Urszula: Mnie sie od jakiegos czasu nachodzi refleksja nad tematem "nie zatracic swojej tozsamosci", jak to padlo w wywiadzie. Co sie za tym kryje? Co to tak naprawde oznacza byc Polka? Jest sprawa oczywista, taka jak jezyk. Ale co jeszcze? Wspolne poczucie humoru, przeczytane ksiazki, obejzane filmy. Raczej nie mamy "polskiego ubrania". Polska kuchnia? Polska religia? Wiekszosc z tego, chcial, nie chcial, po malu odrzucamy. Czesto slyszymy zarzuty o wyrzeczeniu sie przez nas swoich korzeni. A przeciez tak nie jest. My TYLKO zmienilysmy religie. Polska tradycja, polskie wesele, polskie swieta, wszystkich swietych, spotkania rodzinne, goscinnosc nierozlacznie polaczona z lejacym sie alkoholem...Jakos nie idzie to w parze jedno z drugim. Z drugiej strony obserwujac inne narody (Indie, Pakistan, Bangladesz, Turcja czy wywolani teraz Tatarzy) zachowali "swoje". I kazdy z nich przekonany jest, ze to wlasnie jego jest prawidlowe i najlepsze. Jak wychowujemy nasze dzieci? W poczuciu ciaglosci tradycji czy staramy izolowac od, jakby nie bylo, niepozadanych wplywow dziadkow, cioc, sasiadow? Jak to widzicie?
Wydaje mi się, że "zatracenie tożsamości" może być w języku potocznym różnie definiowane, podobnie jak "bycie ekstremistą" ;) Dla jednych bycie ekstremistą to trzymanie się całkowicie skrajnie restrykcyjnych opinii bądź nawet w niektórych wypadkach nadinterpretacja, inni mianem tym określają już osobę wypełniająca zaledwie podstawowe obowiązki religijne (np. pięć modlitw dziennie). Także "zatracanie tożsamości" jest pewnie różnie postrzegane... jedni określenie to stosują do osób, które otwarcie wyrzekają się polskości (i wszystkiego, co się z tym wiąże), pałają niechęcią do własnego kraju, marząc o krajach arabskich i przyjęciu kultury tamtejszych krajów "pełną gębą" (są i tacy); dla innych kobieta, która wyrzeknie się wcześniejszej religii, zakryje się, będzie recytować Koran po arabsku to już "zdrajczyni" zatracająca swą tożsamość... Tak że temat rzeka, a "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" ;)
OdpowiedzUsuńMoje rozwazania dotycza wlasnie tego czym polskosc jest. Czasem wydaje mi sie, ze wlasnie ta niechec do wlasnego kraju jest jej nieodlacznym elementem;) W kazdym wiekszym zgromadzeniu kobiet muzulmanskich bez wiekszej trudnosci umiemy rozpoznac, ktore to Turczynki, Hinduski, Bengalki czy Arabki. A Polki? Czy mamy wypracowany jakis swoj styl? Ja osobiscie lubie przebieranki i bawi mnie jak czasem mysla, ze jestem z Turcji, czasem ze z Egiptu. Tylko shalwar-kameez jeszcze nie nosilam:-)Czym jest zachowanie polskosci w dzisiejszych czasach? Uczeniem sie Mickiewicza i Slowackiego czy bardziej "Sami Swoi", "Ani mru mru", "Mis"? Poniewaz mieszkam poza Polska i jestem po 40 takie egzystencjalne pytania mnie nurtuja:-)
OdpowiedzUsuńWiesz... ciężko stwierdzić, ale jakiś tam wspólny element chyba jest, skoro obcokrajowcy to widzą ;) Może nie tyle o strój chodzi, ale o "wnętrze". Nie wiem jak u innych, ale w moim małżeństwie - mimo wspólnej religii, raczej z jednakową gorliwością praktykowanej - pojawiają się czasem takie różnice "kulturowe" - ja widzę w nim "typowego" przedstawiciela jego kraju ;), on widzi we mnie "typową" Polkę i... naprawdę coś w tym jest. Mamy jednak ciut inną mentalność, wartości (nie mówię o religii), sposób myślenia, nawyki itp. niż chociażby nasi sąsiedzi - czasem mówi się o innych Europejczykach "typowy Niemiec", "typowy Francuz" - i trafia się, prawda? Trudno to nagle rozłożyć na czynniki pierwsze, zapisać w tabeli, dla mnie to bardziej intuicyjna klasyfikacja.
OdpowiedzUsuńA "utrata tożsamości" to dla mnie nie tyle zmiana wiary czy przekonań, jeśli inne uznamy za lepsze, bardziej słuszne... ale czemu na przykład twierdzić, że "od dziś nie lubię bigosu" ;), skoro wcześniej się nim zajadałam, a na mięsku halal smakuje tak samo dobrze (a może nawet lepiej, hehe)? Przecież nawet, jeśli polubię kuchnię inną, którą dopiero co poznałam, nie znaczy to, że bigosu czy pierogów ruskich serwować nie będę ;) A na zimę ogórków też ukiszę.
Oczywiście jest to tylko przykład, w dodatku bardzo subiektywna opinia, tak że nie należy tego brać za jedyną słuszną odpowiedz ;)
Ciekawa byłabym wypowiedzi innych Pań. Opinie Panów oczywiście też miło byłoby poznać ;)
Pozdrawiam
Monika
Moja tozsamosc to tozsamosc muzulmanki i wedlug zalecen Islamu porzucilam wszystko co jest haram ,a pozostawilam wszystko co halal.
OdpowiedzUsuńTak powinni myslec wszyscy muzulmanie skoro tworzymy jedna umme nie powinnismy sie dzielic zabardzo kulturowo ,bo nie wszystko co zawiera sie w tradycjach jest zgodne z Islamem .
Dlaczego turczynki czy pakistanki czy arabki zachowuja tradycje ,bo ich tradycje zwiazane sa bardziej z Islamem ,nasza polska tradycja ,ktora wedlug mnie jest dosc uboga ma malo wspolnego z Islamem.
Mysle tez ,ze swiat sie zmniejsza ,dzieki samolotom ,interneowi ludzie zblizaja sie do siebie i kazdy moze wybrac to co najlepsze.
Khadija
salam
OdpowiedzUsuńpolska tozsamosc?? hmmm co z niej utracilam?? wiec - na pewno czesc polskiej kuchni, wiadomo to co zawiera alkohol i swinke, ale nadal kruluje kalafiorowa i ala schabowy z kurczaka ;) no i bigos kilka razy w roku - nawet maz zajada ze smakiem :D... nie gotuje tylko dan bliskowschodnich ale wiekszosc polsko-podobnych
poza tym nic wiecej nie stracilam, bo swieta nie byly obchodzone w moim domu - nie bylam katoliczka, Polka-niekatoliczka tez sie zdaza ;)
goscinnie po polsku nadal jest w moim domu - przy herbatce :D
a swieta, no cuz bylam na kilku "arabskich" i powiem szczerze ze wiekszasc polskich nieumywa sie do tych!
poza tym, jesli my dobrze wychowamy dzieci nikt nie bedize mial takiego wplywu, i zawsze nalezy wyjasnic babciom aby nie "probowaly", moja mama juz wie o tym ;) i nawet nic nie zaczyna :P
Nie jestem muzułmanką i konwersji nie rozważam. Podczytuję Wasze forum, będąc ogromnie ciekawą innych ludzi. Z sympatii, bez żadnych moralizatorskich zapędów ;-)
OdpowiedzUsuńDlatego proszę o wybaczenie, że odpowiadam na pytanie zadane muzułmankom, ale nasunęło mi się pewne porównanie: mój szwaier, rodowity Niemiec, teoretycznie ewangelik, jest zachwycony Polską. Do tego stopnia, że wręcz zmusza moją siostrę, żeby każde święta i każdą wolną chwilę spędzać w kraju. Uczy się polskiego. Jest bardziej "polski" niż moja siostra ;-))
Wszystko jest u nas lepsze, bardziej rodzinne, zdrowsze niz w Niemczech. Nawet krasnoludmi mamy wieksze ;-))
Ostatnio prosił o książkę o katolicyzmie po niemiecku. Siostra oniemiała.
Moja prababcia, ochrzczona w wyznaniu prawosławnym, przeszła na katolicyzm w dość dramatycznych okolicznościach życia. Do końca zycia była gorliwą katoliczką, ale zawsze opowiadała nam o tradycjach kultywowanych w jej domu. nie każąć odmawiać nam panichidy (chociaż ja oromnie lubię te śpiewy), przekazała mnam część swojej tożsamości i tradycji rodzinnej z pełną świadomością, że jesteśmy katoliczkami i Polkami. To ogromnie uczy szacunku do innych ludzi i na pewno jest bardzo cenne. Przynajmniej ja tak uważam i tak wychowuję moje dzieci.
Jest jeszcze inny aspekt tej historii: pamięć ludzka jest bardzo trwała. I dzieci z rodzin z domieszką "obcej krwi", nawet tak problematyczną jak w moim przypadku, zawsze spotkają się w życiu z kimś, kto im to wytknie. I to zwykle w sposób bolesny. Warto więc, jestem o tym głeboko przekonana, nauczyć dzieci, że ta ich "obca" część też jest godna szacunku i po ludzku piękna. To ogromnie uczy szacunku do innych ludzi, szczególnie tych którzy są innej narodowosci lub wyznaja inną religię.
Inna sprawa, że świat nie jest czarno-biały. Nie przypominam sobie, żeby w moim rodzinnym domu, w naszym domu czy w rodzinie mojego męża na jakichkolwiek świętach i uroczystościach alkohol lał się strumieniem. Jeżeli nawet jest, to wyłacznie symbolicznie a najczęściej go nie ma, chociaż religia nam tego nie zakazuje. (W domu nie mam nawet barku).
Jest za to rodzinnie, świątecznie i z poczuciem wspólnoty całej ogromnej rodziny, wszystkich ciotek, kuzynów i szwagrów.
Siostry ,a moe stworzyc watek o tym jak wygladaja swieta muzulmanskie w naszych rodzinach?
OdpowiedzUsuńKhadija
Salaam,
OdpowiedzUsuńWiele razy zastanawiałam się nad tym, czy po przyjęciu islamu dużo zmieni się w moim życiu. Nie da się ukryć, że tak się stało, bo nie byłam nawet na chrześcijankę wychowywana (co już chyba jest pewnym odstępstem od "normy"). Jednak zmieniło się moje wnętrze, sposób, w jaki patrzę na świat; jestem bardziej otwarta na "inność". I tak naprawdę nie zapałałam miłością do krajów arabskich, najlepiej czuję się w zimnych klimatach, nauka gramatyki historycznej języka polskiego sprawia mi nadal frajdę, gwiazdka cały czas kojarzy mi się tylko i wyłącznie z zapachem żywicy i śniegiem za oknem, uwielbiam czytać o historii mojego miasta (choć chciałabym zamienić je na inne - może byc polskie) i przepadam za polską kuchnią (a od mięsa jak stroniłam w przeszłości, tak nadal stronię). Nie czuję, jakobym zatraciła swoją "narodową tożsamość". Niewiele się, jak widać, zmieniło pod tym względem. I raczej śmieszą mnie ludzie próbujący mi uzmysłowić, że już nie jestem "jedną z nich" (czyt. Polką) argumentując to na przykład moją absencją na zakrapianych "balangach" czy moim schabowym z kurczaka ;)
Trudne pytanie. Na polskosc przeciez moze skladac sie tyle rzeczy, ale to tez kwestia umowna i indywidualna, ktora kazdy moze pojmowac inaczej i co rownie wazne - wartosciowac inaczej.
OdpowiedzUsuńJa czuje, ze moja tozsamosc narodowa moze nie tyle utracilam, co zmienila sie. Jak poprzedniczki, z racji islamu nie kultywuje juz (ani w mojej wlasnej rodzinie kultywowane nie beda) pewnych tradycji, obrzadkow z religii katolickiej a uznawanych za typowo polskie(swieta, chrzciny, komunia, swiecenie pokarmow, choinka, etc, co nie przeszkadza, by moje dzieci i maz je znaly, rozumialy i szanowaly), innych nie zwiazanych z katolicyzmem, ale w sklad ktorych ida rzeczy w islamie zabronione, jak sposob urzadzania wesel na przyklad. I to chyba tyle. Jednak nie czuje, by swiadome porzucenie ich "uwlaczalo" mojej polskosci. Teraz byc moze tez inaczej ja wartosciuje, moze ten element mojej tozsamosci zszedl po prostu na inny, troszke dalszy plan, a na przod wysunela sie przynaleznosc religijna? Tak, to chyba wlasnie tak dziala. Gdybym miala uporzadkowac odpowiedzi na pytanie: kim jestem? wg waznosci, to na 1szym miejscu widnialoby slowo: muzulmanka. Feministka byc moze powiedzialaby: kobieta. Czlowiek o wysokim poczuciu patriotyzmu powiedzialby: Polakiem. Ale inne nadal na tej liscie beda. Dalej bede Polka, bo w tym kraju sie urodzilam, to zapach jego powietrza, ziemii, smak jego dobr, widok jego krajobrazow jestem w stanie przywolac w pamieci w ulamku sekundy mimo odleglosci, jaka nas dzieli... To polski jezyk jest mi najblizszy i najbardziej mily sercu i uchu (ten niewulgarny ma sie rozumiec, hehe). To z Polakami, bez wzgledu na religie, dziele tyle tylko nam znajomych rzeczy, sentymentow, bo wyssanych mlekiem matki, poznawanych od podszewki, ktore mozesz zrozumiec jedynie bedac tym wlasnie: Polka i Polakiem, a ktorych juz ktos spoza "kregu", jak moj maz Algierczyk - nie pojmie.
W moim przypadku, to nie tyle islam, co otwartosc i ciekawosc innosci Innych, imigracja i stykanie sie z ludzmi z roznorodnych kultur (muzulmanskich i niemuzulmanskich) maja wplyw na przyklad na kuchnie (bo typowych polskich produktow tu brak, a i oboje z mezem kuchnie srodziemnomorska uwielbiamy, wiec algierska, marokanska, hiszpanska, wloska, francuska maja u nas wziecie; sa tez punkty wspolne jak mielone (ok, wolowe ;), salatki, fasolka po bretonsku, a z polskiej typowo na rosol z kurczak maz da sie skusic).Gdybym mieszkala nadal w Polsce, nic takiego nie mialoby miejsca, albo w bardzo malym stopniu. Natomiast osobiscie absolutnie nie mam tendencji do przyjmowania jako wlasnej kultury muzulmanskiej moich wspolwyznawcow z innych krajw. Bedac zona Algierczyka bede znala wiecej z jego kultury niz z innych i uszanuje jesli bedzie chcial nauczyc je dzieci, jak np. obrzadek obrzezania, ale tylko tych rzeczy, ktore nie ida wbrew religii. A jesli chodzi o mnie to np. nie chcialam, bysmy urzadzali wesele w jego kraju, bo ja sie w tej ichniej tradycji nie odnajduje, nie widze, ani do niej nie naleze (mimo ze do polskiej w tym temacie, jak wspomnialam, tez juz nie).
Potem, nasza polskosc jest, jak nadmienila Monika, dostrzegana przez innych i przypisuje sie jej pewne cechy mentalnosci, usposobienia (np. moj znajome Hiszpanki, Arabki, zauwazana u mnie powage, konkretnosc czy niechec do zbednej gadaniny, przypisuja polskosci ;)) i cos w tym chyba jest, aczkolwiek nie na kazdym musi sie sprawdzac, jak kazda etykieta przeciez ;)
Nie sadze tez, by polskie konwertytki musialy wytwarzac muzulmanska kulture specyficzna akurat dla nich i wyrozniac sie nia sposrod innych muzulmanskich nacji. Jestesmy takimi "hybrydami", mieszanka kultur - choc moze... to nas wyroznia ;)?
Pozdrawiam.
Co prawda temat bloga nieco "umarł" , jednak chciałabym dodać na nim i swoja opinie :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie ze oponenci biorą pod uwagę tylko istnienie swoistych "dwóch" stron dysputy o tożsamości polskiej, katolickiej i muzułmańskiej. Istnieje jeszcze trzecia strona :)A zapewne i więcej ;)
Jestem Polką a także.. ateistką. Wychowałam się w ateistycznym domu. Wpajano mi racjonalizm w myśleniu i humanizm w odczuwaniu. I tolerancję dla wszelkiej odmienności, w wierze, poglądach politycznych, kolorze skóry, kulturze, zwyczajach itd.. Wpojono mi szacunek dla każdego wyznania, obojętnie czy czy wierzy w Boga, Allaha, Buddę, Święty Kamień, czy nawet w Własny Osobisty Wyższy Wymiar Doskonałości. Wiara to zbyt intymny i osobisty aspekt osobowości, abym miała prawo podważać jej jakikolwiek wymiar, choć sama jej nie posiadam. Jednocześnie czuje się Polką i bardzo kocham i cenie swój kraj. Tożsamość to nie tylko wymiar religijny. To cała nasza pogmatwana historia, to suma lektur które przeczytaliśmy, to rozmowy które słyszeliśmy i w których braliśmy udział. To sprawy ważne dla nas jako obywateli, to szacunek i kultywowanie historii naszych bohaterów, niuanse językowe, których nie zrozumie obcokrajowiec uczący się języka polskiego od wielu lat. Jeśli nasz tożsamość zawierałaby się jedynie w kwestii obchodzenia świąt, to wypadałoby z żalem zapłakać nad ubóstwem wyżej wymienionej. A ze wychowałyśmy sie w jednym kraju, uczyłyśmy w podobnych szkołach i brałyśmy udział w tej samej historii, mamy wspólną polską MENTALNOŚĆ :) I mówiąc szczerze, czasem mnie "szlag trafia", jak czytam tu odsądzanie od czci i wiary dziewczyn, które miały odwagę podążyć za własnym głosem serca i zmienić wiarę, w tym na niby wskroś katolickim kraju, którego "katolicyzm" jest zbyt często "fasadowy" Polska kiedyś była jedynym krajem w Europie, w którym schronienie mogły znaleźć osoby innych wyznań. Nie były prześladowane, ścigane, tępione. Jawiła się jako wyspa tolerancji i wolności. I osoby te, gotowe były nieraz oddać życie, w obronie tego katolickiego kraju. Kraj jest dobrem wspólnym, wiara rzeczą osobistą.
Notabene, mój syn ma siedem lat. Nie jest ochrzczony, ani nie chodzi na religię. Jednak wie że na świecie istnieją i kościoły i meczety i zbory, a także inne świątynie, a sam świat nie jest jednowymiarowy. I jeśli kiedykolwiek stwierdzi, ze któraś z religii jest mu bliska, ja nie zamierzam mu zabraniać podążać za głosem serca i uszanuję jego wybór.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie dziewczyny :) Przecież jesteśmy wszystkie siostrami, nie tylko w wymiarze religii, ale także w wymiarze światowej "solidarności jajników" ;) :D
Asia