lutego 07, 2009

Europo! Witaj Nam!

Dramat w jednej odsłonie ...
Akcja Dramatu: Lotnisko w Niemczech, kolejka do odprawy dla obywateli EU
Postaci Dramatu:
Ja (długi "płaszcz", chusta na głowie) z dzieckiem,
Tłum podróżnych (kobiety, męzczyźni, rodziny - różnych kolorów skóry)
Pani z obsługi lotniska
Funkcjonariusz Straży Granicznej I
Funkcjonariusz Straży Granicznej II

JA: Zbliżam się do miejsca odprawy, czytam napisy na tablicach informacyjnych – jest: FOR EU CITIZENS. Staję na końcu kolejki. Za moimi plecami ogromny napis: Wilkomen nach Deutschland!

PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA (podbiega wprost do mnie taranując wózek z moim dzieckiem i mówi – krzyczy, ale składam to na karb brzmienia języka niemieckiego - coś co brzmi mniej więcej tak): NAAAJN!!!. Iś wase śrabe babe gewuchen bizwen dubist uneuropaś druben!

JA (pozytywnie nastawiona do świata i ludzi - uśmiecham się, choć ton wypowiedzi nie zapowiada niczego dobrego... ale pewnie tylko tak to brzmi): Can you speak English please?
PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA: THIZ IZ for EUROPEN UNION, for NON-EUROPEN – dzeeeer (there - jak sie domyślam)

JA: (krzyczy??) I am European Union Citizen (uśmiecham się)

PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA: NAAAAJN. NOT EUROP – dzeeer

JA: I am Europ (odpowiadam - jej składnią, moze zrozumie?)

PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA: ARAB – dzeeeere!

JA (już mi mniej wesoło, postanawiam mówić językiem angielskim poprawnym, bo może ona zwraca się do mnie takim językiem zakładając, że jako arabka na pewno nie znam j. angielskiego (założenie błędne), a nie dlatego, że inaczej nie potrafi?): I am not Arabic

PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA (wytrącona z równowagi, teraz już naprawde krzyczy): dzeeeere ( i dodaje coś co brzmi) iś habe binświś wetdzgungwiś darne gupen kraus SCHNELLL (to chyba nie to co myślę?)

JA (bez uśmiechu acz cierpliwie): I am European Union Citizen, I am Polish

PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA (ciska we mnie gromy, odwraca się i odchodzi – poddała się?)

Po chwili... Nadchodzi PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA z FUNKCJONARIUSZEM STRAŻY GRANICZNEJ (więc jednak się nie poddała...)

PANI Z OBSŁUGI LOTNISKA (palec wymierzony we mnie): HIEEER (i dodaje coś w tonie jak powyżej) bungwung śhreben grunden muzelman araberin geśwunden kaben haben polin!

FUNKCJONARIUSZ STRAŻY GRANICZNEJ I (grzecznie acz stanowczo): This queue is for European Union Citizens. Are you European Union Citizen?

JA (z nieco większym naciskiem): yes, I AM Polish, from POLAND.

FUNKCJONARIUSZ STRAZY GRANICZNEJ: May I have your ID or Passport please
JA (nie popełnilam przestępstwa, więc chyba nie powinnam być legitymowana, ale podaję paszport swój i dziecka)

FUNKCJONARIUSZ STRAŻY GRANICZNEJ I: Thank you. Excuse us for misunderstanding. Please come with me (prowadzi mnie do okienka odprawy, dzięki czemu omijam z dzieckiem długą kolejkę, to zapewne jako zadośćuczynienie?). Kładzie moje dokumenty na ladzie okienka i odchodzi.

FUNCJONARIUSZ STRAŻY GRANICZNEJ II (przed zajrzeniem w mój paszport zrazu bardzo podejrzliwie i groźnie): This stand is for European Union Citizens .... (i dalej podobnie jw.)

... Europo! Witaj Nam? Komedia to czy Tragedia?

***
Notka od autorki dramatu: autorka dramatu nie jest uprzedzona do żadnej nacji czy narodowości, ani też do narodu niemieckiego - w najmniejszym stopniu. Na szczęście też nie wszyscy ludzie są uprzedzeni do religii i stroju jaki ją reprezentuje - co ciekawe, utożsamianych w prostej linii z Arabami ... (do których też nie wszyscy na szczęście są uprzedzeni ...)

Mama Ammara

3 komentarze:

  1. Taaak. Ja pamietam, ze od momentu, kiedy wyrobilam sobie paszport ze zdjeciem w nakryciu glowy, czyli w chuscie, za kazdym razem, przy przekraczaniu granicy Polski na Okeciu, kolejka za mna musiala przejsc do okienka obok, bo pani/pan ze strazy granicznej musieli wykonac telefon (nie wiem dokad), cos sprawdzic, a potem opuszczali okienko z moim paszportem, kazali mi zaczekac obok (co reszcie pasazerow dawalo niezla okazje do wgapiania sie we mnie jak w podejrzana o nie musze mowic co) i udawali sie do Biura Imigracyjnego (!). Jednego razu, zostawili za soba uchylone drzwi i nagle zobaczylam jak w biurze kilku straznikow oglada moj paszport pod swiatlo (!). Postanowilam zapytac, co jest nie tak. Jeden pan zaczal cos krecic, potem przyszedl drugi z odsiecza i zaczal wkrecac inny kit... Zenada. Stwierdzilam, ze jasnej i prawdziwej odpowiedzi nie dostane, wiec strata czasu. Odkad latam "na" dowod osobisty, jest duzo lepiej, alhamdulillah.

    OdpowiedzUsuń
  2. przykro czyta sie takie historie...ale niestety takie konsekwencje powoduje stereotypowe myslenie,ze "jak stroj muzulmanski to napewno terrorysta". Doprawdy trudno walczyc i zmieniac zbiorowe stereotypy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest mi przykro że takie sytuacje się zdarzają.
    Kiedyś mieliśmy sytuację że pani Muzułmanka zasłabła. Na szczęście w naszej ekipie była kobieta która się mogła tą panią zająć. Jednak zastanawia mnie co mamy zrobić gdy nie ma w składzie kobiety ?????

    OdpowiedzUsuń

Uprzedzamy - komentarze niecenzuralne, obraźliwe, szerzące nienawiść i uprzedzenia, bądź zawierające linki do stron wypaczających nauki islamu lub przyczyniających się do niszczenia dialogu nie będą publikowane.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.