marca 26, 2010

kim są muzułmanie w Polsce?

Polska nie jest atrakcyjnym krajem dla muzułmańskich imigrantów. Muzułmanie w Polsce, razem z przybyłymi w ostatnich latach, to zaledwie 0,06-0,08 proc. ludności. Mniej niż jedna 0,1 proc. - mówi Agata Skowron-Nalborczyk.

Wojciech Tymowski: W Warszawie buduje się meczet. Napisaliśmy o tym w "Gazecie Stołecznej", zaraz potem informacje podały telewizje w swoich najważniejszych serwisach informacyjnych. Portale eksponowały wiadomość na czołowych miejscach. Rozgrzały się fora internetowe.

Agata Skowron-Nalborczyk*: Nic dziwnego. To niecodzienna wiadomość, gdyż dzisiejsza Polska generalnie nie jest wieloetniczna czy wielokulturowa. W Polsce do tej pory były tylko trzy meczety: na Podlasiu w Kruszynianach i Bohonikach sprzed 100 i 200 lat oraz w Gdańsku, oddany do użytku w 1990 r. W Warszawie jest jedynie sala modlitw przy ul. Wiertniczej w zaadoptowanej willi. Tam jest miejsce dla 100-200 osób, od dawna jest za ciasno.

Ilu muzułmanów mieszka w Warszawie?
- Około 10 tys. Dokładnie nie wiadomo, bo o wyznanie formalnie nikt u nas nie pyta, także w czasie spisu ludności. Szacunki dla całego kraju są bardzo różne, dane wahają się między 15 a 30 tys.

Kim są muzułmanie w Polsce?
- To bardzo niejednorodna społeczność. Pierwsza grupa to Tatarzy żyjący w Polsce od wieków. Głównie oni należą do zrzeszającego ok. 5 tys. członków Muzułmańskiego Związku Religijnego istniejącego od 1925 r. Właśnie jedna z gmin tego związku prowadzi salę modlitw na Wiertniczej. Ostatnio Turcy założyli w Warszawie własną gminę muzułmańską, ale też w ramach MZR.

Ale to nie MZR buduje meczet.
- Nie. Meczet buduje Liga Muzułmańska w RP, nowy związek wyznaniowy muzułmanów w Polsce. Zarejestrowali się w 2003 roku. To nie jest trudne, wystarczy 100 osób, by formalnie powstał nowy związek wyznaniowy, inaczej mówiąc - nowy Kościół.

Liga reprezentuje inny odłam islamu niż MZR?
- Nie. Zarówno członkowie Ligi, jak i MZR to sunnici, reprezentanci większościowego nurtu tej religii. Liga jednak w odróżnieniu od MZR skupia przede wszystkim muzułmanów napływowych pochodzenia arabskiego i ich rodziny. Zaczęli przybywać do Polski w latach 80. i 90. i praktykują islam w nieco odmienny sposób niż polscy Tatarzy.

W innych krajach europejskich też jest wiele ośrodków reprezentujących muzułmanów?
- Bywa różnie. Tam, gdzie jest jedna organizacja, łatwiej układają się stosunki między muzułmanami a państwem, gdyż łatwiej jest negocjować z jednym partnerem. Jeden muzułmański związek wyznaniowy istnieje w Austrii, ale w większości krajów Europy muzułmanie mają więcej niż jedną organizację. Tak jest m.in. dlatego, że wyznawcy islamu z różnych krajów pochodzenia wolą trzymać się oddzielnie. Wśród przedstawicieli jednego kraju są z kolei grupy, które interpretują Koran bardziej liberalnie lub bardziej tradycyjnie, zgodnie zresztą z przyjętą zasadą, że interpretować trzeba stosownie do miejsca i czasu. Dlatego inaczej się objaśnia pewne zapisy w Afryce, inaczej w Ameryce, inna wykładnia była 500 lat temu, inna teraz.
Katolicy mają papieża i Kongregację Nauki Wiary, a mimo to w Kościele ścierają się bardzo różne środowiska. W Polsce jest "Tygodnik Powszechny", "Więź", Religia.tv, ale także Radio Maryja, "Nasz Dziennik". A w islamie nie ma jednego rozstrzygającego urzędu nauczycielskiego i dlatego islam jest wyjątkowo różnorodny. Toczą się w nim debaty, i to bardzo gorące. Nawet męski monopol na bycie imamem prowadzącym modlitwy został już przełamany. Kobiety ich nie prowadzą, ponieważ modlitwa wymaga wykonywania wielu ruchów, w tym skłonów, a poruszające się ciało kobiety mogłoby pobudzić stojącego za nią mężczyznę, przez co mógłby on wyjść z wymaganego podczas modłów stanu czystości rytualnej. Modły prowadzą więc imamowie mężczyźni stojący przed frontem innych mężczyzn. Wydzielona w meczetach część dla kobiet jest albo za mężczyznami, albo - tak jak w synagogach - na antresoli, dodatkowo oddzielonej od męskich spojrzeń zasłoną.
Jednak w USA kobieta, profesor teologii muzułmańskiej Amiana Wadud, już prowadziła publiczną modlitwę piątkową. W 2008 r. w Oksfordzie także poproszono ją o poprowadzenie modłów dla kongregacji mieszanej, kobiet i mężczyzn. To znaczy, że są kręgi w islamie, które akceptują kobietę w tej roli.

To chyba bardzo mała nisza ideowa
- W krajach muzułmańskich takich dyskusji raczej się nie prowadzi, ale muzułmańscy teologowie w Europie i w Ameryce żywo dyskutują nad tym, jak dostosowywać religię do miejsca i czasu. Są podnoszone również sprawy równości płci, praw kobiet. Zazwyczaj odnoszą się one do Koranu i reinterpretują go, przypominając np., że przestrzeganie zasad skromności w ubiorze i zachowaniu dotyczy obu płci, a nie tylko kobiet. I że dotychczasowe koncentrowanie się w tych sprawach na kobiecie wynika z tego, że to mężczyźni mają monopol na interpretację świętych tekstów i narzucili patriarchalną jej wersję. Bóg zaś nie narzucałby niesprawiedliwych zasad.
Znacząca liczba muzułmańskich imigrantów laicyzuje się jak reszta Europejczyków, a święta religijne obchodzi ze względu na sentyment do tradycji. Sami muzułmanie podają, że regularnie w piątkowych modlitwach uczestniczy 15-20 proc. najbardziej religijnych muzułmanów.
Zmiany zachodzą w różnym rytmie w różnych miejscach. Są też w Europie bardzo konserwatywne środowiska muzułmańskie, izolujące się od świata. Takie bywają np. wspólnoty w Anglii, które - mimo że przybyły tam ok. 30 lat temu - wciąż sprowadzają imamów z Pakistanu, a ci, nieznający realiów życia w brytyjskim społeczeństwie, próbują narzucać pakistańskie wzory, konserwują je.

Mam wrażenie, że w Polsce mamy taki właśnie obraz: europejscy muzułmanie nie integrują się i żądają respektu dla ich zasad w sferze publicznej.
- W niektórych krajach integracja nieźle się udaje. Na przykład w Austrii, gdzie państwo uznało oficjalnie islam jako religię w 1979 r., finansuje nauczanie religii muzułmańskiej w szkołach publicznych, a także jej nauczycieli, choć wyznacza ich związek wyznaniowy. Z powodzeniem muzułmanie integrują się w Norwegii. Pielgrzymują do Mekki z norweską flagą, choć na niej jest krzyż. Przekonanie, że integracja nigdzie się nie udaje, że muzułmanie zawsze stwarzają problemy, bierze się z mediów, bo media z reguły pokazują negatywne strony życia. Weźmy przykład z angielskiego Birmingham. Tam w czasie pierwszego posiłku po dniu postu w miesiącu ramadan jest bardzo trudno o taksówkę, bo taksówkarzami są przede wszystkim muzułmanie. W mediach zwykle nie wyjaśnia się, że najpierw to miejscowi nie chcieli być taksówkarzami, więc rynkową niszę opanowali przyjezdni. Ci muzułmanie, a właściwie ich przodkowie, nie przybyli tam z własnej inicjatywy, by np. zislamizować Europę. 30-40 lat temu byli sprowadzani na podstawie umów międzypaństwowych jako tania siła robocza potrzebna w centrach przemysłowych. Do Niemiec przywożono Turków, do Anglii mieszkańców Pakistanu, Indii i Bangladeszu. Francja i Holandia sprowadzała robotników ze swoich kolonii.
Miejscowa ludność nie chciała niskopłatnej, ciężkiej pracy, na jaką muzułmanie się godzili. Nikt nie słuchał socjologów, którzy radzili, by sprowadzać Włochów i Hiszpanów; wtedy ich kraje były jeszcze stosunkowo biedne. Wybrano muzułmanów, bo byli tańsi. Władze państw nie martwiły się, jak integrować przybyszów, bo zakładały, to nawet było w kontraktach, że oni mają pracować czasowo i wrócić do siebie. Ale nie wrócili, sprowadzili jeszcze rodziny, a kiedy wielkie centra przemysłowe upadły, już mieli prawo do zasiłków.
Holandia dopiero niedawno postanowiła stawiać imigrantom ubiegającym się o obywatelstwo wymagania dotyczące znajomości miejscowego języka i historii. Wcześniej Holendrzy byli przekonani, ze ich sposób życia jest tak atrakcyjny, że przybysze z entuzjazmem go sobie przyswoją. Tak się nie stało, na przeszkodzie stanęły m.in. uprzedzenia i lęki.

Jakie?
- Tak jak Europejczycy są uprzedzeni wobec muzułmanów, tak i muzułmanie boją się naszej rozwiniętej cywilizacji technicznej i sposobu życia. Ich lęk wywołuje np. laicyzacja społeczeństwa, brak wyczucia na sprawy sacrum. A to sfera dla muzułmanów bardzo ważna. W Holandii traktowanie religii może być szokujące nawet dla Polaka przyzwyczajonego do naszych standardów. Niedawno byłam na konferencji w Amsterdamie, w czasie której obiad oraz kolację podano w czynnym kościele katolickim. W nawie głównej długi zastawiony stół, obok bufet, a na stopniach ołtarza odbywał się pokaz tradycyjnych tańców z państwa, które było głównym sponsorem konferencji. Kolega z muzułmańskiego kraju zapytał mnie, czy jako katoliczka nie czuję się urażona tym, co tu się dzieje, bo on jako muzułmanin był urażony takim traktowaniem kościoła.

Czy Polska jest atrakcyjna dla muzułmańskich imigrantów?
- Nie. Nawet uchodźcy z Czeczenii traktują nas jak kraj tranzytowy. Muzułmanie w Polsce, razem z przybyłymi w ostatnich latach, to zaledwie 0,06-0,08 proc. ludności. Mniej niż 0,1 proc. Warto podkreślić, że nowi muzułmanie w Polsce to nie są gastarbeiterzy, jak kiedyś w Europie Zachodniej. Nie wyciągają ręki po zasiłek. To ludzie, którzy sami potrafią sobie tu radzić, głównie biznesmeni, w tym także ci, którzy prowadzą restauracje czy sprzedają kebaby, bo oni też tworzą sobie i innym miejsca pracy, wypełniają niszę na rynku taniej gastronomii.

Jaki my, Polacy, mamy stosunek do muzułmanów?
- Chciałabym powiedzieć, że życzliwy. Ale tak naprawdę nie mamy żadnego, bo nie znamy islamu. W Polsce wciąż można przeżyć całe życie i nie spotkać muzułmanina.

A nie zauważa pani, że często także wykształceni ludzie mówią, że islamu się boją. Bo jednak wciąż czytamy artykuły o podrzędnej roli kobiet w islamie, o honorowych mordach kobiet za rzekome zhańbienie rodziny, o karze śmierci dla gejów.
- Kraje islamskie są bardzo różne. Wśród nich są demokratyczne republiki, jak Turcja czy Indonezja, oraz monarchia feudalna, jak Arabia Saudyjska, gdzie każdy obywatel musi być muzułmaninem. Generalnie prawdą jest, że przez jakieś 500 lat, gdy kultura europejska wciąż ewoluowała i zmieniała się, poważne debaty w islamie zostały zamrożone. Przetrwały za to pewne zwyczaje i prawa nie do przyjęcia dziś w naszym kręgu kulturowym. Ale islam europejski jest już inny. Większość europejskich muzułmanów akceptuje i docenia europejskie warunki życia, wolność sumienia, swobodę wypowiedzi. W europejskim islamie debatuje się, w jaki sposób ta religia ma się dostosowywać do miejsca i czasu. Islam jest już częścią kultury Europy. Rozumieją to europejskie Kościoły. Nawet w Polsce, gdzie muzułmanów jest niewielu, Kościół katolicki od dziesięciu lat obchodzi Dzień Islamu. Samir Ismail, przewodniczący Ligi Muzułmańskiej, która buduje warszawski meczet, już zapowiedział, że będzie w nim Dzień Chrześcijaństwa. Nie można odgradzać się od islamu uprzedzeniami i strachem.

Pod naszą informacją o budowanym meczecie natychmiast pojawiły się setki postów. Strachu tam jest bardzo dużo. Wielu autorów wpisów to przeciwnicy.
- Znam ton takich komentarzy. Podobnych wypowiedzi słucham także na spotkaniach poświęconych islamowi. Zabierający głos pogooglują wcześniej pół godziny, powyciągają wyrwane z kontekstu fragmenty przekładów Koranu, nie wiadomo czyje fatwy, czyli orzeczenia religijno-prawne, i już wiedzą. Twierdzą, że wszyscy terroryści to muzułmanie, bo po 11 września bezrefleksyjnie utożsamiamy terroryzm z islamem. A przecież jest też nasz rodzimy terroryzm, z IRA czy z ETA.
Jeśli grupa wiernych chce wybudować meczet i zebrała na to fundusze, żadne służby nie wykazały, że to pieniądze pochodzące z nielegalnego źródła, to nie można odmawiać im zezwolenia na taką budowę. To nie byłoby zgodne z polskim ustawodawstwem, które gwarantuje prawo do wyznania i praktykowania swojej religii, byłoby wbrew prawom człowieka, które przecież szanujemy.
Dziwi mnie, że meczetu w Warszawie nie mogą wciąż wybudować polscy Tatarzy, którzy żyją u nas już ponad 300 lat, przez wieki okazywali przywiązanie do Polski. Już w latach 30. mieli przeznaczoną pod meczet działkę na Ochocie, ale w obliczu wojny, zebranymi na budowę pieniędzmi wsparli fundusz obronności kraju. Po wojnie komunistyczne władze skonfiskowały im działkę, a o nową w zamian starają się bezskutecznie już 20 lat.
*Agata Skowron-Nalborczyk - islamolog, iranistka i arabistka, adiunkt w Zakładzie Islamu Europejskiego Wydziału Orientalistycznego UW. Zajmuje się m.in. mniejszościami muzułmańskimi w Europie oraz kontaktami muzułmańsko-chrześcijańskimi. Współautorka leksykonu dla dziennikarzy "Nie bój się islamu" (Więź 2005), który otrzymał nagrodę International Award for Interreligious Dialogue przyznawaną przez Międzynarodową Unię Prasy Katolickiej (UCIP). Współautorka monografii "Muzułmanie w Europie". Sekretarz generalny Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. Należy do zespołu Laboratorium Więzi.

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Uprzedzamy - komentarze niecenzuralne, obraźliwe, szerzące nienawiść i uprzedzenia, bądź zawierające linki do stron wypaczających nauki islamu lub przyczyniających się do niszczenia dialogu nie będą publikowane.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.