Pani Katarzyna Górak - Sosnowska prosi o udział w ankiecie mającej pomóc w opracowaniu artykułu na ten temat aktywności internetowej muzułmanek na świecie.
Tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla zostanie podzielona między trzy kobiety: Ellen Johnson-Sirleaf, Leymah Gbowee i Tawakkul Karman. Dwie Liberyjki i Jemenka otrzymały Nobla w uznaniu ich bezkrwawej, pokojowej i skutecznej walki o pokój i prawa kobiet. Trzy panie podzielą się nagrodą wartą 1,5 mln. dolarów.
Leymah Gbowee jest działaczką na rzecz praw człowieka. Liberyjka prowadziła długą i zakończoną sukcesem kampanię na rzecz zakończenia przemocy i rozlewu krwi w swoim kraju, m.in. zmobilizowała liberyjskie kobiety do ogłoszenia tzw. "strajku seksualnego", który polegał na tym, że kobiety odmawiały mężczyznom seksu, dopóki ci nie spełnią ich żądań - przerwania spirali przemocy. Liberyjskiej działacze udało się zjednoczyć kobiety ponad plemiennymi, etnicznymi i religijnymi podziałami. Dzięki jej pracy udało się zakończyć wojnę domową w Liberii, a kobiety zapewniły sobie prawo do głosowania. Druga z nagrodzonych, jemeńska dziennikarka Tawakkul Karman jest bojowniczką na rzecz praw człowieka, demokracji i wolności słowa. Trzecia laureatka, 72-letnia Ellen Johnson-Sirleaf to obecna prezydent Liberii, pierwsza kobieta-prezydent w Afryce. Ubiega się o drugą kadencję. Jednak według dziennikarza "Gazety Wyborczej", Wojciecha Jagielskiego, przyznanie Johnson-Sirleaf Pokojowego Nobla za zasługi w zakończeniu wojny w Liberii budzi bardzo duże kontrowersje.
Nagroda za walkę bez przemocy o pokój i prawa kobiet
Ogłaszając laureatów nagrody, szef Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland powiedział, że "nie uda się osiągnąć demokracji i trwałego pokoju w świecie, jeżeli kobiety nie otrzymają takich samych szans i możliwości wpływu na rozwój we wszystkich jego społecznych aspektach". Podkreślił, że Ellen Johnson-Sirleaf, Leymah Gbowee i Tawakkul Karman otrzymały nagrodę za walkę bez użycia przemocy na rzecz bezpieczeństwa kobiet i na rzecz prawa kobiet do pełnego uczestnictwa w procesie budowania pokoju w świecie.
Szef Komitetu Noblowskiego: Laureat jest oczywisty
Nie sprawdziła się tym samym prognoza norweskiej agencji NTB, która do grona faworytów zaliczyła byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla, oceniając jego szanse na równe z Unią Europejską. Po wywiadzie, jakiego udzielił NTB przewodniczący Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland, głosy typujące jako absolutnych faworytów działaczy internetowych z państw Afryki Północnej, którzy wzniecili arabską rewolucję, ostudziły się.
Jagland pośrednio dał do zrozumienia, że określanie aktywistów egipskich i tunezyjskich jako pewnych zwycięzców jest błędne. Powiedział, że w tym roku laureat jest "oczywisty" i wyraził zdziwienie, że "komentatorzy i eksperci" nie podchwycili nazwiska, czy nazwy. Zdaniem NTB poza Kohlem równie duże szanse miała Unia Europejska, ponieważ w przeszłości wielokrotnie słyszano, jak Jagland otwarcie opowiadał się za nagrodą dla UE. Zdaniem obserwatorów laureat Nagrody miał w tym roku być mniej kontrowersyjny niż np. prezydent USA Barack Obama, uhonorowany nią w 2009 r. zaledwie kilka miesięcy po objęciu urzędu.
Wśród innych kandydatów wymieniano satelitarny kanał informacyjny Al-Dżazira, Unię Europejską, współzałożycielkę rosyjskiej organizacji Memoriał Swietłanę Gannuszkinę, liberyjską pacyfistkę Leymah Gbowee i kubańskiego dysydenta Osvaldo Paye Sardinasa.