lutego 21, 2009

wielożeństwo a wierność i uczciwość małżeńska

Anonimowy (19.02.2009): ...zastanawiam sie czesto jak to jest.muzulmanin oczekuje wiernosci od kobiety...jak to sie ma do tego kiedy on moze miec nie jedna zone.gdzie tu jest wiernosc uczciwosc. (...)....czasami mam wrazenie ze islam jest religia dla mezczyzn,poniewaz koran bardziej ich broni.

Myślę, że pierwszym błędem jest rozpatrywanie wielożeństwa w islamie, wśród muzułmanów, biorąc za punkt odniesienia zachodnio-chrześcijańskie koncepcje małżeństwa, wartości z nim związanych oraz roli kobiet i mężczyzn w układzie rodzinnym i społecznym. Na sprawy należy najpierw spojrzeć we właściwym kontekście, mianowicie od ich wnętrza.

W islamie i dla jego wyznawców, rzeczą ustaloną przez Boga – czyli przez Niego dozwoloną - jest możliwość ożenku mężczyzny z więcej niż jedną kobietą, max. z czterema. W przypadku kobiet takiego pozwolenia nie ma. Muzułmanie i muzułmanki znają Boskie prawo i akceptują je, zatem akceptują również omawianą tu regulację wielożeństwa. Dla stron wchodzących w związek małżeński od początku rzeczą jasną i niepodlegającą sprzeciwowi jest, że taka możliwość (nie obowiązek bynajmniej) istnieje i mężczyzna, jeśli może i chce – może z niej skorzystać. Więc nie ma tu mowy o nieuczciwości. Kiedy kobieta wychodzi za mąż, ma świadomość, że taka sytuacja może się zdarzyć. O czym wiele osób nie wie, to że może ona zastrzec sobie w kontrakcie małżeńskim, iż mąż podczas trwania ich związku nie weźmie sobie innej żony (patrz: FATWA). Nieuczciwością byłoby, gdyby mąż, zaakceptowawszy uprzednio taki warunek żony, chciał się ponownie ożenić, nie chciał dać jej wtedy rozwodu, bądź wziął sobie drugą żonę cichaczem. Nieuczciwością i cudzołóstwem byłoby, gdyby miał kilka przygód „na boku”.

Aczkolwiek w momencie, gdy kobieta nie postawiła warunku, a mężczyzna jest w stanie i chce zawrzeć ponowny legalny związek małżeński, z wszystkimi prawami, jakie przysługują żonie i jej dzieciom, komunikuje to pierwszej małżonce, wtedy o jakiej nieuczciwości mówimy? Nie jest nieuczciwy ani wobec pierwszej, bo ona takie jego prawo zna, uznaje i (czy jej się ono podoba mniej czy bardziej) akceptuje, ani wobec drugiej, gdyż w oczach prawa i społeczeństwa jest jego legalną żoną, ona i jej dzieci posiadają te same prawa co pierwsza i jej potomstwo. Druga żona nie jest utrzymanką mężczyzny, kimś, kogo istnienie należy ukrywać, osobą potępioną przez społeczeństwo za bycie w nielegalnym związku, czy „kradzież” czyjegoś męża, ani kimś, kogo w każdej chwili można porzucić, żeby wrócić do żony, bądź osobą, której status pozbawia jakiejkolwiek ochrony ze strony prawa, czy możliwości ewentualnych roszczeń. Wręcz przeciwnie.

Jeśli chodzi zaś o wierność, to logicznym jest, że skoro istnieje możliwość ponownego ożenku mężczyzny dana od Boga, to islam nie będzie wymagał przysięgi wierności tylko pierwszej żonie. Małżonkowie mają jak ognia wystrzegać się cudzołóstwa poza osobami, z którymi są legalnie związani wg Boskiego prawa. Stąd mężczyzna ma się go wystrzegać poza żonami, które posiada zgodnie z prawem, a żona poza mężem – bo tylko na jednego prawo jej zezwala.

Odnośnie islamu jako religii dla mężczyzn, takie stwierdzenia wynikają z błędu, o którym wspomniałam na samym początku. W islamie każda płeć ma swoje prawa, obowiązki, status. W obliczu Boga, pod względem wiary, bogobojności, uczynków jesteśmy osądzani sprawiedliwie, bez względu na płeć, ale też zależnie od możliwości, jakimi Bóg nas obdarzył wynikającymi min. z niej. Bo np. skoro Bóg mnie uczynił słabszą i mniej wytrzymałą fizycznie niż mój mąż czy brat (ogólna powszechna różnica wynikająca z rodzaju płci), to nie pociągnie mnie do odpowiedzialności za niepójście na dżihad, zaś ich – prawdopodobnie tak i On wie najlepiej.

Jeśli autor wypowiedzi uważa, że zezwolenie na więcej niż jedną żonę odzwierciedla jedynie większe prawa mężczyzn niż kobiet w islamie, to proszę pozwolić, że znów powiem: nie. Każde prawo nadane jednostce przez islam pociąga za sobą obowiązek. "Allah nałożył określone obowiązki na mężczyznę, który chce wziąć za żonę więcej niż jedną kobietę, musi on je wypełnić zanim weźmie drugą żonę. Jednym z tych obowiązków jest to, iż powinien być w stanie traktować obie sprawiedliwie w kwestii wydatków, przebywania z nimi, dzielenia czasu i zapewnienia mieszkania. Jeśli wie, że nie jest w stanie temu sprostać lub może nie być w stanie, wówczas nie wolno mu brać więcej niż jednej żony. Allah mówi (interpretacja znaczenia):
{A jeśli się obawiacie, iż nie będziecie sprawiedliwi względem sierot... Żeńcie się zatem z kobietami, które są dla was przyjemne - z dwoma, trzema lub czterema. Lecz jeśli się obawiacie, że nie będziecie sprawiedliwi, to żeńcie się tylko z jedną albo z tymi, którymi zawładnęły wasze prawice. To jest dla was odpowiedniejsze, abyście nie postępowali niesprawiedliwie} [Koran 4:3]"
Prorok, pokój z nim, powedział: "Jeśli ktoś ma dwie żony i skłania sie ku jednej z nich bardziej niż ku drugiej, to w Dniu Sądu Ostatecznego przyjdzie z wykrzywioną jedną połową ciała". (Abu Daud, Tirmizi, an-Nisai, Ibn Madża, Darimi; autentyczność stwierdzona przez al-Albani w "Irła al-Ghalil").

Moim zdaniem obowiązki, jakie wynikają z ponownego ożenku o wiele bardziej przewyższają prawa i (jak niektórzy błędnie myślą) same przyjemności, jakie czerpie z niego mężczyzna. Może dlatego tak mały odsetek muzułmanów takiego wyzwania się podejmuje... Jedna żona i spełnienie obowiązków wobec niej, to w dzisiejszych czasach i tak zadanie, któremu niejednemu trudno sprostać ;-), a niejednemu muzułmaninowi nawet o tę jedną żonę trudno....
Potem, powyższe jest przedstawieniem nauk islamu, a jak wiemy, praktyka jego wyznawców może od nich mniej lub bardziej odbiegać. Ręki sobie nie dam uciąć, że każdy z moich współwyznawców jest człowiekem sprawiedliwym, uczciwym i wiernym... nawet wobec dwóch żon ;-)

Więcej na temat wielożeństwa:
POLIGYNIA A SPRAWIEDLIWOŚĆ
DLACZEGO MĘŻCZYZNA SZUKA DRUGIEJ ŻONY
FATWY:
Wielożeństwo i sprawiedliwość względem żon
Sprawiedliwość wobec żon
Nagroda dla kobiety, której mąż bierze drugą żonę

Należy zwrócić uwagę, że słowo poligamia, tak powszechnie stosowane do określenia wielożeństwa w islamie jest błędne. Właściwym terminem jest poligynia.

Iman

30 komentarzy:

  1. Zauważyłam, że my (Polacy, pewnie też wszyscy Europejczycy) często nie potrafimy zrozumieć sprawiedliwości problemu jak na przykład ten wyżej, bo patrzymy na to przez pryzmat równouprawnienia. To dla nas często równa się sprawiedliwości.
    Nie zmienia jednak faktu, że i ja nie potrafię pozytywnie odnieść się do przywileju wielożeństwa mężczyzn w islamie (ot, takie już chyba piętno kultury, w której się wychowałam). Wiem, że jest to ustanowione z góry, po prostu jest i może nie ma sensu z tym polemizować, ale chyba samoistnie narzuca się pytanie, na które pewnie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, a mianowicie: czemu i kobieta nie ma takiego przywileju?
    Byłoby to na pewno kłopotliwe ze względu na fakt wychowywania przez kobiety dzieci - kobieta miałaby na pewno przy sobie cały czas dzieci wszystkich mężów, ale raczej trudno byłoby pewnie zabierać je wtedy ze sobą wędrując z domu jednego męża do drugiego. Wtedy to mężowie musieliby przychodzić do kobiet, a wspólnie pokrywaliby koszty ich utrzymania itd. Tylko współczuję wtedy dzieciom... Jak tu żyć w poczuciu bezpieczeństwa, kiedy co pewien czas przychodzi nowy mąż mamy. Zdecydowanie preferuję monogamię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie wymaga by ktokolwiek preferował wielożeństwo. Proszę tylko wziąć pod uwagę, że jest to OPCJA, którą można 'wcielić w życie' w różnych sytuacjach. Pani, z racji wychowania w państwie nakazującym monogamię, nie wyobraża sobie dzielenia męża z drugą żoną. Ja również nie wyobrażam sobie i mój mąż doskonale o tym wie. Wiele jednak kobiet taką opcję uznaje za dogodną, a islam jest religią uniwerstalną, stąd zezwolenie na taką formę małżeństwa. Już dzisiaj w niektórych krajach liczba kobiet znacznie przewyższa liczbę mężczyzn, a nie wszystkie kobiety chcą samotnie iść przez życie. Więc mają tę opcję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze czemu nastawiliśmy się tylko na wielożeństwo w Islamie? O ile dobrze mi wiadomo to w Tybecie kobieta może mieć kilku mężów.
    Może to co napiszę jako katoliczka to herezja. Ale życie w celibacie nie jest naturalne, a mimo to kapłani i zakonnicy muszą ten warunek spełnić. My katolicy w wyniku różnic w ilości kobiet i mężczyzn potworzyliśmy zakony.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie wielożeństwo jest chore. Z tego co wiem jest zakazane w Tunezji i Turcji. Ja rozumiem, że nikt nie chce iść przez życie samotnie. Jednak nie wyobrażam sobie, że kobieta ( pierwsza żona) dobrowolnie zgadza się na kolejne małżonki i spokojnie sobie siedzi w swoim pokoju, kiedy mąż uprawia seks z drugą żoną w drugim pokoju. Obłęd.

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, proszę też pamiętać, że przecież i wielożenstwo było praktykowane przez wielu proroków (nie tylko przez samego Proroka Muhammada). W judaizmie zatem też. Mormoni, choc oficjalnie im zakazano, nadal praktykują wielożeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do Anonimowego lub Anonimowej: Islam nakazuje mezczyznie zapewnienie zonom okreslonej prywatnosci tzn. nie wolno muzulmaninowi uprawiac seksu grupowego z obiema, trzema, czy czterama zonami na raz, jak rowniez kazda z nich powinna mieszkac oddzielnie.
    Prosze wyobrazic sobie sytuacje, w ktorych kobiety zgadzaja sie na takie malzenstwa. Sa takie. W krajach afrykanskich wielozenstwo jest bardziej naturalne niz monogamia. Czyste fakty, potwierdzajace madrosc islamu. Podkreslam po raz kolejny, dla tych, ktorzy nie zapoznali sie dokladnie ani z fatwami ani z opracowaniami do ktorych linki umieszczono w poscie: wielozenstwo jest opcja z ktorej mozna skorzystac pod okreslonymi warunkami (!) jesli ich sie nie spelni, mezczyzna moze wziac tylko jedna zone (nie wolno mu brac wiecej niz 1 jesli warunkow nie jest w stanie dopelnic). Zona moze zastrzec w kontrakcie malzenskim, ze nie zgadza sie na inne zony.
    Zatem Anonimie z 22.02., takie madre slowa: "pomyslec tez trzeba troche o innych, a nie tylko o sobie", jak rowniez wziac pod uwage iz nie wszystko to co nam sie podoba czy smakuje tez smakuje innym. Jestesmy INNI i mamy rozne potrzeby. Polecam też lekturę: Sposób na męża w domu
    http://arabiasaudyjska.blogspot.com/2008/04/sposb-na-ma-w-domu.html
    Szkoda ze sie Panstwo nawet imieniem lub "pseudonimem" nie podpisujecie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozwolę sobie dodać, że dla mnie absolutnie sprzeczne z naturą i potrzebami człowieka (nie chcę pisać "chore" albowiem mogłoby to urazić wyznawców katolicyzmu, a obrażać nikogo nie chciałabym) sa: celibat i zakaz rozwodow. Prawa ludzka reka pisane, a ze sprzeczne z natura i potrzebami - potwierdza sama rzeczywistosc....

    OdpowiedzUsuń
  8. Poligynia w islamie to najczęściej pierwsza i ostatnia rzecz z jaką np Polacy utożsamiają tą religię i rozpoczynają atak na muzułmanki, ktore np chcą przyjąc islam ( sama od swojej rodziny slyszalam, ze jak wyjde za muzulmanina to zostane wcielona do jego haremu heheh). Szkoda, ze nie widzi sie problemu w Polsce, gdzie podobno co 5 mąż i co 7 żona ma kogos na boku, a zwiazki pozamalzenskie sa dostepne bez problemu i nawet 13letnie dzieci korzystaja z tego "udogodnienia", bo przeciez nie miec chlopaka lub dziewczyny to wstyd, a rodzice jak widac uwazają za normalne pozniejsze konsekwencje takich maloletnich związków czy propagowanie w szkolach zajec z wychowania seksualnego, gdzie zamiast mowic o wstrzemieżliwosci, uczy sie zasad 'bezpiecznego' seksu. Islam rowniez w tym wzgledzie chroni spoleczenstwo i to ze poligynia jest dozwolona nie oznacza ze jest obowiazkowa, a muzulmanow zyjacych w takich zwiazkach jest znikomy procent. Islam tak naprawde propaguje monogamie, gdyz Bog dobrze wie ze bardzo trudno jest byc sprawiedliwym wobec wszystkich zon (Wy nie będziecie mogli być sprawiedliwi dla każdej z waszych kobiet,
    nawet gdybyście chcieli), a poligynia moze byc zawierana tylko w wyjatkowych przypadkach, ma sluzyc np. jako rozwiazanie problemu, wyjscie z trudnej sytuacji (np gdy 1 zona jest chora lub bezpolodna, a maz chce posiadac potomstwo, ale nie brac z 1 zoną rozwodu), poligynia w islamie nie jest ustanowiona dla widzimisię meżczyzn,ale tak naprawde w celu ochrony kobiet (za czasów Proroka bylo duzo sierot i wdów),poza tym jak zostalo wspomniane kobieta ma prawo zastrzec w kontrakcie ze chce byc 1 zoną lub w przypadku wzięcia przez męza drugiej, otrzyma bez problemu rozwód i może za to życzyc sobie pokaźnego odszkodowania(zaznaczonego w kontrakcie przed slubem). Poligynia w swietle islamu nie jest problemem dla muzulmanów, zdarza sie rzadko i jest raczej odstępstwem od reguly, owszem, sa muzulmanie, ktorzy wykorzystuja ten fakt (stac ich finansowo na 3-4 zony, wiec z tego korzystaja lub zenią sie z o polowe mlodszymi dziewczynami nie pytajac nawet swojej 1 zony o zgode, bo maja ochote na mlodszą). Czlowiek niestety jest w stanie naginac zasady dostosowujac ich do swoich potrzeb, ale na szczescie to Bog bedzie ocenial czy ich postepowanie bylo zgodne z islamem czy nie. Pozdrawiam
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla katolików (zaznaczam, że jestem ateistą, żeby nikt nie posądził mnie o "sprzyjanie swoim") nienaturalnym może być zakrywanie przez kobiety ciała w ciemne (dlaczego nie ma większej wolności w wyborze kolorów?) płachty. Jest to pewnie między innymi forma wyrzeczenia, jak celibat. Nikt nie każe księdzu czy zakonnicy wybierać takiej drogi, decydowali się na to dobrowolnie, zdając sobie sprawę z wszelkich konsekwencji. Można równie dobrze nie rozumieć celibatu, jak i noszenia czarnych zwojów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Panie Anonimie, jest jednak pewna subtelna różnica ;) Ksiądz czy zakonnica muszą żyć w celibacie - i zgodzę się, że jest to nienaturalne. Natomiast muzułmanka w czarnym chodzić nie musi. W islamie nie ma nakazu zakładania akurat czarnego stroju (jak i też "płachty"). Jeśli któraś wybiera ten kolor, to dlatego, że kojarzy się ze skromnością, jest mało "atrakcyjny" i mało przyciągający wzrok. Ale kto mówi, że jest to wymóg islamu? Nie, muzułmanka NIE MUSI chodzić w czarnym. Co więcej, nawet gdyby, muzułmanka chodzi zakryta tylko w obecności obcych. W domu, czy wśród rodziny, może zrzucić hidżab. A dla męża może się upiększać jak tylko chce, nosić dowolne ubrania, wedle upodobania, fantazji, humoru... Natomiast ksiądz czy zakonnica w celibacie muszą żyć cały czas...

    OdpowiedzUsuń
  11. A czy ja kiedyś nie czytałem na którymś z blogów, że w Arabii te stroje są obowiązkowe?

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam. Odnosnie komentarza Anny, tak, mysle, ze przyzwolenie na wiecej niz jedna zone w islamie jest interpretowane przez kulture zachodnio-chrzescijanska jako przyzwolenie na rozpuste moralna, a co za tym idzie, pewna "zgnilizne", nic bardziej dalekiego od prawdy - takie przyzwolenie ma min rozpuscie i zgniliznie zapobiegac, i do dzis w spoleczenstwach muzulmanskich cudzolostwo jest duzo rzadziej spotykane i duzo mocniej potepiane spolecznie, porownujac... Taka intepretacja jest niesprawiedliwa bo jak malo monogamicznym spoleczenstwem jest dzisiaj (i bylo od wiekow, tyle ze za zaslona alkowy) zachodnie...

    Dwie mylne interpretacje ad poligamii wsrod samych muzulmanow sa dosc powszechne:
    1) mezczyzna nie musi prosic o zgode na ponowny ozenek pierwszej zony, jesli w kontrakcie nie zastrzegla sobie tego, ale konsultacja spraw rozinnych, meza, nalezy to do dobrego tonu:
    http://www.islamtoday.com/show_detail_section.cfm?q_id=375&main_cat_id=17

    2)Jesli mezczyzna czuje sie na silach byc sprawiedliwym i utrzymac finansowo obydwie zony i ich dzieci, i jednakowo, wtedy moze wziac kolejna bez szczegolnej przyczyny (typu bezplodnosc zony), tzn moze tak uczynic, jesli czuje taka potrzebe, albo np. zeby pomoc wdowie. Mozliwosc wielozenstwa oczywiscie jest pomocna w takich sytuacjach, jak wymienila Anna, i moze byc rozwiazaniem niektorych problemow spolecznych, ale nie jest ograniczona jedynie do tych sytuacji wyjatkowych.

    3) Islam nie promuje ani monogamii ani poligynii, a werset: Wy nie będziecie mogli być sprawiedliwi dla każdej z waszych kobiet,
    nawet gdybyście chcieli - odnosi sie do sprawiedliwosci w uczuciach, jakimi maz obdarza zony, stad nie bedzie pociagniety do odpowiedzialnosci jesli do jednej czuje wiecej niz do innej, bo nad uczuciami zapanowac nie mozna, jak nad kontem w banku, stad sprawiedliwosc w uczuciach nie jest warunkiem do zawarcia kolejnego malzenstwa, wg uczonych muzulmanskich.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Do Anonima: Czytał Pan i to na moim blogu. Polecałabym tylko uważną lekturę CAŁEGO BLOGa, albowiem w wielu wpisach na moim blogu zaznaczałam, że nie można wszystkich przepisów obowiązujących w Arabii Saudyjskiej utożsamiać z prawem islamu, czyli szariatem. Fakt, że w Arabii obowiązuje określony strój - tzn. obowiązkiem jest noszenie abaji, które są w kolorze czarnym nie oznacza że jest to stricte nakaz religijny. Poza tym, czy muzułmanie tylko miekszają w Arabii Saudyjskiej?

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy celibat jest nienaturalny??
    Dla mnie byłby trudny. Ale znam ludzi, którzy z wyboru żyją w celibacie, chociaż żadne śluby do tego ich nie zmuszają. Z racji mojego zawodu mam dostęp do badań, które nie pozostawiają wątpliwości, że niektóre osoby nie odczuwają popędu płciowego i dla nich celibat jest stanem naturalnym. Nawet nie dlatego, że nie spotkały na swojej drodze nikogo z kim chciałyby się związać, ale przede wszystkim dlatego, że nie chcą się wiązać. i nie chodzi tu o więzy formalne.

    Dla mnie zakaz rozwodów jest czymś bardzo ważnym. Dając mi poczucie bezpieczeństwa, skłania do świadomego wyboru małżonka, bo jest to wybór na całe życie. Musimy szukać kompromisów i tak układać nasze wzajemne relacje, żeby dotrzymać złożonych sobie ślubów. Wymaga to więcej wysiłku, czasem pójścia na kompromis, ale się opłaca , chociaż czasem było trudno. Dzieci mają oboje rodziców, a my wzajemnie oparcie. Rozstanie oznaczałoby dla nas konieczność życia w celibacie :-).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. To sytuacje wyjątkowe. Zakaz rozwodów dla prezwazajacej wiekszosci chrześcijan, jak sama rzeczywistość to potwierdza, jest prawem ktorego sie nie przestrzega.

    OdpowiedzUsuń
  16. Polecam lekture: celibat
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Celibat
    Poza tym, zastanowmy sie po co celibat? Czy wspolzycie wg chrzscijanstwa meza z zona jest rzecza "Fu"? Jestem w stanie zrozumiec, ze moga byc osoby niezainteresowane wspolzyciem plciowym w ogole, nie odczuwajace popedu plciowego (choc o takich nie slyszalam, ani nie znam), aczkolwiek zmuszanie sie do celibatu w imie religii, ktora celibatu nie nakazuje de facto, jest dla mnie sprzeczne z natura czlowieka, i mysle, ze wiecej czasu ksieza spedzaja na walce z tym popedem, niz gdyby mogliby go spokojnie zaspokoic z zona, rozladowac napiecie i nie meczyc sie czy to fizycznie czy psychiczne.

    OdpowiedzUsuń
  17. I jeszcze: "Z najnowszych badań wynika, że 54% księży w Polsce, chciałoby mieć własne rodziny. Celibat, niegdyś postrzegany jako nobilitacja, dziś zdaniem ankietowanych duchownych staje się swoistym wykluczeniem społecznym.
    Wśród gorących zwolenników zniesienia celibatu, jedną z najczęściej przytaczanych kwestii, była specyfika ludzkiej natury. Celibat określany był jako "wynaturzenie. Oderwanie człowieka od jego naturalnych zachowań (…). Czy wierność Bogu wyklucza miłość do ludzi? Do bycia rodzicielem?" Księża są przede wszystkim ludźmi, a dopiero potem osobami duchownymi. Jako mężczyźni, zdaniem Lucii Prieto, potrzebują seksu i nie można od nich wymagać, by o seksie zapomnieli.

    Brak możliwości spełnienia się na gruncie kontaktów z kobietami, jest najczęściej przytaczanym powodem dewiacji i patologii pojawiających się w Kościele.
    Oprócz problemów związanych z seksualnością księży, bardzo ważnym aspektem, przemawiającym za zniesieniem obowiązkowego celibatu jest dla blogerów porozumienie na linii ksiądz–wierny. Kapłan, w swej misji duszpasterskiej, niejednokrotnie staje się powiernikiem problemów życiowych swoich wiernych. Czy faktycznie może służyć pomocą w kwestiach relacji partnerskich, rodzinnych, sam tej rodziny nie posiadając?"
    http://wiadomosci.onet.pl/1531053,240,1,2,drukuj.html

    A tu naprawde rewelacja (goraco polecam, ogromnie lektura mnie wciagnela!)
    http://gminazlota.tbu.pl/wiadomosci/news.php?id=896

    OdpowiedzUsuń
  18. "Dlaczego ludzie się rozwodzą?
    Aby odpowiedzieć na to pytanie należy się najpierw zastanowić nad tym, dlaczego ludzie się pobierają? Nakładanie ograniczeń na związki między mężczyznami i kobietami i wprowadzenie konieczności legalizacji tych związków w postaci aktów prawnych czy ceremonii religijnych jest praktykowane od czasów starożytnych. Idea, jaka temu przyświecała, była wzniosła. Chodziło o zapewnienie trwałości rodziny a tym samym o zabezpieczenie przetrwania gatunku. Małżeństwo miało stanowić umowę, w której obie strony zobowiązywały się do określonych świadczeń. Szczegóły tej umowy zależały od epoki historycznej, regionu świata, od obowiązującego w tym regionie i w tej epoce prawa, a także od wyznawanej religii (jeśli ślub był zawierany w kościele). Formalizacja związku miała zapewniać stabilność rodzinie, zabezpieczać interesy obojga małżonków oraz ich dzieci, oraz nie dopuszczać do rozbicia tego związku poprzez system nakazów i zakazów dotyczących zachowania obojga małżonków. Złamanie tych restrykcji oznaczało określone konsekwencje prawne, a poszczególne kościoły naruszenie niektórych zakazów ogłaszały grzechem (np. zdradę małżeńską).
    W rzeczywistości, powody, dla których były i są wciąż zawierane związki małżeńskie, wydają się być zupełnie inne. Przeważająca większość młodych par za główny powód zawierania ślubu uważa miłość. W praktyce nie jest to jednak prawdziwa miłość, ale raczej jej imitacja, polegająca na handlu wymiennym: „ja ci dam to, a ty mi dasz tamto”. Małżeństwo jest więc dla nich sposobem na spełnianie oczekiwań obu stron i jeśli nawet jest w tym jakieś uczucie, to nie jest to miłość do partnera, ale raczej do tego, co ten partner może dać temu drugiemu i w jakim stopniu może zaspokoić jego potrzeby. Tzw. „miłość romantyczna” jest więc zwykle odpowiedzią na zaspokajanie potrzeb. Stwierdzenia typu „bez niego (niej) jestem nikim” czy „nie mogę bez ciebie żyć”, chociaż brzmią uroczo, to tylko potwierdzają to, co powiedziano poprzednio. Nadmierne potrzeby jednej ze stron mogą przybrać czasem postać patologiczną graniczącą z obsesją i wówczas miłość romantyczna przekształca się w rodzaj tzw. „fatalnego zauroczenia”, co niejednokrotnie prowadzi do tragedii.
    Każdy świeżo upieczony małżonek, zdaje sobie (często podświadomie) sprawę z tego, że jeśli jego partner darzy go miłością, to jest to miłość uwarunkowana, uzależniona od tego, w jaki sposób będzie on zaspokajał potrzeby tego partnera. Dlatego stara się już od samego początku zmienić, w taki sposób, aby się dostosować do oczekiwań współmałżonka. Przede wszystkim zmienia swoje zachowanie, zgodnie z potrzebami partnera, ale często wbrew sobie. Z czasem powstaje się obawa związana z możliwością utraty tej miłości. Pojawia się natrętne pytanie ”Czy on (ona) mnie jeszcze kocha?”, oraz potrzeba weryfikacji odpowiedzi na to pytanie. Dlatego „ukochany” może zażądać „dowodu miłości”, który prowadzi do jeszcze większych zmian zachowań. Ale jak długo można ukrywać swoje, może nie zawsze najciekawsze, ale za to prawdziwe cechy i grać rolę kogoś kim się nie jest? Bo przecież każdy z partnerów, po to, aby zadowolić współpartnera, wyrzeka się części siebie. Z biegiem czasu każdemu z małżonków zaczyna to ciążyć i po prostu przestają udawać. Wtedy zwykle mówi się, że się zmienili. Ale oni się wcale nie zmienili, oni zaczęli być z powrotem sobą. Ktoś kiedyś powiedział, że miłość romantyczna kończy się wraz z pierwszym pierdnięciem. Czy w tym dosadnym, a dla niektórych nawet wulgarnym stwierdzeniu, nie ma jednak jakiejś głębszej prawdy?

    Po pewnym czasie trwania związku (czasem już od samego początku) pojawia się zazdrość. Powstaje ona wówczas, gdy zachodzi obawa, że partner może skierować swoje uczucia w inną stronę i przez to jego miłość do współpartnera dozna uszczerbku. Zazdrosnym można być o wszystko: od psa czy kota, poprzez pracę, hobby, czy określone upodobania, aż do przyjaciela czy kochanka. Zazdrość ostatecznie zabija miłość, czasem w dosłownym sensie, prowadząc nawet do morderstwa. Tak więc istnieją trzy gwoździe do trumny miłości: potrzeby, oczekiwania i zazdrość.

    Czasami powody zawierania małżeństw bywają jednak wzniosłe, np. pragnienie założenia rodziny i doświadczania uczuć rodzicielskich, radość płynąca z kroczenia wspólną drogą poprzez życie, wzbogacanie siebie poprzez „dawanie” siebie, itp. Jednakże w znacznej mierze, motywacje do zawierania związków są bardziej prozaiczne i w ogóle nie zawierają w sobie słowa „miłość”. Jednym z najczęściej spotykanych powodów tego typu są pieniądze. Może tu zarówno chodzić o łączenie majątków bogatych rodzin, jak i o tak banalny przypadek, gdy młoda, atrakcyjna kobieta wychodzi za bardzo bogatego starca licząc na luksusowe życie przy jego boku i duży spadek po jego śmierci. Ale nawet zwykłe rozpatrywanie kandydatów na małżonka w kategoriach „dobrej” lub „złej partii” jest także planowaniem przyszłego związku pod względem korzyści finansowych. Ludzie się pobierają również dla kariery, dla rozrywki, ze względu na atrakcyjność partnera, aby uniknąć samotności, aby dojść do siebie po poprzednim związku, czy po to, aby sobie urozmaicić życie. Są również i tacy, który się pobierają, legalizując w ten sposób swój związek, po prostu dlatego, że uważają iż tak trzeba (tego oczekuje określone środowisko, tego wymaga kościół i w ten sposób można legalnie zaspokajać swoje potrzeby seksualne). Niektórzy wyznają pogląd, że małżeństwo powinno dawać im przyjemność i zapewniać wygodę i że należy je utrzymać jak najdłużej dając przy tym jak najmniej z siebie.

    Jak więc wynika z powyższych wywodów, ludzie się rozwodzą głównie dlatego, że małżeństwa są zawierane z powodów nie sprzyjających długotrwałym związkom. Miłość romantyczna (uwarunkowana) wiąże ludzi na krótko. Tylko miłość bezwarunkowa daje związkom realne szanse przetrwania kryzysów. Jeżeli kochasz kogoś za to kim jest, a nie za to co może ci dać, wówczas nie będziesz miał do niego pretensji, że nie daje ci tego, czego od niego oczekujesz. Jeżeli ważne jest dla ciebie co możesz do związku wnieść, a nie co z niego wynieść, to wtedy stopień spełnienia się w tym związku będzie zależał wyłącznie od ciebie. Wówczas istnieje duża szansa, że ten związek wystarczy ci na długo.

    Jednak żadnych gwarancji nie ma. Przysięgi małżeńskie takich gwarancji też nie dają. Większość ludzi prowadzi życie reaktywne, nie potrafiąc świadomie kształtować swojej przyszłości. Takim ludziom trudno jest przewidzieć jak się zachowają za miesiąc czy nawet za tydzień i składanie długoterminowych przyrzeczeń (w kościele katolickim nawet aż do śmierci) jest składaniem obietnic bez pokrycia. Dlatego też Jezus powiedział „Wcale nie przysięgajcie” [Mt, 5, 33]. Niestety, jest to jedno z tych zaleceń Mistrza, których kościół katolicki wcale nie posłuchał.

    W dzisiejszych czasach powód formalizacji związków, którym było przetrwanie gatunku, przestał być znaczący. Dlatego wymóg długotrwałości związku, który niegdyś był czymś w rodzaju „być albo nie być”, nie jest obecnie tak ważny. Zatem upieranie się kościoła katolickiego przy nierozerwalności małżeństwa, nakaz utrzymywania związku „na siłę” i nakładanie czegoś w rodzaju ekskomuniki8 na tych, którzy się rozeszli i ułożyli sobie życie z innymi partnerami, jest dla wielu (w tym również i dla wielu katolików) niezrozumiałe. Albowiem ważnie jest nie tylko, aby nie zdradzić swego partnera, ale również aby nie zdradzić siebie. Zdradzenie samego siebie to też zdrada. To najgorszy rodzaj zdrady. Dlatego nie trzeba opierać małżeństwa na „świętych obowiązkach” i nierealistycznych przysięgach. Jak pokazała historia, to zwykle się nie sprawdza. Znaczna część związków się rozpada, a wiele z tych osób, które z różnych względów (np., religijnych) nie mogą się na rozwód zdecydować, tkwią w takich związkach i często zahukani, stłamszeni, zamartwiają się po cichu. Zawieranie takich małżeństw nie jest dowodem miłości, ale raczej dowodem lęku. Prawdziwej miłości nie można bowiem zniżyć do poziomu obietnicy czy gwarancji. Ślub miał być zabezpieczeniem, że tak jak jest, będzie zawsze. W praktyce okazał się jednak czymś nieskutecznym i zawodnym.

    Aby stworzyć związek, mający szanse na długie przetrwanie należy go oprzeć na miłości bezwarunkowej, nieograniczonej i wolnej, pamiętając przy tym, że potrzeby, oczekiwania i zazdrość zabijają miłość. Partnerzy powinni być ze sobą nie dlatego, że się do tego zobowiązali, ale dlatego, że tak postanowili, bo to daje im radość i stwarza szanse ich rozwoju. Motywem do utrzymania i rozwijania związku winny być nie „święte obowiązki” ale „święte możliwości”, jakie ten związek stwarza. Czysta miłość jaką obdarzają się partnerzy może wówczas przetrwać nie tylko aż do śmierci, ale i zaistnieć na całą wieczność."

    źródło (ciekawe opracowanie)
    http://www.akohard.kk.e-wro.pl/Ksiazka_html/rozwod.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Aha, pozwoliłam sobie zacytować słowa niemuzułmanów (choć jako była chrześcijanka myślę, że mogę się wypowiedzieć), co by nie było tak, że tylko z punktu widzenia "islamu"...

    OdpowiedzUsuń
  20. Małżeństwo chrześcijańskie nie jest dla mnie niewolą, ale wolnością. Pozwala mi na życie bez leku, że zostanę sama, że mogę mieć utrudniony kontakt z dziećmi, że moje dzieci nie będą dorastały w pełnej rodzinie. Daje mi świadomość, że mój mąż tak samo jak ja dołoży wszelkich starań. Czasem wymaga to wysiłku, ale bilans – oczywiście moim zdaniem – wychodzi na plus. Wymaga to rozwagi przed ślubem i dobrej woli przez całe życie. Ale czy to takie trudne? Dla mnie fakt, że znam tylko jednego mężczyznę jest źródłem radości :-).

    Mam okazję często rozmawiać z osobami, które rozwód mają za sobą. I często te kobiety, które swego czasu parły do rozwodu jako do wyzwolenia z nieudanego ich zdaniem związku, po latach przyznają, że decyzja była pochopna, albo to z ich strony nie było dobrej woli do tego, żeby ratować małżeństwo. Chociaż znam takie, które przyznają, że była to najlepsza decyzja ich życia.

    Wczoraj po wykładzie podeszła do mnie studentka. Chciała porozmawiać właśnie o swoim rozwodzie. Odeszła od męża, ponieważ wydawało jej się, że inny jest w stanie zapewnić jej i jej dziecku lepsze warunki. Wtedy była przekonana, że robi dobrze. Zamiast borykać się w problemami finansowymi (kredyty, wyjazdy męża za pracą) może inaczej ułożyć sobie życie. Teraz widzi, że to był błąd. Ma pretensje do siebie, że zrobiła krzywdę córce. Nie jest szczęśliwa, bo cały czas porównuje obu mężów. Jest niewierząca, więc nie ma problemu konfliktu sumienia (rozpatrywanego w kontekście wiary a nie czysto ludzkim). Widzi, że jej dziecko dorasta jako półsierota – ojciec córką się interesuje, kocha ją, ale ułożył sobie życie z inną kobietą, ma kolejne dzieci, mieszka w innym mieście i dla ich dziecka ma mniej czasu i mniej pieniędzy. Chciała pogadać o tym z kimś starszym od sienie, bardziej doświadczonym do kogo ma zaufanie. Nie oczekuje prostych recept, bo i takich pewnie nie ma. Przynajmniej ja ich nie znam.

    Niestety w Polsce kobieta po rozwodzie nadal uważana jest za mniej lub bardziej „wybrakowaną”. Nieważne jaki był powód rozwodu i kto zawinił. Kobieta z dziećmi w ogóle ma małe szanse na ułożenie sobie życia, na inny związek.
    Być może w islamie jest inaczej. Niewykluczone, że jest to lepiej (czytaj: sprawiedliwiej) rozwiązane skoro w islamie rozwody są dozwolone. Przyznam, że bardzo mnie to interesuje. Czy tak jak w Polsce kobieta niemal „automatycznie” opiekuje się dziećmi? Ojcowie miewają nieraz ogromnie problemy z utrzymywaniem regularnych kontaktów, nie mówiąc o prawie do opieki.
    Czy rozwódka jest „gorszym” rodzajem kobiety do wzięcia?
    Jak prawo reguluje kwestie odpowiedzialności za rozpad związku?
    W moim małżeństwie od razu postawiliśmy na moją karierę zawodową, uznając zgodnie, że mam większe szanse na zarabianie sporych pieniędzy. Przez lata mąż pracował a ja rozwijałam się naukowo, kolekcjonując tytuły i publikacje ;-)
    Od niedawna faktycznie zarabiam wielokrotnie lepiej od niego. Zrozumiałe, że w momencie rozwodu, powinnam mu to inwestowanie we mnie przez całe lata wynagrodzić. I to z dochodów w przyszłości, a nie teraz. Intercyzy ślubnej nie podpisywaliśmy.
    Moja współpracowniczka za to przez całe lata wychowywała dzieci, prowadziła dom, dorabiała zleceniami i wspierała męża. Teraz jej mąż świetnie zarabia. Gdyby chciał ułożyć sobie życie z inna kobietą, musi liczyć się z koniecznością utrzymywania byłej żony.
    Czy islam reguluje te kwestie?

    Pytam z ciekawości: mam zupełnie inny przedmiot badań.

    Nierozerwalność związku ma dla mnie również wymiar odpowiedzialności za dzieci, które maja prawo mieć matkę i ojca. Nic im nie wynagrodzi pozbawienie ich tego prawa. W czasach, gdy było nam trudno finansowo, przychodzili do nas koledzy koleżanki moich dzieci. Ze znacznie zamożniejszych domów. Zazdrościli moim dzieciom tego, że mają normalną rodzinę. U nich była mama, jej nowy mąż, jego dzieci z inną kobietą, jej dzieci z nim; i dokładnie taki sam układ tylko z drugiej strony. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie oceniam i nie wartościuję, ale nie był to dla dzieci układ komfortowy.

    Być może w społeczeństwie muzułmańskim takich problemów nie ma skoro tata powinien pomieszkiwać z każdą żoną sprawiedliwie? Nie ma o na co dzień w domu i to jest normalne. Najprawdopodobniej wzajemne relacje żon i dzieci reguluje tradycja i prawo. U nas w tym względzie nie ma prawa ani tradycji.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Proszę Pani, to jest bardzo piękne i mądre co Pani pisze i gratuluje Pani takiego podejścia do małżeństwa i dobrego małzonka, albowiem Państwa "przypadek" jest wynikiem pracy Was obojga. Cudownie by było gdyby wszyscy podchodzili do kwestii małżeństwa w ten sposób. Piszę tu z perspektywy i rodzica i dziecka (po rozwodzie rodziców).
    Niestety, jak zapewne Pani wie, że realia są inne. Nie mogę się nie zgodzić, że rozwód dla dzieci jest ogromnie ciężkim przeżyciem (ale nie rozwodzą się tylko małżeństwa dzieciate), zwłaszcza jeśli rodzice nie są w stanie załatwić tego ugodowo, ale i życie dziecka w rodzinie, w której nie ma miłości, szacunku, w której dochodzi do rękoczynów, czy jakiejkolwiek formy przemocy, agresji, czy jakichkolwiek innych "anomali" między rodzicami, może być torturą i wielce odbić na psychice dziecka. Nie wszystkim udaje się trafić na tę drugą połowę "do grobowej deski", nie wszyscy są odpowiedzialni, nie wszystkim starcza cierpliwości na czekanie na "zmianę", nie wszystkim się chce pracować nad sobą i iść na kompromisy... I można tu wyliczać i wyliczać.
    O rozwodzie wg islamu, postaramy się napisać na łonie bloga.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Widząc opublikowany komentarz, chcę wyjaśnić pewną nieścisłość. Kobieta, o której pisze, drugiego małzeństwa nie traktowała jako transakcji handlowej. Co mogło wynikać z wcześniejszego mojego wpisu.Deklaruje, że pokochała swojego drugiego męża.

    Co do celibaty duchownych: jestem przeciwna zakazowi małżeństw księży. Uważam, że dobra żona jest ogromnym wsparciem dla mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  23. APEl WIELKI: proszę podpisujcie się jakoś Państwo, bo zatracamy sens dyskusji. Kto co pisze?

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziękuję za obietnicę zaspokojenia mojej ciekawości :-)
    Będę zaglądać.
    Pani bloga (o Arabii) pokazała mi koleżanka, bardzo zachwalając. I jak zwykle nie zawiodłam się na jej rekomendacji :-) I tak trafiłam tutaj. Z przyjemnością dowiem się czegoś więcej. Uporczywa walka ze stereotypami we własnej "głowie" bywa trudna, ja takiej przypadłości nie lubię :-)

    Zakazy i nakazy religijne są chyba w każdym wyznaniu. Jako chrześcijanka też muszę stosować się do przykazań, czy mi się to podoba czy nie. Nie mogę wybierać sobie tego, co mi odpowiada, a odrzucał to co mi nie odpowiada. Co jest dla mnie za trudne. Nie "przystające" do naszych czasów.
    I albo biorę wszystko, albo nic.
    Półśrodków nie ma - w innym przypadku nie jest to katolicyzm tylko jakaś sekta z jednym wyznawcą. Czasem są to zakazy trudniejsze niż nakaz noszenie zasłony, jak chociażby nierozerwalność małżeństwa czy stosunek do antykoncepcji i seksualności.

    Warto o tym pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  25. Trzy ostatnie, przełożone Pani wpisami, są moje.
    Zapominam się podpisać, ponieważ zwykle startuję z konta google, a tu mnie wyrzuca.

    Przepraszam

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  26. Ale sie dyskusja rozwinela ladnie:-)

    Jesli chodzi o to, ze kobieta muzlmanka ma prawo sobie zastrzec w kontrakcie przedmalzenskim, ze chce byc tylko jedna zona i w przypadku gdy jej maz chce sobie wziac druga zone, musi jej dac rozwod i odszkodowanie - czy to nie jest jednak palcem na wodzie pisane prawo? To znaczy oczywiscie jesli nie ma dzieci w malzenstwie i kobieta jest sama to pewnie, ze to ma sens. Natomiast co jesli sa male dzieci? Co z tego, ze ona dostanie odszkodowanie i rozwod? przeciez jej dzieci zostana przy ojcu i tylko od niego bedzie zalezalo czy ona bedzie mogla je widywac! Ktora normalna kobieta zdecyduje sie na odejscie w takim przypadku? Dlatego dla mnie to nie ma sensu takie kontrakty. Dziewczyny same powiedzcie tak z reka na sercu, co byscie zrobily w przypadku kiedy wasz maz mowi wam, ze ma druga zone, a wy jak chcecie to sobie idzie, ale dzieci juz nie zobaczycie? jesli mieszkacie w Europie to jasne, ze nie macie sie czym martwic, ale co jesli mieszkacie w jego kraju? Mnie sie wydaje, ze te z Was, ktore zdecydowaly sie na wyjazd do mezowskiego kraju ryzykuja duzo, a nawet bardzo duzo. Mam swiadomosc, ze w wiekszosci jestescie szczesliwe:-) ale jednak sa przypadki kiedy kobiety cierpia bardzo bo nagle sie okazalo, ze wysniony ksiaze sie zmienil, a prawo w jego kraju jest zawsze po stronie mezczyzny jesli chodzi o dzieci to one sa wlasnoscia jego i jego rodziny. Reasumujac, dla mnie te kontrakty nie chronia kobiety wystarczajaco w przypadku kiedy maz chce druga zone.

    Natka
    pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Piszemy o zasadzie, kontrakt jest kontraktem i choc w niektorych sytuacjach moze byc palcem na wodzie pisany, tak, to nie oznacza, ze we wszystkich. Muzulmanie rozsani sa po calym swiecie, a nie mieszkaja tylko w Arabii Saudyjskiej. Pewnie, ze gdyby mi maz powiedzial, ze ma druga zone, to chcac nie chcac, zacisnelabym zeby (w chwili obecnej) (a kto wie... moze odetchnela z ugla? ;-) jesli to bedzie mialo miejsce np. za jakies 20 lat i juz sie mezem zmecze haha - to zart, oby nie!) albowiem jako cudzoziemka w Arabii Saudyjskiej, choc muzulmanka, moglabym miec problemy z opieka nad dziecmi. Ryzyko duze, fakt, ale islam wyznaja nie tylko kobiety takie jak "ja", mieszkajace w kraju meza, tylko w wiekszosci sa to mieszkanki danych krajow, majace za soba rodziny i sady (choc te niestety nie zawsze). Tym nie mniej, probowac z takim zapisem w umowie malzenstkiej zawsze warto, albowiem Prorok powiedzial "ze najwazniejszymi warunkami jakich nalezy przestrzegac sa te zawarte w kontracie malzenskim" (Sahih Bukhari).

    OdpowiedzUsuń
  28. prosze mi podac kontakt jak moge do pani pisac czy adres blooga,czy bezposrednio ,dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  29. Cóż dekalog nie zabrania posiadania kilku żon, (a jest to prawo uniwerslane dla wszystkich trzech religii objawionych)pewnie mnie jako facetowi wychowanemu w kulturze zachodniej bardzo by to odpowiadało ;-), znaczy posiadanie kilku zon, ale nie stac mnie nia to! Szczerze mówiąc nie mogę się zdecydować na drugie dziecko, bo nie wiem czy bym je kochał tak samo jak mojego pierworodnego i pewnie podobnie było by z kolejną żoną. JEDNA TO JUZ KŁOPOT A DWIE NARAZ TO TRAGEDIA sic:-)))) sorry zart sytuacyjny. Czasami zastanawiałem sie jak to jest jek ma sie kilka zon i jakos nie potrafie sobie teo wyobrazić. Mylę że jednak podobnie mysli większość muzułmanów - człowiek to jednak zwierze z natury monogamiczne. Ale od reguły są zawsze wyjatki potrz - kochanki, kochankowie w cywilizacji zachodniej, przeciez to nic innego jak substytut wielożeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  30. Myślę, że mylne stereotypy narastajace wokół tematu wielożeństwa i tak negatywne nastawienie, biorą się po pierwsze z niewiedzy (jak zwykle) jak to z tą poligamią jest rzeczywiście (tzn. jakie przyświecają jej cele, jakie są jej zasady) i po drugie - z wyobrażeń na temat arabskich mężów-szejków, którzy "śpią" na pieniądzach pompowanych do ich kont z milionowych transakcji naftowych i mają tych pieniędzy tyle, że budują kolejne domy, dla kolejnych żon i w ramach zapełnienia wolnego czasu, którego mają mnóstwo - jeżdżą od jednej willi do drugiej, zaspakająjąc swoje różnorodne potrzeby. Zony są oczywiście - co jedna to młodsza i ładniejsza, zadbane, ufryzowane, otoczone służbą (dzieci pod opieką rozlicznych domowych bon) i cały dzień nie robia nic, jak tylko czekają w gotowości na przybycie męża. Jeszcze gorzej poinformowani myślą, że mąż - szejk ma 'harem' i w nim toczy się dzień i noc poligamiczny jego żywot. No więc pora zejść na ziemie ;-). Takich arabskich mężów szejków wcale nie jest aż tak wielu :). Proszę sobie wyobrazić inny scenariusz - wg moich obserwacji zdecydowanie częstszy (patologie pomińmy). Taki scenariusz "środka": Arabski mąż - trochę bardziej lub troche mniej zamożny, lub wręcz biedny - ciężko pracujący na to czego się dorobił i pracujący na to czego się jeszcze nie dorobił oraz na tzw. "chleb powszedni". Żonę ma jedna, jedno - dwójka - tróka dzieci - utrzymuje ich "na styk" (starcza na życie, ale na "fajerwerki" już nie), może wiedzie im się całkiem nieźle, może brakuje do "pierwszego". Nie stać go na drugą - to raz. Ale czy chce/potrzebuje drugiej? Wraca z pracy jest zmęczony, żona troche go wzmocni (obiadkiem, kawką, masażem karku), troche dobije (narzekaniami rozmaitymi - że synowie się pobili, że znowu cieknie z kranu, że jest zmęczona siedzeniem w domu i, że wszystko na jej głowie, że kiedy wreszcie pójdą kupić te komodę itd itp.), troche wesprze dobrym słowem. Po co mu druga? Obiad już zjadł, kawe wypił, narzekań się nasłuchał - ma jeszcze siłę by wysłuchiwać ich od drugiej żony? ;) Dobre słowo też dostał, wystarczy. Poślubił tę kobietę z własnego wyboru, często z miłości, może wielkiej nawet, a że w między czasie ujawniły się jej paskudne ;) cechy charakteru? Drugiej żonie też z czasem się ujawnią. On sam też juz nie jest tym Romeo z początków małżeństwa. Tę pierwszą i jedyną - kocha i uważa za piękną - sam taką chciał, sam ją wybrał. Może troche przytyła, może troche schudła, może nie chodzi codziennie w tiulach, ale stara się jak może dbać o siebie, a macierzyństwo ma swoje skutki - i te dobre i te mniej dobre (złych nie ma :)), on to rozumie, zresztą sam też dorobił się brzuszka, czasami się nie ogoli, bo czasu i siły czasami brak (więc skąd go brać na drugą żonę i te inne dzieci?). Popołudnie-wieczór: porozmawiali, może troche się posprzeczali, pobawili z dziećmi, pomogli odrobić im lekcje, połozyli je spać. Spędzili troche czasu razem - może obejrzeli film albo obok siebie - on chce obejrzeć mecz, a ona poszperać po internecie. Noc ... Pobudka - praca i reszta jw. W weekend odwiedzą rodzinę. Innym razem gdzies wyskoczą (bo go zamęczy :P, że ciągle siedzą w domu)- zakupy, spacer, wybawić dzieci, może jakiś piknik czy ruiny w okolicy (jeśli mają samochód, jak nie mają - czym by kursował między dwoma, trzema, czterema żonami - autobusem czy rowerem? :D). Jeszcze innym razem żona zapędzi go do cieknącego kranu i dokręcenia karnisza, który zaraz się urwie (no chyba, że zrobi to sama i w zamian 'zażąda' jakiś weekendowych atrakcji, więc znowu nici z weekendu na kanapie ;)). Gdzie tu środki, czas i wolne uczucia na drugą żonę (o trzeciej i czwartej nie wspominając)
    Tak tak - życie przy arabskim mężu może być takie ... zwykłe (troche lepsze, troche gorsze, troche barwniejsze, albo troche smętniejsze niż z powyższego przykładu "środka") arabski mąż, poza skrajnymi przypadkami super-szejków i patologiami (które są niestety wszędzie, tj. w każdym społeczeństwie, kraju) - to może być najzwyklejszy mąż, co to powie jak Pan Anonim z 26.02 - " Jedna żona to już kłopot, a dwie naraz to tragedia" i uśmiechnie się sam do siebie, bo kocha ten swój "kłopot" przecież ...

    ps. podane w przykładzie "środka" przykłady i dane (ilość dzieci, metody spędzania wolnego czasu itd) nie są z mojego życia wzięte :), ale pewnie częściowo się pokrywają ;).

    OdpowiedzUsuń

Uprzedzamy - komentarze niecenzuralne, obraźliwe, szerzące nienawiść i uprzedzenia, bądź zawierające linki do stron wypaczających nauki islamu lub przyczyniających się do niszczenia dialogu nie będą publikowane.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.