Na samym początku chciałam, abyś wiedział Czytelniku, że droga do islamu, jego przyjęcie i następstwa to procesy bardzo złożone, niełatwe do zrozumienia dla osób, które tego nie przeżyły. Każda konwersja ma swoją historię, jest inna niż pozostałe, zajmuje więcej lub mnie czasu. Celem tego blogu jest m.in. przybliżenie w jaki sposób i przede wszystkim DLACZEGO przyjęłyśmy religię islamu i o tym dziś piszę.
Moja podróż ku islamowi zaczęła się na długo, zanim zdałam sobie z tego sprawę. Odkąd sięgam pamięcią, wierzyłam w Boga. Jako mała dziewczynka wychodziłam czasem przed blok, spoglądałam na niebo i starałam sobie Go wyobrazić. Rodzice (których mogę nazwać praktykującymi katolikami) nauczyli mnie, kim On jest, jaki jest, gdzie jest (mówili, że wszędzie, więc spoglądałam na boki, w górę, w dół, przed siebie i za siebie ;-) z nadzieją, że coś zobaczę, lub że uda mi się Go dotknąć...). Tato nauczył mnie również bardzo prostej hierarchii wartości: „Pamiętaj córciu, że na pierwszym miejscu stoi Bóg, na drugim rodzina, na trzecim szkoła i praca”. I dziś dziękuję Tacie za to, bo przydaje się w życiu, a szczególnie dlatego, że stała się ona później przyczynkiem moich religijnych poszukiwań.
Jako dorastająca dziewczyna miałam w zwyczaju chodzić na niedzielne i świąteczne msze, rekolekcje, od czasu do czasu modliłam się wieczorami. Przyszedł jednak moment (myślę, że było to w liceum), kiedy odsunęłam się od Kościoła. Nie pamiętam już dziś przyczyn, czy był to okres młodzieńczego buntu, czy intensywność codziennych zajęć sprawiła, że religię odsunęłam na dalszy plan. Ale wiem, że pozostałam przy modlitwie wieczornej. Lubiłam mówić do Boga. Mój tato denerwował się i krzyczał na mnie i mojego starszego brata: „Odsunęliście się od Kościoła! Boga się nie boicie!”. Wspominam, że uspokoiłam go i powiedziałam, że jeśli o mnie chodzi to nadal wierzę, ale szukam mojej drogi... Jeszcze nie wiedziałam wtedy, że ją znajdę, i w dodatku tę właściwą i najwspanialszą :-)
Mój pierwszy kontakt z islamem miał miejsce w szkole średniej na lekcji historii, gdzie pani profesor olśniła nas, że islam został założony (!) przez Mahometa, i że Bóg muzułmanów nazywa się Allah. Na tym stanęła moja wiedza, dopóki nie spotkałam po raz pierwszy muzułmanów (w tym – nie ukrywam – mojego obecnego małżonka), kiedy wyemigrowałam nad Morze Śródziemne (dodam, że po stronie UE). Powoli poznawałam ich sposób życia, zwyczaje, praktyki, wierzenia, ale nie czułam potrzeby zmiany, czy zgłębienia „tajników” islamu. Po jakimś czasie uznałam, że chciałabym, aby moje dzieci były muzułmanami, bo podobały mi się jasne, proste zasady religijne i życiowe (w islamie religia= całościowy sposób życia), dobre maniery i szacunek, jaki okazywali szczególnie rodzicom, potem sobie i innym praktykujący muzułmanie, których znałam. Pamiętam, jak jeden z nich chciał mi w żartach nadać imię Chadidża, na co ja uparcie odpowiadałam, że nie czuję potrzeby zmiany ani imienia ani religii. Przyszedł jednak dzień, kiedy postanowiłam poznać Koran. Chciałam wiedzieć, do jakiego stopnia wtedy jeszcze moje chrześcijaństwo i islam będą kompatybilne w momencie założenia rodziny z muzułmaniem. Poprosiłam, by przyniesiono mi tłumaczenie Koranu. Tuż po rozpoczęciu lektury, niemożliwym stało się, bym wieczorem czytała co innego. Ta Księga wołała swoimi natchnionymi wersetami. Czytając, byłam coraz bardziej zaskoczona, jak wiele podobieństw jest między judaizmem, chrześcijaństwem i islamem. Opowieści o Prorokach, o historii świata i ludzkości, o naturze ludzkiej, zakazy i nakazy Boskie dla człowieka. Czytając opisy Boga, czułam, że wyrażały to, jak gdzieś głęboko w podświadomości zawsze sobie Go wyobrażałam, jakim czułam, że On jest. Natknęłam się jednak na cztery kardynalne różnice: koncepcja Osoby Boga (jedność i jedyność, nie trójca; fakt, że nie jest Mu właściwym mieć syna), ostatnie Pismo objawione (Ewangelia czy Koran?), ostatni Prorok (Muhammad czy Jezus, pokój z nimi) i natura Jezusa (człowiek Prorok czy pół-człowiek, pół-Bóg...?). Zaczęło mnie nurtować wiele pytań odnośnie tych różnic. Na logikę, skoro religie te są do siebie tak podobne, lecz jednocześnie przeciwstawne u podstawy (koncepcja natury Boga), to albo jedna albo druga jest prawdziwa. Chce odnaleźć i poznać Prawdę o Bogu – stwierdziłam (istnienie Boga jest dla mnie i w Prawdzie rzeczą niepodważalną), bo jeśli tego nie zrobię, mogę żyć w błędzie całe życie, a co dopiero czeka mnie po śmierci... brrr.... Co będzie, jeśli islam jest prawdziwą, ostatnią religią, a ja ją odrzucę? Tak zaczęły się moje głębsze poszukiwania. Powrót do lektury Biblii, próby rozwiania wątpliwości (dodam, że marne...) dotyczące trójcy chrześcijańskiej, natury Jezusa, pokój z nim, dalsze zgłębianie Koranu i wierzeń islamu. Nadszedł dzień, kiedy czułam się całkowicie zagubiona i nie wiedziałam, co uczynić. W rozpaczy położyłam dywanik modlitewny w kierunku Mekki (jak widziałam, że robił to mój dziś mąż), przyklęknęłam na nim i zwróciłam się do Boga, błagając o pomoc i wskazanie Prawdy i prawdziwej drogi. Nie upłynęło pół godziny, jak ogarnął mnie błogi spokój ducha. Był wtorek. W piątek kupiłam szal, wdziałam długą spódnicę i koszulę z długim rękawem, umyłam się i udałam do meczetu na modlitwę piątkową. Wiedziałam, gdzie iść i z której strony jest wejście dla kobiet, bo czasami czekałam przed nim na męża, kiedy szedł się modlić. Poszłam sama. Zaczekałam przy drzwiach, aby pojawiła się jakaś kobieta, wprowadziła mnie i powiedziała, co robić. I pojawiła się Aisza – do dziś jest moją dobrą przyjaciółką, alhamdulillah. Po modlitwie zbiorowej, w obecności tłumu świadków wyznałam wiarę, powtarzając 3 razy szahadę: Aszhadu an la ilaha illa Allah – zaświadczam, że nie ma boga oprócz Allaha; Ła aszhadu anna Muhammadan Rasulullah – i zaświadczam, że Muhammad jest Wysłannikiem Allaha. I postanowiłam żyć zgodnie z przymierzem, jakie zawarłam w ten sposób z Bogiem, ale o tym w przyszłości, jeśli Bóg zechce.
Dziś minęło ponad sześć lat o tamtego momentu. Moje życie zmieniło się diametralnie, co postaramy się tu z czasem Czytelnikom przybliżyć. Lecz mimo upływu czasu pamiętam jak dziś, że kiedy szłam do meczetu, wiedziałam, że idę w dobrym kierunku i że jestem muzułmanką. W moim sercu pojawiła się wiara i nie mogłam zrobić nic, by o niej zapomnieć, wymazać, powrócić do poprzedniego stanu i rozumieją to niestety jedynie ci, którzy tego doświadczyli, a co chciałabym wytłumaczyć również innym. Mój Tato czasem mówi mi: „Miałaś wybór”. Ale czy miałam? Czy mogłam pozostać pełna wątpliwości? Czy mogłam oprzeć się poznaniu Prawdy? Czy mogłam ją odrzucić, po tym, jak ją poznałam? Moja odpowiedź jest jasna: nie.
Iman
Moja podróż ku islamowi zaczęła się na długo, zanim zdałam sobie z tego sprawę. Odkąd sięgam pamięcią, wierzyłam w Boga. Jako mała dziewczynka wychodziłam czasem przed blok, spoglądałam na niebo i starałam sobie Go wyobrazić. Rodzice (których mogę nazwać praktykującymi katolikami) nauczyli mnie, kim On jest, jaki jest, gdzie jest (mówili, że wszędzie, więc spoglądałam na boki, w górę, w dół, przed siebie i za siebie ;-) z nadzieją, że coś zobaczę, lub że uda mi się Go dotknąć...). Tato nauczył mnie również bardzo prostej hierarchii wartości: „Pamiętaj córciu, że na pierwszym miejscu stoi Bóg, na drugim rodzina, na trzecim szkoła i praca”. I dziś dziękuję Tacie za to, bo przydaje się w życiu, a szczególnie dlatego, że stała się ona później przyczynkiem moich religijnych poszukiwań.
Jako dorastająca dziewczyna miałam w zwyczaju chodzić na niedzielne i świąteczne msze, rekolekcje, od czasu do czasu modliłam się wieczorami. Przyszedł jednak moment (myślę, że było to w liceum), kiedy odsunęłam się od Kościoła. Nie pamiętam już dziś przyczyn, czy był to okres młodzieńczego buntu, czy intensywność codziennych zajęć sprawiła, że religię odsunęłam na dalszy plan. Ale wiem, że pozostałam przy modlitwie wieczornej. Lubiłam mówić do Boga. Mój tato denerwował się i krzyczał na mnie i mojego starszego brata: „Odsunęliście się od Kościoła! Boga się nie boicie!”. Wspominam, że uspokoiłam go i powiedziałam, że jeśli o mnie chodzi to nadal wierzę, ale szukam mojej drogi... Jeszcze nie wiedziałam wtedy, że ją znajdę, i w dodatku tę właściwą i najwspanialszą :-)
Mój pierwszy kontakt z islamem miał miejsce w szkole średniej na lekcji historii, gdzie pani profesor olśniła nas, że islam został założony (!) przez Mahometa, i że Bóg muzułmanów nazywa się Allah. Na tym stanęła moja wiedza, dopóki nie spotkałam po raz pierwszy muzułmanów (w tym – nie ukrywam – mojego obecnego małżonka), kiedy wyemigrowałam nad Morze Śródziemne (dodam, że po stronie UE). Powoli poznawałam ich sposób życia, zwyczaje, praktyki, wierzenia, ale nie czułam potrzeby zmiany, czy zgłębienia „tajników” islamu. Po jakimś czasie uznałam, że chciałabym, aby moje dzieci były muzułmanami, bo podobały mi się jasne, proste zasady religijne i życiowe (w islamie religia= całościowy sposób życia), dobre maniery i szacunek, jaki okazywali szczególnie rodzicom, potem sobie i innym praktykujący muzułmanie, których znałam. Pamiętam, jak jeden z nich chciał mi w żartach nadać imię Chadidża, na co ja uparcie odpowiadałam, że nie czuję potrzeby zmiany ani imienia ani religii. Przyszedł jednak dzień, kiedy postanowiłam poznać Koran. Chciałam wiedzieć, do jakiego stopnia wtedy jeszcze moje chrześcijaństwo i islam będą kompatybilne w momencie założenia rodziny z muzułmaniem. Poprosiłam, by przyniesiono mi tłumaczenie Koranu. Tuż po rozpoczęciu lektury, niemożliwym stało się, bym wieczorem czytała co innego. Ta Księga wołała swoimi natchnionymi wersetami. Czytając, byłam coraz bardziej zaskoczona, jak wiele podobieństw jest między judaizmem, chrześcijaństwem i islamem. Opowieści o Prorokach, o historii świata i ludzkości, o naturze ludzkiej, zakazy i nakazy Boskie dla człowieka. Czytając opisy Boga, czułam, że wyrażały to, jak gdzieś głęboko w podświadomości zawsze sobie Go wyobrażałam, jakim czułam, że On jest. Natknęłam się jednak na cztery kardynalne różnice: koncepcja Osoby Boga (jedność i jedyność, nie trójca; fakt, że nie jest Mu właściwym mieć syna), ostatnie Pismo objawione (Ewangelia czy Koran?), ostatni Prorok (Muhammad czy Jezus, pokój z nimi) i natura Jezusa (człowiek Prorok czy pół-człowiek, pół-Bóg...?). Zaczęło mnie nurtować wiele pytań odnośnie tych różnic. Na logikę, skoro religie te są do siebie tak podobne, lecz jednocześnie przeciwstawne u podstawy (koncepcja natury Boga), to albo jedna albo druga jest prawdziwa. Chce odnaleźć i poznać Prawdę o Bogu – stwierdziłam (istnienie Boga jest dla mnie i w Prawdzie rzeczą niepodważalną), bo jeśli tego nie zrobię, mogę żyć w błędzie całe życie, a co dopiero czeka mnie po śmierci... brrr.... Co będzie, jeśli islam jest prawdziwą, ostatnią religią, a ja ją odrzucę? Tak zaczęły się moje głębsze poszukiwania. Powrót do lektury Biblii, próby rozwiania wątpliwości (dodam, że marne...) dotyczące trójcy chrześcijańskiej, natury Jezusa, pokój z nim, dalsze zgłębianie Koranu i wierzeń islamu. Nadszedł dzień, kiedy czułam się całkowicie zagubiona i nie wiedziałam, co uczynić. W rozpaczy położyłam dywanik modlitewny w kierunku Mekki (jak widziałam, że robił to mój dziś mąż), przyklęknęłam na nim i zwróciłam się do Boga, błagając o pomoc i wskazanie Prawdy i prawdziwej drogi. Nie upłynęło pół godziny, jak ogarnął mnie błogi spokój ducha. Był wtorek. W piątek kupiłam szal, wdziałam długą spódnicę i koszulę z długim rękawem, umyłam się i udałam do meczetu na modlitwę piątkową. Wiedziałam, gdzie iść i z której strony jest wejście dla kobiet, bo czasami czekałam przed nim na męża, kiedy szedł się modlić. Poszłam sama. Zaczekałam przy drzwiach, aby pojawiła się jakaś kobieta, wprowadziła mnie i powiedziała, co robić. I pojawiła się Aisza – do dziś jest moją dobrą przyjaciółką, alhamdulillah. Po modlitwie zbiorowej, w obecności tłumu świadków wyznałam wiarę, powtarzając 3 razy szahadę: Aszhadu an la ilaha illa Allah – zaświadczam, że nie ma boga oprócz Allaha; Ła aszhadu anna Muhammadan Rasulullah – i zaświadczam, że Muhammad jest Wysłannikiem Allaha. I postanowiłam żyć zgodnie z przymierzem, jakie zawarłam w ten sposób z Bogiem, ale o tym w przyszłości, jeśli Bóg zechce.
Dziś minęło ponad sześć lat o tamtego momentu. Moje życie zmieniło się diametralnie, co postaramy się tu z czasem Czytelnikom przybliżyć. Lecz mimo upływu czasu pamiętam jak dziś, że kiedy szłam do meczetu, wiedziałam, że idę w dobrym kierunku i że jestem muzułmanką. W moim sercu pojawiła się wiara i nie mogłam zrobić nic, by o niej zapomnieć, wymazać, powrócić do poprzedniego stanu i rozumieją to niestety jedynie ci, którzy tego doświadczyli, a co chciałabym wytłumaczyć również innym. Mój Tato czasem mówi mi: „Miałaś wybór”. Ale czy miałam? Czy mogłam pozostać pełna wątpliwości? Czy mogłam oprzeć się poznaniu Prawdy? Czy mogłam ją odrzucić, po tym, jak ją poznałam? Moja odpowiedź jest jasna: nie.
Iman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzedzamy - komentarze niecenzuralne, obraźliwe, szerzące nienawiść i uprzedzenia, bądź zawierające linki do stron wypaczających nauki islamu lub przyczyniających się do niszczenia dialogu nie będą publikowane.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.