Strony

listopada 01, 2008

- Szkoda, myślałem, że już jej przeszło...

- Jak widać nie, Panie Pawle. Do widzenia – odparła moja Mama i lekko zdziwiona odłożyła słuchawkę. Po 4 latach od przyjęcia przeze mnie islamu, Paweł, gitarzysta zespołu muzyczno-tanecznego, w którym kiedyś śpiewałam i czasem nawet tańczyłam, zadzwonił z nadzieją, że sprawdziły się jego prognozy, iż islamski kaprys szybko mi przejdzie, i że uda mu się namówić mnie na występ. Od tamtej rozmowy nigdy już nie zadzwonił.

Wiele osób tak myśli. „To twoja nowa fanaberia, moda, zachcianka. Przeminie jak poprzednie”. Mama zawsze mówiła, że mam słomiany zapał - i w wielu przypadkach miała rację ;-), bo tak było z opieką nad psem, o którego męczyłam ją chyba rok; z harcerstwem; z grą na gitarze i pianinie; z szyciem; z antropologią. Jednak, ku zdziwieniu mojej rodzicielki i pewnie kilku innych, znanych mi osób, na dzień dzisiejszy nie mogę do tej listy dodać islamu. Chwała Bogu.

Dlaczego? Dlaczego jeszcze mi nie przeszło? Co więcej, dlaczego chcę „dalej w to brnąć”, tym bardziej będąc świadomą, jakie trudne konsekwencje ma i może mieć w przyszłości decyzja sprzed 6 lat. Bo przyjęcie islamu pociąga za sobą trud i wyrzeczenia: zmiana wyglądu (z fajnej laski na cygankę ;-)), sposobu postrzegania nas przez otoczenie (np. jako dziwoląga bądź tą, która zdradziła wszystkie najświętsze i najlepsze wartości...) oraz trybu życia (niełatwo wstaje się na modlitwę o 3 nad ranem, zapewniam) i żywienia, konflikty wewnętrzne, zewnętrzne, np. szeroko pojęta dyskryminacja i odrzucenie ze strony społeczeństwa i najbliższych; czasem nawet emigracja do nieznanego kraju – to tylko niektóre z nich. Po co nam to, skoro można robić karierę, mieć wygodne życie i z niego korzystać?

Być może dzieje się tak dlatego, że decyzja o wyznaniu muzułmańskiego credo, oznacza gotowość do zawarcia pewnego przymierza. Kiedy człowiek podpisuje umowę, sposób, w jaki się z niej wywiąże zależy od 1) pozycji, jaką zajmuje w stosunku do nas druga strona – uczucia, a przede wszystkim szacunek, jakim ją darzymy, a nawet obawa przed nią; 2) warunków oraz surowości konsekwencji, jakie może pociągać za sobą jej zerwanie, niedotrzymanie; wagi, jaką ma dla nas spełnienie warunków przez drugą stronę; 3) czas trwania umowy i korzyści z niej czerpanych. Stąd, jeśli nabywszy 10-cio minutowy bilet autobusowy (kiedyś takie były w moim mieście ;-) i podaje przykład biletu, bo prawnie stanowi on umowę, niech wierzy, kto chce...), przekraczamy limit czasu i jedziemy 20 minut, może nam być wszystko jedno, bo kara nie będzie wysoka, jeśli w ogóle nas złapią (liczba autobusów przewyższa ilość kontrolerów).

Teraz różnica między biletem ;-) a przymierzem zawartym przez wypowiedzenie szahady, polega na tym, że: 1) druga strona to nie byle kto, lecz Sam Bóg – Najpotężniejszy, Wszechświadom, Stwórca i Pan wszystkiego i wszystkich; 2) warunek jest tylko jeden: całkowite poddanie i posłuszeństwo Jemu; konsekwencje niedotrzymania są zgubne na wieczność; spełnienie równa się wiecznej, nieporównywalnej z niczym przyjemności (bo tym zobowiązuje się nas obdarzyć On); 3) czas trwania: do końca bytowania na tym świecie i w nieskończoność na tamtym, czyli nigdy nie wygasa. Zrozumiałym jest zatem, iż ów pakt staje się najważniejszym w życiu. Jego znaczenie przewyższa kontrakt z rodziną, społeczeństwem, kulturą, a czasem nawet ze samym/ą sobą.

Potem, kiedy już zdeklarujemy wiarę, okazuje się, że to jest jak z zakochaniem, z tą różnicą, że obiekt miłości jest Absolutem, znajduje się o wiele ponad jakikolwiek inny możliwy przedmiot uczuć. O Bogu zapomnieć się już nie da. Zaczynasz Go coraz bardziej kochać, chcesz Mu się podobać. Oczekujesz godziny spotkania z Nim. Kiedy robisz coś złego, wyrzuty sumienia dręczą cię, dopóki nie ukorzysz się przed Nim, błagając o wybaczenie, i zrobisz coś dobrego w zamian. Wiesz, że wszystkie twoje ruchy i słowa są bacznie śledzone i spisywane. Masz pewność, co stanie się po śmierci, że Dzień Sądu nadejdzie, że Bóg nie potraktuje cię niesprawiedliwie. Na dodatek zawsze pamiętasz o umowie, jaką zawarłeś, stąd przed zrobieniem czegokolwiek zastanawiasz się: czy w ten sposób wywiążę się ze zobowiązań czy zawiodę Boga, kiedy On nigdy tego nie zrobił i nie zrobi? Czy warto, bym rezygnował, porzucił to, co On mi obiecał, kiedy wyznałem szahadę? Nie, bo to najpiękniejsza obietnica, jaką mi złożono, a w dodatku mam stuprocentową pewność, że Bóg jej dotrzyma (nie to co ludzie...).

I tak z dnia na dzień nasza umowa staje się coraz ważniejsza, chęć wypełnienia jej wzrasta, trud zamienia się w łatwość, krytyka w pochlebstwo, głód w uczucie sytości, senność o świcie w rozbudzenie, i żadne z nich nigdy nie przemija...

Iman

PS. Imiona i nazwiska postaci (oprócz mojej Mamy i mnie ;-)) zostały zmienione.

2 komentarze:

  1. Bardzo trafnie napisane,Maszallah.Moi rodzice rowniez na poczatku mowili mi,ze mi sie znudzi,przejdzie mi,a tu mija czwarty rok i nic sie nie zmienia Dzieki Bogu.A rodzice przestali juz mi tak powtarzac:-)W sumie to nie dziwie sie,ze tak mysleli,bo ja zawsze mialam "slomiany zapal".

    OdpowiedzUsuń
  2. podejrzewam ze zapał i prawdziwa wiara tutaj opisane to domena konwertytów a wątpliwości " hipokryzja mała" albo rozluźnienie okowów moralnych z tych czy innych względów częściej się przydarza muzułmanom którzy maja wiarę od ojców".i tutaj rodzi się pytanie o chrzest czy tez jego brak...Kiedy dziecko oficjalnie przechodzi na islam i czy towarzyszy temu jakiś obrządek? Z momentem obrzezania/ chłopcy? Lat 9? I następne:
    Czy ktoś kto dopuścił się wiele razy grzechu apostazji nie sprzeniewierzył się swojej wierze grzesząc a wielokrotnie zaprzeczał istnieniu jakiegokolwiek Boga może się nawrócić? Wiem natomiast ze kobieta bez wiary (żadnej) nie może wstąpić w związek małżeński z muzułmaninem...Czy tak?
    To moim zdaniem( jeżeli jest to prawda)powoduje najprawdopodobniej z kolei hipokryzje u kobiet które powracają do swojej wiary... heheh.. " do księdza po kwitek" które to kobiety obnoszą się z oznakami swojego wyznania jedynie w tym celu by móc być żona muzułmanina:/I w druga stronę:
    kobieta przechodząca na islam musi się rozwieść z mężczyzną bez wiary..Czy może z nim pozostać jeśli jest to chrześcijanin , żyd? czytałam fatwę ze ludy które czyniły wiele zła pouczone o wszelkich obowiązkach przyszły do Proroka prosząc by ten pozwolił im przejść na Islam a Prorok rzekł ze udziela zgody i zostaną im odpuszczone wcześniejsze złe uczynki...Czy to równa się temu ze grzech apostazji nie dyskwalifikuje nikogo z konwersji?

    OdpowiedzUsuń

Uprzedzamy - komentarze niecenzuralne, obraźliwe, szerzące nienawiść i uprzedzenia, bądź zawierające linki do stron wypaczających nauki islamu lub przyczyniających się do niszczenia dialogu nie będą publikowane.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.