny studiuje skład w poszukiwaniu żelatyny i środków pochodzenia zwierzęcego;
- przestaje jeść całkowicie mięso, bądź kupuje je sobie oddzielnie w sklepie, do którego musi jechać na drugi koniec miasta;
- nie da się już z nią/nim „normalnie” rozmawiać, bo mówi tylko o islamie, Allahu, Proroku, Koranie; wszystko rozpatruje z punktu widzenia nowej religii i wg niej poucza i daje rady innym;
- wszystko postrzega w kategoriach białe-czarne, zło-dobro i sprawia wrażenie, że pozjadał/a wszystkie rozumy i zna Prawde absolutną; a w dziedzinie islamu i krajów arabskich jest ekspertem, mimo że te ostatnie zna jedynie z opowieści;
- ciągle egzaltuje się i rozwodzi nad pięknem jej/jego religii i chce wszystkich wokół nawrócić i przekonać do islamu, co staje się nie do zniesienia;
- pięć razy dziennie patrzy na zegarek, myje się w łazience, a potem odprawia dziwne modły na dywaniku zamknięta/y w pokoju; i wszystko podporządkowane jest tym godzinom;
- z jej/jego pokoju zniknęły plakaty piosenkarzy, figurki aniołków, postaci, zdjęcia, niektóre obrazy, a zastąpiły je inne z dziwnymi, zdobionymi szlaczkami, indyjsko-arabskie motywy; półki wypełniają teraz jedynie Koran, książki o tematyce religijnej i do nauki arabskiego;
- kiedy ktoś puka do drzwi, (konwertytka) zamiast otworzyć, biegnie do swojego pokoju, zamyka się w nim i czeka, aż otworzy ktoś inny; jeśli to sąsiadka, wychodzi; jeśli sąsiad - nie wyjdzie nawet żeby się przywitać;
- nagle staje się zaciekłym/ą orędownikiem/czką sprawy palestyńskiej, irackiej, czeczeńskiej, ciskając grzmoty w Izrael, żydowskie lobby i Stany Zjednoczone, mimo iż nigdy nie przejawiał/a cienia zainteresowania tym tematem;
- w rozmowie co krok wciska jakieś niezrozumiałe halalila, iszala, etc;
- ogólnie określeniem, którym najchętniej byś go określił/a to "fanatyk/czka".
Jeśli ktoś z Twoich znajomych, bliskich, brat, siostra, córka, syn, kuzyn/ka, przeszedł na islam i widzisz u niego/niej większość powyższych cech, to oto kilka pożytecznych informacji, dlaczego tak się dzieje i jak sobie z tym poradzić.
Osoba ta przechodzi teraz przez szybki a zarazem skomplikowany proces głębokich zmian w swojej tożsamości, osobowości, sposobie myślenia, życia, postrzegania świata, i zmiana ta będzie miała konsekwencje, mniejsze czy większe, w jego otoczeniu. Śpieszę z pocieszeniem, że będzie to również zmiana na lepsze :-) Będzie dotyczyć członków jej rodziny, których ogarnie dezorientacja, nie będą wiedzieli, co się dzieje, dlaczego, jak zareagować, poradzić sobie z tym. Musicie wiedzieć, że konwertyta właśnie odkrył Prawdę, nową, nieznaną sobie drogę, którą chce podążać i ponieważ wie, że podążenie nią to nie kwestia życia i śmierci, lecz raczej życia po śmierci ;-), pragnie, by inni, na których mu zależy, również nią podążyli. Bada nowe obszary wiedzy i praktyki, dowiadując się, kim, jakim powinien się na tej drodze stawać i potrzebuje akceptacji w tych zmianach, a akceptacji społecznej potrzebujemy zawsze najpierw ze strony najbliższych, przyjaciół. To dlatego tak dużo mówi o tym, co się w nim dzieje, co poznaje, czego się dowiaduje; czego również pragnie dla innych, których kocha. Teraz, przez jakiś czas, tylko to będzie zaprzątało jego myśli, słowa, e-maile, dopóki nie odnajdzie porządku w chaosie informacji, jakie przyjmuje, nie zwolni prędkości, z jaką zaczął swoją wędrówkę. Zanim sie po prostu w tym wszystkim sam nie odnajdzie i z rzeczy nowej stanie się to częścią codzienności.
Jak sobie z tym poradzić? Czy tak już zostanie? Na początek słowa otuchy: proszę się nie martwić, za kilka miesięcy twój, brat, siostra, córka, syn, przyjaciel/ciółka, znajomy/a, „znormalnieją”. Nie chcę przez to powiedzieć, że przestaną być muzułmanami, nie. Lecz pewne wyżej wymienione zjawiska staną się bardziej dyskretne, zelżą na sile, bądź całkowicie zanikną. Być może też po prostu się do nich przyzwyczaisz. Konwertyta zda sobie także z czasem sprawę, że nie wszystkim dane jest przyjęcie islamu i najlepiej mówić o nim, kiedy nas pytają, bez narzucania się; że zmiana, jaką przechodzi, nie jest do pojęcia przez innych, bo nie doświadczają jej w pierwszej osobie, trudno jest im za nią nadążyć i nie może tego od nich oczekiwać; że tak naprawdę bardzo mało wie, tak o islamie (choć może troszkę więcej od innych), jak o wszystkim, co z nim związane; odkryje, że ze znajomymi można się umówić na herbatę do spokojnej kawiarni i uczyć powoli siebie i innych nowych zasad rozmowy (wybierając tematy neutralne, ale życiowe, niekoniecznie związane z religią i Bliskim Wschodem ;-)); że kiedy mówi komuś: „Alhamdulillah” zapytany „Co słychać?”, to zdziwienie na twarzy rozmówcy wynika z tego, że ma prawo nie rozumieć i należy do niego mówić „po ludzku” ;-); i jeszcze wiele, wiele innych spraw, których nauczy nas czas i życie. Zaś przy odrobinie szczęścia, na początku drogi konwertyta natknie się na osoby, które przeszły przez ten sam proces, znają jego „pułapki” i pomogą mu/jej przejść przezeń w namniej bolesny sposób, a tym samym jego otoczeniu.
Teraz, jak zareagować? Zachować spokój i cierpliwość to sprawa pierwszorzędna –już wiesz, że to nie będzie trwało wiecznie ;-). Wysłuchaj nowego muzułmanina, dopóki możesz, a kiedy masz dość lub chcesz porozmawiać o czymś innym, zaproponuj, zmień temat; poszukaj asertywnej metody i powiedz, co myślisz. Im wcześniej konwertyta zda sobie sprawę, z jakim „problemem” zmagają się inni, mając z nim do czynienia, tym szybciej „ochłonie”, zmieni podejście. Za jakiś czas poznasz nową odsłonę tej osoby lepiej, tak jak ona sama, i powoli zapanuje spokój i ład, choć nowy, nie taki jak kiedyś, ale który razem zbudujecie, jeśli wam na sobie zależy :-).
Iman
PS. Powyższy wpis dedykuje mojemu starszemu bratu, który w swoim czasie jednym szczerym e-mailem uświadomił mi moje convertitis i pomógł "znormalnieć". Grzesiu, dziękuję Ci za cierpliwość i wytrwałość w budowaniu naszego nowego wspólnego ładu :-).
U mnie to inaczej przebiegało. Nie miałam takich "syndromów". :)
OdpowiedzUsuńsalam alaykum, hehe, swietne, mysle ze ekstra podsumowanie - z punktu widzenia "z boku". Myślę, że do wielu z "nas" da się coś dopasować...
OdpowiedzUsuńu mnie takze to tak nie przebiegalo, no moze poza podporzadkowaniem zycia porom modlitw i studiowanie skladow w poszukiwaniu zelatyny, ale szybko i moja mama zaczela studiowac sklady bo przekonala sie ze nie wie co naprawde je
OdpowiedzUsuńpoza tym moje zycie praktycznie sie nie zmienilo, a to poniewaz moja konwersja byla ukoronowaniem zmian w moim zyciu nie na odwrot (tzn cale moje zycie bylam taka a nie inna, znajomi muzulmanie mowili o mnie "muzulmanka" jeszcze gdy bylam nastolatka, a to dlatego ze juz wtedy wierzylam ze Muhammad saws i Jezus as byli prorokami a Koran to slowo Boze, tyle tylko ze ja sama siebie nie uwazalam za muzulmanke, uwazalam ze wyznaje "chrzescijanstwo pierwotne" czyli takie jakie glosil Jezus as, jak przestudiowalam islam okazalo sie ze to wlasnie to, w co juz od dawna wierze), moja przyjaciolka ze studiow jak dowiedziala sie ze wypowiedzialam szahade powiedziala ze wiedziala ze tak bedzie
:-) U kazdego inaczej, jasne, dlatego na samym poczatku powiedzialam "mogacy". Jak powiedziala OISLAMIE - do kazdego mozna cos dopasowac, moze sa tacy, ktorzy "chorowali", hehe, na wszystkie objawy. Chodzilo mi bardziej o wyolbrzymienie i widok "z boku" ;)
OdpowiedzUsuńJa niestety "przejawialam" sporo z tych syndromow. Dzis juz jest znacznie lepiej ;) Alhamdulillah!
Ja poza studiowaniem produktow spozywczych w polsce z niewiadomych powodow wszedzie musza pakowac wieprza (nawet do ciast) nie mialam syndromu, wiekszosc znajomych nawet nie wiedziala o konwersji pewno zauwazyli ze nie pije ale gadac mozna bylo ze mna jak zawsze, i daleka jestem od moralizowania i widzenia wszystkiego w czarno-bialych kolorach.Ale ciezko sie nie zgodzic ze u duzej liczby ludzi ten syndrom wystepuje i szczerze powiem sa oni nie do zniesienia nawet dla mnie muzulmanki
OdpowiedzUsuńgenialna notka:)
OdpowiedzUsuńwystarczy wejsc na pierwsze lepsze muzulmanskie forum zeby przekonac sie ze wieeeele osob przechodzi przez "syndrom neofity". mnie to nie przeszkadza, tylko czasem irytuje bo ni4ektorzy pzresadzaja....
pozdrawiam swietny blog!
pilotka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem chrzescijanka - hidzabi i od dawien dawna mowie 'jezeli Bog pozwoli' tam, gdzie muzulmanie mowia 'insza'Allah'. Ale odkrywam z przykroscia ze j. pol. zarowno jak i j. ang. sa raczej ubogie w wyrazeniach chwalacych Boga - typu 'Alhamdulillah', 'Subhanallah', 'masza'Allah'. A wiec sila rzeczy prywatnie jak (znowu!) cos spuscilam na podloge w kuchni, cos (znowu!) przelalam, cos (znowu!) spalilam... no wlasnie.
OdpowiedzUsuńKiedys przyznam sie, ze mialam to w zwyczaju w takich sytuacjach pozwolic sobie na przeklestwo. Ale wiedzac, ze musze sie w tej sprawie poprawic, to zaczelam mowic zamiast tego 'subhanallah'. Otoz teraz ostatnio bylam na polu i spadl mi komorka na chodnik. Oczywiscie caly adresownik mam tylko tam - bez backup. A wiec bylam przerazona. No i co? Krzycze glosno 'subhanallah!'. A potem mysle, ze przypadkowym widzom niezly spektakl zgotowalam... Chodzi zakryta, krzyczy subhanallah i... jest chrzescijanka??? Hmm...
No i wlasnie. Tutaj jest mowa o tym, zeby 'mowic po ludzku' wsrod niemuzulmanow, zamiast co drugie slowo po arabsku i zawierajace element 'Allah'. Z trudem jednak sobie wyobrazam, zebym np. odpowiedziala po polsku na pytanie 'Jak sie masz?' - 'Chwala Bogu', czy w wypadku powiedzenia czegokolwiek pozytywnego na jakis temat - 'chwala Bogu', czy (co sie wydaje najbardziej absurdalne) spusciwszy cos na podloge czy zrobiwszy jakis inny blad - 'chwala Bogu'. A wiec pytanie jest takie: jak sensownie przelozyc na j. pol. takie zwroty, jak 'alhamdulillah', 'masza'Allah' czy (zwlaszcza) 'subhanallah'?
Subhanallah!...
OdpowiedzUsuńPatrzę, patrzę i oczom nie wierzę.
Wniosek, jaki się nasuwa po lekturze tego postu?
Palmy, chodźmy na dyskoteki (co, zdaniem autorki postu, muzułmanin ma robić na dyskotece?), do klubów, najlepiej jeszcze spijmy się do nieprzytomności, upalmy jakimś świństwem i wylądujmy z kimś w łóżku.
Co złego w tym, że ktoś nie chce uczestniczyć w takich rozrywkach?
Co złego w tym, że ktoś nie chce słuchać muzyki, która jest zakazana przez wiarygodne hadisy Proroka salla Allahu alaihi wa sallam?
Co złego w tym, że interesujemy się losem naszych braci i sióstr w Islamie z Palestyny czy Iraku?
Co złego w tym, że sprawdzamy, czy w np. batoniku albo wędlinie nie ma produktów, które są haram?
Co złego w tym, że nie chcemy w swoim pokoju wizerunków człowieka? (Może jeszcze mają wisieć na ścianie, w kierunku której zwracamy się przy modlitwie?)
Co złego wreszcie w tym, że... podporządkowujemy rytm dnia porom modlitwy?!!!
Ale przecież to takie nieżyciowe i ci, którzy nie uwierzyli, będą się z nas śmiali... Aż dziwne, że nie ma ani słowa o przepisach dotyczących stroju, przecież ludzie też się śmieją z kobiety w hidżabie albo mężczyzny w dżallabiji!
Czy szukamy zadowolenia u Allaha SWT, czy w oczach niewiernych?
Kiedy Noe (Pokój z Nim) budował arkę, powiedział tym, którzy się z niego śmiali: "Wy śmiejecie się ze mnie dzisiaj. Z pewnością ja będę śmiał się z was jutro."
Tak dla jasności: coca-colę uwielbiam, mięso jadam, jeśli nie jest wieprzowiną lub czymś z jej domieszką, o Islamie mówię tylko zapytany... Aha, i palę kilka papierosów na tydzień (czyli po kilku miesiącach wypalę tyle, co dwa lata temu przez jeden dzień).
Ale nie wyobrażam sobie siebie na dyskotece, słuchającego muzyki, czy myślącego - eee, jeszcze trochę posiedzę przy komputerze, pomodlę się piętnaście munut później, przecież to nic złego.
Staram się nie potępiać; Allah SWT wie lepiej i oby poprowadził nas wszystkich Drogą Prostą. Z pozdrowieniami,
Abdelkarim.
la hawla ła la quwwata illa billah...
OdpowiedzUsuńBracie, skąd tu takie wnioski!! Przekazem tego posta nie jest, że po poznaniu wytycznych islamu wkrótce przestaniemy je szanować... Błagam, litości... Chodzi raczej o to, że pierwsze reakcje nasze mogą być (i często są) aż nazbyt przesadne, co wprawia nasze rodziny, znajomych w osłupienie, bo "z dnia na dzień" widzą przed sobą zupełnie inną osobę, zwrot o 180 stopni, nie tylko zmieniającą swoje życie, ale często "wojującą" z otoczeniem! Taka reakcja często towarzyszy konwertytom. Z czasem maleje na sile bądź znika... nie znaczy to, że przestajemy przestrzegać zasad islamu, ale że podchodzimy do wszystkiego inaczej...
Nie wiem, czy widzisz różnicę pomiędzy na przykład":
- nagle przestaje palić, wręcz czuje się obrażony/a, kiedy znajomi próbują umówić się na piwo lub do dyskoteki [- ów syndrom]
a
- nagle przestaje palić (albo powoli stara się ograniczać), a kiedy znajomi próbują umówić się na piwo lub do dyskoteki, grzecznie odmawia, nie ukazując oburzenia [- po pewnym czasie]
i tak dalej... o takie "znormalnienie" tu chodzi.
Nie wiem, czy jesteś konwertytą, a jeśli tak, to czy nie "zachłysnąłeś się" na początku nową wiedzą, świeżo poznaną Prawdą... czy rozpierająca Cię radość, poczucie odnalezienia Swego miejsca i ten ogrom rzeczy, które nagle zaczęły do Ciebie docierać, chęć pokazania otoczeniu tego, czego ono nie widzi, a co Ty właśnie dojrzałeś nie spowodowała u Ciebie czasem przesadnych reakcji? A może to kobiety są po prostu bardziej emocjonalne ;)
Proponuję raz jeszcze przeczytać posta, na spokojnie, pod tymże właśnie kątem.
Assalamu Alaikum.
OdpowiedzUsuńWybacz Moniko, ale nadal nie widzę nic złego w tym, że oburza mnie propozycja spędzenia wolnego czasu na dyskotece. Co innego, jeśli ktoś znajomy mówi mi to w żartach (na przykład mój dobry kumpel do dzisiaj, kiedy się spotykamy, z uśmiechem pyta, czy ja aby na pewno nie napiję się piwa)... Ale jeżeli ludzie wiedzą, że pewne rzeczy są dla mnie niedopuszczalne i całkiem serio namawiają (!) na to, że może jednak... To naprawdę nie widzę powodu, dla którego ma mnie nie oburzać taki sposób spędzania czasu, jaki oni preferują.
Oczywiście to nie znaczy, że mówię od razu "odwal się, niewierna świnio"... Ale jednak dość wyraźnie daję do zrozumienia, że takich propozycji sobie nie życzę. Jak również, co myślę o ludziach, którzy najczęściej tak się "bawią".
Najbardziej w tym poście zdumiało mnie podejście do sprawy - co pomyślą inni, jak nas widzą. Czy to takie ważne? Czy Prorok Muhammad salla Allahu alaihi wa sallam, kiedy modlił się przy Ka'abie w pogańskiej jeszcze Mekce myślał, co powiedzą inni? Czy kiedy Prorok Ibrahim alaihi salam myślał, co powiedzą inni, kiedy niszczył posągi bożków, którym jego lud oddawał cześć?
Oczywiście jest jeszcze druga strona medalu, zakładam, że ktoś, kto zachowuje się tak, jak to zostało opisane, zachowuje się tak SZCZERZE, że nie popada w hipokryzję.
A co mojej konwersji, Islam przyjąłem nieco ponad rok temu (zdecydowany byłem trochę wcześniej, wypowiedzenie szahady w obecności świadków odwlekło się z przyczyn niezależnych)... Jakoś nie zauważam u siebie "normalnienia" - i mam nadzieję, że in sha Allah nie zauważę. Muzułmanie powinni zalecać i praktykować to, cojest dobre, a zakazywać i wystrzegać się tego, co jest naganne. A czy zakazywaniem jest odpowiedzenie na propozycję pójścia na dyskotekę: "Dzięki, chłopaki, ale jakoś nie za bardzo..."?
I tak dla jasności, to nie jest chęć "pokazania otoczeniu" czegokolwiek. Naprawdę niewiele mnie interesuje, co "otoczenie" sobie pomyśli.
A co do postu caraboski... Słowa Subhanallah! wypowiadanego w sytuacji, kiedy upadnie nam telefon, to chyba lepiej nie tłumaczyć na język polski, bo wyszłoby coś zupełnie, ale to zupełnie innego... :)
Pozdrawiam i przepraszam, jeśli za bardzo się uniosłem, nie miałem zamiaru "naskakiwania" na kogokolwiek ani tym bardziej osądzania, po prostu przedstawiłem swój punkt widzenia - chociaż nie ukrywam, że pod wpływem lekkiego (eufemizm) szoku.
Aha... strona super, oby Allah Subhanahu Wa Ta'ala pomagał jej autorkom w tej pracy i nagrodził im ich wysiłki w życiu ostatecznym.
Assalamu alaikum wa Rahmatullahi.
Abdelkarim.
Bracie, znam raczej dobrze autorkę posta i mogę Ci zaręczyć, że nie wyznaje wiary "na pokaz", a przekaz nie do końca taki, jak Brat zrozumiał ;) Skoro Brat nie do końca zrozumiał, to pozostaje jedynie powiedzieć subhanallah, gdyż znaczy to, że Brat wyżej wymienionego syndromu nie doświadczył na własnej skórze. Brat nie "normalniał", bo od początku "normalnie" podchodził - alhamdulillah. Siostra nasza opisała tu pewne zjawisko, które tak naprawdę doskonale rozumiem i nie widzę tego tak, jak Brat... Owszem, mamy obowiązek nakazywania dobra, zakazywania zła, przestrzegania prawa Boga... jednak jak by to było, gdybyśmy reagowali tylko oburzeniem czy agresją na wszelkie próby namówienia nas na coś, albo płaczem na wszelkie sugestie "powrotu" do wcześniejszej religii (a i tak bywa...). Prorok (salallahu aleihi wa sallam) owszem, sam był nieugięty, ale przy tym uprzejmy, łagodny... Niszczył bożki, w Kaabie na przykład, bo to Dom Allaha, ale już nie chodził od domu do domu, by niszczyć u każdego mieszkańca z osobna i nie wojował z otoczeniem tylko dlatego, że go wyśmiewano, szydzono z niego czy próbowano "nawrócić" na wiarę przodków. Co Prorok (salallahu aleihi wa sallam) odpowiedział na propozycję obdarowania go bogactwami i zaszczytami w zamian za zaprzestanie głoszenia islamu? Czy uniósł się i nakrzyczał "wy nic nie rozumiecie"? Czy też stanowczo, aczkolwiek grzecznie odpowiedział "Nawet gdybyście dali mi słońce w jedną rękę, a księżyc w drugą..." (itd.). A zjawisko opisane tu przez Siostrę jest dość specyficznym podejściem - przesadne reakcje - często niewspółmierne do sytuacji - które z czasem złagodnieją, będziemy potrafili normalnie z rodziną porozmawiać, bez zbytnich emocji (które nie służą podtrzymywaniu więzów rodzinnych), z drugiej strony zaś - jak Siostra nasza zauważyła - do innych rzeczy rodzina (otoczenie) się przyzwyczai (mimo, że one się nie zmienią - więc jasne jest, że nie wszystko minie). Po prostu wszystko się unormuje... I my przywykniemy do pewnych rzeczy i nie będziemy tak impulsywni, i otoczenie przywyknie do nas.
OdpowiedzUsuńTaka nagła zmiana życia o 180 stopni naprawdę może wzbudzić w naszych rodzinach niepokój, często jesteśmy posądzani, że "sekta zrobiła nam pranie mózgu", itp. Oczywiście nie u wszystkich w/w zjawisko występuje, zatem nie wszystkich opis powyższy dotyczy, jednak ci, którzy ów syndrom znają z autopsji wiedzą o czym mowa ;) I naprawdę, z czasem zauważają, że można (a nawet trzeba) podejść inaczej... Tak, aby otoczenia nie zrazić do siebie i swej religii poprzez swoje zachowanie, a jednocześnie (co najważniejsze) zachowywać się zgodnie z islamem. Wbrew pozorom, dla wielu świeżo upieczonych konwertytów nie jest to łatwa sztuka...
Wróciłam do tego jednego z moich ulubionych wpisów na blogu, przeczytałam raz jeszcze i chciałam dorzucić parę słów.
OdpowiedzUsuńAutorki bloga - muzułmanki są głęboko przekonane o tym, że wszystkie zasady - nakazy i zakazy - islamu są słuszne oraz, że trzeba za nimi podążać.
Autorki bloga tworząc go założyły, że brakuje dialogu między muzułmanami i resztą świata. Dialogu, który pomógłby niemuzułmanom zrozumieć muzułmanki, muzułmanów i islam, że brakuje tekstów, które "odchmurzyłyby" islam, tekstów, które pokazałyby, że islam nie jest religią terroryzmu, ubezwłasnowolnienia kobiet i zacofanych poglądów, a jego wyznawcy mają poczucie humoru i dystans do samych siebie.
Ten post - w moim odczuciu - jest jedną z takich prób. Z jednej strony prezentuje co jest obowiązkiem muzułmanina i czego mu nie wolno, a z drugiej pokazuje jak na nagłe hurtowe przemiany (i ew. próbę zmiany otoczenia) mogą reagować ludzie z zewnątrz.
Myślę, że opacznie odebrał brat przesłanie tego posta. Naprawdę. Choć wg mnie jego przesłanie jest bardzo czytelne, post świetnie napisany, autorka - wierząca i praktykująca muzułmanka - nie kpi z zasad islamu, nie neguje ich i nie pisze nigdzie, że przynajmniej z części z nich należałoby zrezygnować, by być lubianym i akceptowanym w społeczeństwie, ale pokazuje - z poczuciem humoru - jak na tyle nagłych zmian zareagować może otoczenie.
Wiadomo, że jeśli jest się muzułmaninem to nie wolno m.in.: palić, pić alkoholu, jeść wieprzowiny, chodzić na dyskoteki, słuchać muzyki, a trzeba/powinno się (odpowiednio) m.in.: modlić się 5 razy dziennie, wspierać sprawę palestyńską, słuchać pieśni islamskich, zasłaniać się należycie, czytać hadisy i Koran i - przy nadarzających się okazjach - rozmawiać o islamie, ale ... nie narzucać na każdym kroku swojego sposobu życia i myślenia innym. Jak sam brat pisze np.: "O islamie mówię tylko zapytany" - no właśnie można mówić zapytanym lub gdy nadarzy się stosowna okazja, a neofici czasami nie potrafią w ogóle przestać o tym mówić i w swoich mowach albo używają tonu pouczającego albo karzącego albo stawiają siebie ponad niewiernych.
Umiar nie oznacza przecież pominięcia lub rozluźnienia (stosownie do sytuacji) zasad islamu, by być lubianym/akceptowanym przez otoczenie, ale przestrzegania tych zasad bez jednoczesnego robienia rodzinie i znajomym karczemnych awantur i wywodów moralizatorskich, bez odcinania się na wszelki wypadek od całego świata "sprzed islamu" , bez zrywania więzi i kaleczenia innych ludzi, którym przecież wg islamu należy się szacunek,łagodność i cierpliwość - a te cechy, cechy muzułmanina też są nieodzowne w krzewieniu islamu przede wszystkim poprzez swoje czyny, a nie słowa :).
I myślę, że o to mniej więcej chodzi w tym tekście :).
Pokój z bratem i błogosławieństwo Boże.