Tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla zostanie podzielona między trzy kobiety: Ellen Johnson-Sirleaf, Leymah Gbowee i Tawakkul Karman. Dwie Liberyjki i Jemenka otrzymały Nobla w uznaniu ich bezkrwawej, pokojowej i skutecznej walki o pokój i prawa kobiet. Trzy panie podzielą się nagrodą wartą 1,5 mln. dolarów.
Leymah Gbowee jest działaczką na rzecz praw człowieka. Liberyjka prowadziła długą i zakończoną sukcesem kampanię na rzecz zakończenia przemocy i rozlewu krwi w swoim kraju, m.in. zmobilizowała liberyjskie kobiety do ogłoszenia tzw. "strajku seksualnego", który polegał na tym, że kobiety odmawiały mężczyznom seksu, dopóki ci nie spełnią ich żądań - przerwania spirali przemocy. Liberyjskiej działacze udało się zjednoczyć kobiety ponad plemiennymi, etnicznymi i religijnymi podziałami. Dzięki jej pracy udało się zakończyć wojnę domową w Liberii, a kobiety zapewniły sobie prawo do głosowania. Druga z nagrodzonych, jemeńska dziennikarka Tawakkul Karman jest bojowniczką na rzecz praw człowieka, demokracji i wolności słowa. Trzecia laureatka, 72-letnia Ellen Johnson-Sirleaf to obecna prezydent Liberii, pierwsza kobieta-prezydent w Afryce. Ubiega się o drugą kadencję. Jednak według dziennikarza "Gazety Wyborczej", Wojciecha Jagielskiego, przyznanie Johnson-Sirleaf Pokojowego Nobla za zasługi w zakończeniu wojny w Liberii budzi bardzo duże kontrowersje.
Nagroda za walkę bez przemocy o pokój i prawa kobiet
Ogłaszając laureatów nagrody, szef Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland powiedział, że "nie uda się osiągnąć demokracji i trwałego pokoju w świecie, jeżeli kobiety nie otrzymają takich samych szans i możliwości wpływu na rozwój we wszystkich jego społecznych aspektach". Podkreślił, że Ellen Johnson-Sirleaf, Leymah Gbowee i Tawakkul Karman otrzymały nagrodę za walkę bez użycia przemocy na rzecz bezpieczeństwa kobiet i na rzecz prawa kobiet do pełnego uczestnictwa w procesie budowania pokoju w świecie.
Szef Komitetu Noblowskiego: Laureat jest oczywisty
Nie sprawdziła się tym samym prognoza norweskiej agencji NTB, która do grona faworytów zaliczyła byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla, oceniając jego szanse na równe z Unią Europejską. Po wywiadzie, jakiego udzielił NTB przewodniczący Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland, głosy typujące jako absolutnych faworytów działaczy internetowych z państw Afryki Północnej, którzy wzniecili arabską rewolucję, ostudziły się.
Jagland pośrednio dał do zrozumienia, że określanie aktywistów egipskich i tunezyjskich jako pewnych zwycięzców jest błędne. Powiedział, że w tym roku laureat jest "oczywisty" i wyraził zdziwienie, że "komentatorzy i eksperci" nie podchwycili nazwiska, czy nazwy. Zdaniem NTB poza Kohlem równie duże szanse miała Unia Europejska, ponieważ w przeszłości wielokrotnie słyszano, jak Jagland otwarcie opowiadał się za nagrodą dla UE. Zdaniem obserwatorów laureat Nagrody miał w tym roku być mniej kontrowersyjny niż np. prezydent USA Barack Obama, uhonorowany nią w 2009 r. zaledwie kilka miesięcy po objęciu urzędu.
Wśród innych kandydatów wymieniano satelitarny kanał informacyjny Al-Dżazira, Unię Europejską, współzałożycielkę rosyjskiej organizacji Memoriał Swietłanę Gannuszkinę, liberyjską pacyfistkę Leymah Gbowee i kubańskiego dysydenta Osvaldo Paye Sardinasa.
Nagroda za walkę bez przemocy o pokój i prawa kobiet
Ogłaszając laureatów nagrody, szef Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland powiedział, że "nie uda się osiągnąć demokracji i trwałego pokoju w świecie, jeżeli kobiety nie otrzymają takich samych szans i możliwości wpływu na rozwój we wszystkich jego społecznych aspektach". Podkreślił, że Ellen Johnson-Sirleaf, Leymah Gbowee i Tawakkul Karman otrzymały nagrodę za walkę bez użycia przemocy na rzecz bezpieczeństwa kobiet i na rzecz prawa kobiet do pełnego uczestnictwa w procesie budowania pokoju w świecie.
Szef Komitetu Noblowskiego: Laureat jest oczywisty
Nie sprawdziła się tym samym prognoza norweskiej agencji NTB, która do grona faworytów zaliczyła byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla, oceniając jego szanse na równe z Unią Europejską. Po wywiadzie, jakiego udzielił NTB przewodniczący Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland, głosy typujące jako absolutnych faworytów działaczy internetowych z państw Afryki Północnej, którzy wzniecili arabską rewolucję, ostudziły się.
Jagland pośrednio dał do zrozumienia, że określanie aktywistów egipskich i tunezyjskich jako pewnych zwycięzców jest błędne. Powiedział, że w tym roku laureat jest "oczywisty" i wyraził zdziwienie, że "komentatorzy i eksperci" nie podchwycili nazwiska, czy nazwy. Zdaniem NTB poza Kohlem równie duże szanse miała Unia Europejska, ponieważ w przeszłości wielokrotnie słyszano, jak Jagland otwarcie opowiadał się za nagrodą dla UE. Zdaniem obserwatorów laureat Nagrody miał w tym roku być mniej kontrowersyjny niż np. prezydent USA Barack Obama, uhonorowany nią w 2009 r. zaledwie kilka miesięcy po objęciu urzędu.
Wśród innych kandydatów wymieniano satelitarny kanał informacyjny Al-Dżazira, Unię Europejską, współzałożycielkę rosyjskiej organizacji Memoriał Swietłanę Gannuszkinę, liberyjską pacyfistkę Leymah Gbowee i kubańskiego dysydenta Osvaldo Paye Sardinasa.
Salam siostry chcialam powiedziec ze piekna stronka alhamdullilah. Modle sie za Was i siebie polecam! Pozdrawiam, Dua.
OdpowiedzUsuńNiby wszystko fajnie.. ale prawda jest taka, że Nagrodą Nobla nie ma się co emocjonować (no, poza tym, że jej częścią są pieniądze). Nagroda Nobla nigdy tak naprawdę nie była rzeczywistym wyznacznikiem działań pokojowych. Mało ludzi wie, że swego czasu nominowani do niej byli zarówno Adolf Hitler, jak i Józef Stalin. Po tym jak została przyznana Obamie, coraz więcej osób jest świadomym, że ona nie znaczy po prostu nic.
OdpowiedzUsuńfajne
OdpowiedzUsuń