MZ, KAI; 2005-02-06
Z muftim Tomaszem Miśkiewiczem rozmawia Maja Jaszewska.
MAJA JASZEWSKA: - Jest Pan pierwszym po wojnie muftim Rzeczypospolitej. Dlaczego polscy muzułmanie aż tak długo czekali na duchowego przywódcę?
TOMASZ MIŚKIEWICZ: - Po zakończeniu wojny mufti nie był honorowany przez ówczesne władze i nie miał prawa powrotu do kraju. Zresztą w obawie przed prześladowaniami większość muzułmańskich intelektualistów nie wróciła do Polski. Zgodnie z ustawą funkcja muftiego jest dożywotnia, dlatego wybrany przed wojną mufti pozostawał nim do śmierci w latach 60. Potem nikt nie spełniał warunków: nie miał polskiego obywatelstwa ani nie ukończył teologicznych studiów islamu.
M.J.: - Jak wielu jest w Polsce muzułmanów?
T.M.: - Nie ma dokładnych statystyk, ale zapewne ok. 30 tys. To potomkowie polskich Tatarów oraz przybysze z Bośni, Kosowa, Afganistanu i krajów arabskich.
- Po przystąpieniu Polski do Unii struktura będzie się zmieniać. Nie bez znaczenia jest też konflikt na Kaukazie. Dla wielu uchodźców Polska jest nie tylko krajem tranzytowym, ale również miejscem, gdzie chcą założyć nowy dom. Dziś potomkowie polskich Tatarów, niegdyś trzon społeczności muzułmańskiej, liczą zaledwie 5 tysięcy. Jak kształtują się relacje między nimi a przybyszami?
T.M.: - Polscy Tatarzy, skupieni w Muzułmańskim Związku Religijnym, muszą się pogodzić z faktem, że oprócz nich są dziś zarówno przybysze z innych krajów, jak Polacy, którzy nawrócili się na islam. Na początku wzajemne kontakty były trudne, ale konfliktu nie było i mam nadzieję, że nie będzie. Związek pełni przywódczą rolę, ale Polska jest wolnym krajem z ustawą gwarantującą wolność sumienia i wyznania oraz swobodę stowarzyszania. Dlatego powstała Liga Muzułmańska w Polsce czy Stowarzyszenie Studentów Muzułmańskich, do którego należą arabscy studenci.
- Jakie są różnice między Tatarami a innymi polskimi muzułmanami?
T.M.: - Imam Selim Chazbijewicz mówi o islamie praktykowanym przez polskich Tatarów, że jest mocniej zeuropeizowany niż bliskowschodni, arabski. Nie jestem zwolennikiem takich podziałów: islam jest jeden. Może się różnić wyłącznie kulturową otoczką. Różnice są również w tożsamości: muzułmanie innych narodowości zarzucają polskim Tatarom, że kultywują raczej przynależność narodową niż religijną. Z drugiej strony trudno mówić o autentycznej tożsamości tatarskiej w momencie, gdy Tatarzy nie posługują się już rodzimym językiem, nie noszą tatarskich strojów i czytają Koran w języku arabskim. To islam utrzymał ich w poczuciu tatarskości. Będąc 600 lat na polskich ziemiach, stopili się z miejscową kulturą, stali się lojalnymi i wiernymi obywatelami tego kraju. Wiadomo, że mają inne podejście do polskiej kultury czy państwa niż muzułmanie, którzy niedawno przybyli z krajów arabskich. Więc jeżeli musiałbym dokonać rozróżnienia, powiedziałbym raczej o polskim, nie tatarskim, islamie.
- Jak są regulowane stosunki między Muzułmańskim Związkiem Religijnym a Rzecząpospolitą?
T.M.: - Nadal obowiązuje ustawa z 1936 r., regulująca życie wewnętrzne w Związku, jak i powoływanie duchownych, imamów, warunki budowania świątyń czy zasady dofinansowywania Związku z budżetu państwa.
- W latach 20. Olgierd Kryczyński w eseju "Ruch nacjonalistyczny a Tatarzy Litewscy" pisał: "W tym wielkim ruchu ideowym, który poszukuje syntezy Wschodu i Zachodu celem stworzenia nowej cywilizacji, Tatarzy Litewscy, będący poniekąd w miniaturze tą syntezą, powołani są do odegrania skromnej, lecz zaszczytnej roli. Tatarzy mogą być przewodnikami na Wschód tych rzeczywistych wartości, które wytworzyła cywilizacja zachodnia a jednocześnie interpretatorami dla Zachodu tych wszystkich pierwiastków, które zawiera w sobie wielka i piękna dusza Wschodu". Czy polscy Tatarzy także dziś mogliby odegrać rolę pomostu między Zachodem a islamem?
T.M.: - To rola pograniczna, ważna dziś, gdy spotyka się ze sobą coraz więcej kultur i religii. Obawiam się jednak, że taka rola niesie pewne ryzyko. Trzeba uważać, by nie zatracić tożsamości. Na dodatek nie wszystkie wartości uznane przez daną grupę da się przeszczepić na inny grunt. Co więcej, nawet nie należy tak robić. Mam tu na myśli euroislam z oddzieleniem religii od państwa. Nie wszystkie kraje arabskie będą chciały asymilować ów model - czy go przyjmą, pozostawmy ich decyzji. Na Zachodzie ciężko zrozumieć, że w tradycji islamu państwo i polityka są ściśle związane z religią. Tymczasem taka jest specyfika tych krajów; należy ją uszanować, nie forsując na siłę odmiennego modelu.
- We Francji wprowadzono zakaz noszenia symboli religijnych w publicznych szkołach. Zaczęło się od sporu o muzułmańskie chusty.
T.M.: - Są dwie ważne kwestie. Obowiązkiem mniejszości w danym kraju jest dostosowanie się do panujących tam reguł. Nie można wymagać, że jej zwyczaje będą dominować. I dlatego uważam, że decyzja francuskich imamów, iż należy dostosować się do zakazu noszenia chust, była słuszna. Pozostała tylko kwestia, czy rzeczywiście chusta jest symbolem religijnym, bo moim zdaniem - nie. To element kulturowy, nie religijny. Poza tym można żywić obawę, że ograniczenia otworzą drogę następnym, np. zakazowi czytania Świętych Ksiąg w miejscach publicznych. Tymczasem muzułmanin zawsze nosi przy sobie Koran i czyta go w wolnych chwilach, w parku czy w metrze. Jeżeli państwo określa, jak człowiek powinienn się ubierać, może też ingerować w jego lekturę i posiłki. To prosta droga do zamknięcia koszernych sklepów czy restauracji. Szkoda że państwo, które stoi na straży laickich wartości, z tym samym zdecydowaniem nie broni obywateli przed agresją, wulgaryzmami czy epatowaniem przedmiotową seksualnością w mediach. Nie mam wątpliwości, że w przypadku chust chodzi nie tyle o ich znaczenie religijne, co raczej o zderzenie kultury laickiej z islamem.
W Europie coraz większy wzrost znaczenia islamu może budzić lęk, ponieważ zachodnie społeczeństwa nie są na taką zmianę przygotowane. Zakazami usiłują ujednolicić obywateli, a tych nowych - o wyraźnej tożsamości religijnej - zlaicyzować przynajmniej z wyglądu. Przecież Europa Zachodnia już dawno odeszła od chrześcijańskiego oblicza, na dodatek się tym chlubiąc.
- Lęk budzi nie tyle sama odmienność, co raczej brak wiedzy. Obraz islamu sprowadza się do dżihadu albo dyskryminacji kobiet.
T.M.: - Islam i jego kultura ukazywane są w mediach pobieżnie. W potocznym odbiorze muzułmanie są Arabami, podczas gdy największe skupiska muzułmanów są przecież w Indonezji. Podobnie uproszczono dżihad, rozumiany dziś jako atak terrorystyczny. Tymczasem dżihad dzieli się na mniejszy, czyli walkę muzułmanina z własnymi słabościami, i na większy - pojmowany jako ochrona rodziny, społeczności i państwa. Natomiast jeżeli chodzi o kobiety; sprawy, które na Zachodzie budzą gwałtowny sprzeciw i oburzenie - słuszne zresztą - nie wynikają z islamu jako religii, ale z kultury danego obszaru. W Koranie wyraźnie napisano, że kobieta ma prawa równorzędne z mężczyzną. Są społeczności czy rodziny, gdzie łamie się zasady, ale przecież podobnie bywa w chrześcijaństwie. Winna jest nie religia, ale odejście od niej. Tak samo jest z islamem, który naucza, że w rodzinie z pełnym szacunkiem dla obu płci powinny być podzielone role. Mężczyzna ma utrzymać dom i chronić rodzinę, a kobieta - pielęgnować dom i wychować dzieci. To, jak szczegółowo zostaną podzielone zadania, zależy od zwyczajów rodziny i miejscowej kultury.
- Słychać głosy, że ataki terrorystyczne mają muzułmański rodowód. Czy błędna hermeneutyka Koranu nie sprawia, że zamachowcy z taką łatwością powołują się na islam?
T.M.: - Islam zabrania zabijać dzieci, kobiety czy starców. Muzułmanin może walczyć w obronie rodziny i społeczności wyłącznie z ludźmi dorosłymi i uzbrojonymi. Terroryści mówią, że są muzułmanami, ale ich zachowanie nie jest typowe dla islamu. Co więcej: mordując niewinnych cywili, automatycznie wykluczają się ze społeczności muzułmańskiej. Ważne, aby nie straszyć islamem - jak np. w rosyjskich mediach, gdzie obowiązuje wersja, że konflikt czeczeński jest obroną przed islamizacją. Tam, gdzie narody walczą o suwerenność, co jest ich świętym prawem, jak w przypadku Czeczenów czy Palestyńczyków, deprecjonuje się ich walkę, nazywając islamskim terroryzmem. Jeżeli zaś chodzi o terroryzm, jedyną skuteczną metodą przeciw niemu jest zdiagnozowanie przyczyn. Walcząc z terroryzmem represjami i gwałtem, doprowadza się do jego eskalacji. Ludzie doprowadzeni do ostateczności okrucieństwem i nieszczęściem, jakie spotkało ich i im najbliższych - jak w Czeczenii - są gotowi na wszystko. Nic już się dla nich nie liczy: ani życie, ani religia, pragną wyłacznie zemsty za śmierć i cierpienia. Zdarza się, że przerażająca determinacja zostaje wykorzystana przez ludzi pokroju ben Ladena do celów politycznych i prywatnych ambicji.
- Jak częste są konwersje na islam wśród Polaków?
T.M.: - Obserwujemy coraz większe zainteresowanie islamem, ale nadal krucho jest z wiedzą. Bywa, że konwersja wiąże się z małżeństwem z muzułmaninem. Czasem w jednym tygodniu na islam przechodzi kilka osób, czasem jedna na miesiąc. W Polsce nie prowadzimy działalności misyjnej, bo nie mamy funduszy. Organizujemy jednak seminaria, odczyty, wykłady. Wydajemy dwumiesięcznik “ Świat islamu”, w TVP 3 co miesiąc mamy 15-minutowe audycje. W Warszawie we współpracy z kuratorium do Centrum Islamu na ul. Wiertniczą regularnie przychodzą uczniowie. To, niestety, bardzo mało. Tymczasem ważne jest, żeby przedstawiać w mediach rzetelny obraz islamu, a nie straszyć, eksponując niektóre wątki, na dodatek często stanowiące jego wypaczenie.
***
26 stycznia Kościół katolicki w Polsce obchodził po raz piąty Dzień Islamu. To inicjatywa pionierska, dotychczas realizowana wyłącznie przez katolików i muzułmanów w naszym kraju. “Dialog międzyreligijny jest koniecznością w dzisiejszym świecie. Polska ma szanse odegrać w nim znaczącą rolę” - napisali przed tegorocznymi uroczystościami współprzewodniczący Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów: imam Selim Chazbijewicz i Zdzisław Bielecki. Ich zdaniem “rozmowa i wzajemna wiedza o sobie bardzo często sprzyja pokojowi i pojednaniu, prowadzi do przezwyciężenia uprzedzeń i stereotypów”.
Oświadczenie w imieniu Kościoła wystosował bp Tadeusz Pikus, przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi Konferencji Episkopatu: "Niech łączy nas w tym dniu wiara w jedynego Boga, szacunek dla świata wspólnych wartości, a są nimi poszanowanie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, rodzina i małżeństwo jako naturalny związek mężczyzny i kobiety oraz poszanowanie praw drugiego człowieka. Niech modlitwa o pokój i wspólne przeciwstawianie się złu dobrem łączy nas na drodze dialogu" - apelował. Przypomniał wezwanie Jana Pawła II, skierowane do chrześcijan i muzułmanów: "Razem uznajemy istnienie jednego, niepodzielnego Boga, stwórcy wszystkiego, co istnieje. Razem musimy głosić światu, że imię Boga jest »imieniem pokoju i wezwaniem do pokoju«!".
Centralne obchody rozpoczęły się w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Odczytano fragmenty papieskiego orędzia na Światowy Dzień Pokoju oraz telegram abp. Józefa Kowalczyka: "Ileż wspólnych wartości odnajdujemy w religiach monoteistycznych, a zwłaszcza w chrześcijaństwie i islamie - napisał nuncjusz. - Winny być one odczytywane, promowane i stanowić płaszczyznę wzajemnego zbliżenia. W duchu obrony tych samych wartości trzeba konkretnie przeciwstawiać się istniejącym tendencjom, zmierzającym do budowania murów i podziałów. Są one nie do przyjęcia i nie do zaakceptowania. Są one też absolutnie sprzeczne z ideą dialogu międzyreligijnego, odczytaną na Soborze Watykańskim II, a którą wiernie realizuje Jan Paweł II".
Modlitwy odmówili bp Pikus i Ahmed Saeed, przedstawiciel Rady Imamów Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP. Po arabsku i polsku odczytano fragmenty Koranu i Ewangelii.
"Żadna z religii monoteistycznych nie nawołuje do złego czynu, ani do przemocy wobec ludzi" - przekonywał w nadesłanym przesłaniu mufti RP Tomasz Miśkiewicz, który nie przybył na spotkanie z powodu pielgrzymki do Mekki. Podkreślił również, że - zgodnie z Koranem - nie ma przymusu w dziedzinie wyznania, dlatego każdej religii należy się szacunek i zrozumienie.
Bp Pikus stwierdził z kolei, że Dzień Islamu “coraz lepiej uświadamia i uczy nas, że losy ludzkie w planach Bożych i w ukrytej tęsknocie serca człowieczego nie znajdują swego szczęśliwego spełnienia ani w pogardzie Boga, ani w nienawiści człowieka. Losy ludzkie spełniają się w nierozłącznej miłości Boga i człowieka. Nie można bowiem jednocześnie kochać Boga i nienawidzić człowieka, czy też kochać człowieka i pogardzać Bogiem”.
Intencje modlitwy powszechnej odczytał Zdzisław Bielecki. Proszono Boga m.in. o przebaczenie za sytuacje, w których “krzywdzili się wzajemnie lub przyzwalali na zabijanie niewinnych ludzi, terror, dyskryminację, nienawiść i prześladowania”. Po modlitwie “Ojcze nasz” bp Pikus udzielił zgromadzonym błogosławieństwa, zaś uczestnicy spotkania przekazali sobie znak pokoju.
"Pozostała tylko kwestia, czy rzeczywiście chusta jest symbolem religijnym, bo moim zdaniem - nie. To element kulturowy, nie religijny."
OdpowiedzUsuńTu sie niezupelnie zgodze, czy np. dla nas Polek muzulmanek chusta jest elementem kulturowym? wiadomo, ze nie...
Tak, Jennet, troche nie bardzo wiadomo, jak interpretowac te slowa brata Miskiewicza... no i pewnie sie nie dowiemy, co dokladnie mial na mysli ;) hehe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
Także się zastanawiałam jak to interpretować, możemy jedynie zgadywać o co b. Miśkiewiczowi chodziło... Być może "element kulturowy" to niefortunne określenie wskazujące na to, że to coś różnego od "symbolu religijnego", gdyż to jednak nie to samo... a "kulturowy" może odnosić się do "kultury islamskiej", nie jakiegoś narodu czy kraju ;) Ale to by nam już musiał sam b. Miśkiewicz wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi sie Moniko, tez tak na poczatku domniemywalam, ale zdalam sobie sprawe, ze zaraz potem nastepuje jasne: "To element kulturowy, nie religijny." i zwatpilam... Czasem i dziennikarze cos przekreca, moze to jakas pomylka, lub zle sformulowanie osoby piszacej artykul?
OdpowiedzUsuńA poza tym...nigdy nie slyszalam, aby chusta byla elementem "kultury" islamskiej...dziwnie to brzmi jakos :)
OdpowiedzUsuńfakt, Jennet... Mnie też ten fragment bardzo zaintrygował, szkoda, że p. Miśkiewicz nie może nam wyjaśnić o co chodzi, czy tak się wyraził, czy też gdzieś później zostało przekręcone...
OdpowiedzUsuńhehe, "kultura" islamska brzmi dziwnie, aczkolwiek czasem się słyszy takie określenie ;) choć raczej z ust niemuzułmanów ;)
OdpowiedzUsuńHmm, ja sie zgodze, ze chusta czy hidzab jest elementem kultury islamskiej, nie tylko jednej zreszta, bo islam wytworzyl wiele kultur islamskich wlasnie ;) Problem w interpretacji slow muftiego polega na tym, czy implikuje, ze okrycie glowy nie jest obowiazkiem religijnym badz czy nie wynika ze zrodel islamskich... Postac mufitego jest mi na tyle malo znana, ze trudno mi powiedziec, jaki ma poglad na ten temat.
OdpowiedzUsuńA moze nalezy zwrocic uwage w tym zdaniu wlasnie na uzycie slowa CHUSTA, hmmm, bo jakby nie bylo, SAMA chusta nie jest elementem stroju muzulmanki nakazanym przez religie, bo wymogi hidzabu i okrycia glowy mozna spelnic w inny sposob i chusta - jako wlasnie religijne okrycie glowy w jednych kulturach islamskich wystepuje, w innych muzulmanki "wytworzyly" inne formy spelnienia hidzabu. Mam nadzieje, ze nie zapultalam sie bardzo, hehe.
Chyba tak sie mowi o kulturze krajow arabskich, ale same wiemy jaka czesto ta kultura tam jest rzeczywiscie "islamska" :D wiec niezbyt trafne okreslenie :) lepiej by bylo "kultura a la islamska", ze tak troche pofrancurze (brak tylko akcentu nad "a") ;)
OdpowiedzUsuńJa sobie nie wyobrazam czegos innego niz chusta lub jej pochodne do prawidlowego nakrycia glowy...bo przeciez czapeczka z daszkiem sie nie okryjemy,wiec czym jesli nie chusta... a chusta to po prostu kawal (tyle ze kwadratowy)materialu narzucany na glowe...tylko burka jej nie przypomina bo to polaczenie jakby beretu z chusta :)a szal...chusta czy szal, co to za roznica, w krajach muzulmanskich nosi sie oba warianty, wiec i szal stanowi "kulture islamska". Co zatem mamy nosic na glowie innego? :) jakos moja wyobraznia chyba jest malo kreatywna :O)
OdpowiedzUsuńA przeciez we Francji nie zakazano tylko chust, lecz chodzi o wszystkie "muzulmanskie"-czyli zakrywajace wlosy, uszy i szyje- nakrycia glowy, nie mozna wiec jej owinac zamiast chusta szalem :)
Hehe, no jako byla studentka antropologii kultury i min dzieki temu osoba zboczona na punkcie poprawnosci terminow :P, moge powiedziec, ze kultury islamskie to pojecie absolutnie poprawne sis ;) Ale pojecie samej kultury jest taaaak obszerne i malojednoznaczne, ze dlugo moglybysmy tu rozmawiac.
OdpowiedzUsuńMa ktos telefon do Miskiewicza, hehehe? To moze sie czegos dowiemy ;)
:)hehe, tak Iman,dobry pomysl. Najlepiej by bylo poprosic o wyjasnienie tej spornej i dreczacej nas kwestii, azebysmy mogly spac spokojnie i jutro wdziac nasze chusty nie czujac sie przy tym Arabkami ale polskimi muzulmankami :)
OdpowiedzUsuńKto pyta nie bladzi ;) wiec kto na ochotnika? Iman rozumiem? hehe
OdpowiedzUsuńHmm, Jennet, w Europie raczej widuje sie wiecej chust, czy kwadratowych czy szali - pamietajy ze slowo chusta moze byc roznie pojmowane przez nas, muzulmanki i przez niemuzulmanow.
OdpowiedzUsuńBurka, czador, dzilbab, sari, czy dwuczesciowe kolorowe lub czarne stroje, jakimi okrywaja sie kobiety w Afryce, na Saharze Pldwej pod chuste sie nie klasyfikuja - o to mi chodzilo ;)
Czy tak czy siak, co mufti mial na mysli - tylko mufti i Allah wiedza ;)
Sciskam mocno.
Hehehe, taaa, chociaz ja tam sie czuje po prostu muzulmanka, cokolwiek mialabym (a nawet gdybym nie miala ;)) na glowie, hehe. Buzka, Jennet!
OdpowiedzUsuńUpss... "na Saharze zachodniej", a nie poludniowej mialo byc ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA no widzisz, takie z nas przekupy, hehe :D
OdpowiedzUsuńNie wiem znowu, co z tym dzihadem i kto sie tu pomylil, czy mufti czy dziennikarka. Hadis mowi jasno, ktory jest ktory: wiekszy - z samym soba, mniejszy - zbrojny w obronie, i slow Proroka sie trzymajmy. Jak znajde przytocze insza Allah. Jak ktos moze podac, z gory dziekuje.
Pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to Francja bardzo sprytnie atakuje muzulmanow, niby zakazuje noszenia symboli religijnych a tak naprawde chrzescijanie nosza tylko krzyzyk prawie niewidoczny na szyi, zwykle zakryty pod bluzka.
OdpowiedzUsuńee wiadomo o co chodzi...
Witajcie. Konohanahime, jestem zmuszona cofnac moj ostatni komentarz ad ktory dzihad jest ktory. Robiac zwiad w internetowym buszu znalazlam hadis, gdzie Prorok, pokoj z nim, okresla dzihad ze samym soba jako wiekszy, a z wrogiem jako mniejszy, aczkolwiek razem z nim natknelam sie na informacje o watpliwej autentycznosci tego hadisu. To oczywiscie jeszcze nic nie oznacza, i byc moze istnieje wiecej zrodel, ktore wyjasniaja takie znaczenie dzihadu, Allah Jeden wie. Ale poniewaz mialam wypowiedz poprzec konkretnym hadisem, a teraz nie jestem pewna czy jest autentyczny, lepiej moje slowa zignoruj.
OdpowiedzUsuńInterpretacja slow b. Miskiewicza - kolejna enigma ;)
Pozdrawiam.
Zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze chusta nie jest symbolem religijnym, chociaz mam male watpliwosci co do drugej czesci wypowiedzi muftiego. Za symbol religijny mozemy uznac krzyzyk, medalik, polksiezyc, czy noszone w wielu muzulmanskich rodzinach "medaliki", czworokatne, na sznurku. Dlaczego tak uwazam? Chusty nosza nie tylko muzulmanki. Nosza je wloskie i polskie babcie, nosza Cyganki, sa elementem stroju hiszpanskiego... Z drugiej strony nie nosza ich muzulmanie;) I pomimo tego co czasem sie slyszy tu i owdzie, chusta nie ma na celu pokazac, ze jestem muzulmanka. Jest tylko jednym z mozliwych rozwiazan. Czapka- kominiarka tez moze byc;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Urszula
A ja po namysle mysle, hehe, ze moze byc i tradycja nie zwiazana z religia, moze byc symbolem kulturowym, religijnym i moze byc obiema osatnimi rzeczami na raz - wszystko zalezy od intencji z jaka sie ja przywdziewa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mnie sie od jakiegos czasu nachodzi refleksja nad tematem "nie zatracic swojej tozsamosci", jak to padlo w wywiadzie. Co sie za tym kryje? Co to tak naprawde oznacza byc Polka? Jest sprawa oczywista, taka jak jezyk. Ale co jeszcze? Wspolne poczucie humoru, przeczytane ksiazki, obejzane filmy. Raczej nie mamy "polskiego ubrania". Polska kuchnia? Polska religia? Wiekszosc z tego, chcial, nie chcial, po malu odrzucamy. Czesto slyszymy zarzuty o wyrzeczeniu sie przez nas swoich korzeni. A przeciez tak nie jest. My TYLKO zmienilysmy religie. Polska tradycja, polskie wesele, polskie swieta, wszystkich swietych, spotkania rodzinne, goscinnosc nierozlacznie polaczona z lejacym sie alkoholem...Jakos nie idzie to w parze jedno z drugim. Z drugiej strony obserwujac inne narody (Indie, Pakistan, Bangladesz, Turcja czy wywolani teraz Tatarzy) zachowali "swoje". I kazdy z nich przekonany jest, ze to wlasnie jego jest prawidlowe i najlepsze. Jak wychowujemy nasze dzieci? W poczuciu ciaglosci tradycji czy staramy izolowac od, jakby nie bylo, niepozadanych wplywow dziadkow, cioc, sasiadow? Jak to widzicie?
OdpowiedzUsuńUrszula
Dyskusja dot. tematu poruszonego przez Urszulę została przeniesiona na łama bloga (ciekawy temat, Urszulo).
OdpowiedzUsuńhttp://muzulmanki.blogspot.com/2009/06/pytanie-do-m-nie-zatracic-swojej.html
Przede wszystkim, nieprawda, ze hijab wynika z kultury, a nie z religii. W przypadku Islamu okrycie glowy chusta jest po prostu obowiazkiem religijnym. Nie rozumiem, jak mozna bedac muzulmaninem, temu przeczyc... To jest ogolnie przyjete i powszechnie znane wsrod muzulmanow, ze hijab to wymog Islamu i ze jest jego czescia, a nie mozna odrzucac zadnego elementu religii, nie odrzucajac tym samym tej religii... Oczywiscie hijab nie jest zadnym symbolem, a muzulmanka nie zaklada chusty po to, zeby sie afiszowac ze swoja przynaleznoscia religijna... Robi to, bo wierzy, ze Bog tak nakazuje i ze to jest sluszne. Nic poza tym. Wierzy, ze jest to akt czci wobec Boga, za ktory zostanie nagrodzona w zyciu przyszlym. Za nie stosowanie sie do nakazu Bozego natomiast moze zostac ukarana w zyciu ostatecznym, jak za inne grzechy. Bo wierzacy niepraktykujacy to grzeszacy wierzacy. Wierzacy grzesznik jednak moze sie poprawic i odstapic od grzechu, a wtedy Bog jest Przebaczajacy, Milosierny i wybacza grzesznikowi, a jesli bedzie mu wybaczone, to nie dosiegnie go kara za ten grzech.
OdpowiedzUsuńHijab to obowiazek (fard), a nie przestrzeganie obowiazku to grzech. Nie mozna tez usprawiedliwiac zakazu noszenia hijabu w panstwie niemuzulmanskim, bo to kloci sie z wolnoscia religijna, a wrecz ociera sie o totalitaryzm - nadmierna interwencja w zycie obywateli. Jezeli kobieta nosi hijab w miejscach, gdzie jej sie tego zabrania, jak szkoly, uniwersytety, miejsca pracy itd. - to nie robi tego, zeby komus zrobic na zlosc ani dlatego, ze chce, aby widziano w niej muzulmanke, na pokaz - ale dlatego, ze jest przekonana o slusznosci noszenia go dla siebie, to nie znaczy, ze intencja mniejszosci muzulmanskiej jest narzucic innowiercom praktykowanie szariatu, bo jaki by to mialo sens, gdyby nie-muzulmanin praktykowal Islam bez wiary...? ;* Zaden! Bog przyjmuje praktyke religijna tylko od tych, ktorzy w nia wierza... A jesli ktos zostalby do tego zmuszony, to nic by z tego nie mial, bo nie chodzi o to, zeby czcic Boga pod przymusem, ale zeby robic to z przekonania, z milosci do Boga... W Koranie jest napisane, ze ''nie ma przymusu w religii'', co oznacza, ze nie wolno nikogo zmusic do tego, aby zostal muzulmaninem. Praktyka tylko wtedy ma sens, kiedy sie wierzy, a nie mozna nikogo zmusic, aby uwierzyl, bo nie jestesmy w stanie - tylko od Boga, a nie od nas, zalezy, czy ktos sie nawroci, czy nie. Kazdy jest odpowiedzialny sam za siebie. Dlatego muzulmanka nosi hijab przez caly czas w miejscach publicznych i w towarzystwie osob, ktore przepisowo nie moga jej ogladac bez hijabu. Nie mozna zadac od niej, aby zdjela hijab np. do pracy czy na uczelnie, a po godzinach moze sobie chodzic jak jej sie podoba, bo wtedy nie mialoby sensu to, co ona robi - bo albo sie praktykuje porzadnie, albo wcale. Jesli czasem nosi hijab, a czasem nie, to i tak jest widziana bez hijabu, mimo ze pozniej z powrotem go zaklada... Ja nie widze sensu. Skoro raz decydujemy sie na chuste, to trzymajmy sie tej decyzji konsekwentnie. Nie zdejmujmy hijabu, zeby zadowolic ludzi, bo nie nosimy go dla ludzi, ale dla Boga i dla nas samych...
OdpowiedzUsuńNie zgadzam sie tez z Tomaszem Miskiewiczem w innych kwestiach, ale to na osobna dyskusje. Moje poglady na temat hijabu moga sie wydawac sztywne i ortodoksyjne, ale w rzeczywistosci nie jestem ani konserwatywna, ani liberalna, ani nic posredniego. Nie lubie sie szufladkowac w ten sposob, bo to zalezy od przedmiotu dyskusji. Kazda sprawe traktuje indywidualnie, podchodze do wszystkiego analitycznie i akurat jesli chodzi o hijab, to jest wlasnie moje zdanie. A w kwestii ''europeizacji'' Islamu moge powiedziec tylko tyle, ze owszem, mimo tego, co chcielibysmy, aby bylo prawda - Islam europejski rozni sie od Islamu z krajow rodzimych. Rozni sie w podejsciu do wielu spraw oraz w stylu zycia. Natomiast jako doktryna i zespol praktyk religijnych, jest to ten sam Islam, wyznawany na calym swiecie - chociaz istnieja w nim liczne podzialy, nie tylko na sunnicki i szyicki Islam, ale wiele wiecej niz to - jednak jest to ten sam Islam dla kazdego muzulmanina, poniewaz wszyscy jego wyznawcy maja pewne cechy wspolne: modla sie do Allaha, ich Ksiega jest Koran, poszcza w Ramadanie, pielgrzymuja do Mekki, daja jalmuzne i mowia szahade... To jest wyznacznik bycia muzulmaninem. Ale zeby to mialo sens, to trzeba w to wszystko wierzyc, miec do tego przekonanie. Nie watpic z zaden z obowiazkow. Hijab bynajmniej nie jest szostym filarem Islamu, niemniej jednak jest rownie wazny dla muzulmanki jako element naszej religii. Mozna nosic hijab niezaleznie od uwarunkowan kulturalnych. Okrycie glowy w kulturze europejskiej ma swoje zrodlo w chrzescijanstwie, u Zydow - w judaizmie, w innych kulturach rowniez ma podloze religijne, tak jak w Islamie. Dlatego nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, jakoby chusta byla tylko czescia kultury, a nie religii w przypadku Islamu. Natomiast owszem, sposoby okrywania sie sa rozne, w zaleznosci od tego, z jakiej czesci swiata pochodzi muzulmanka. To wszystko. :-)
OdpowiedzUsuń