Strony

października 14, 2008

pielgrzymka 103 letniej muzułmanki

Osłonięta wielkim, grubym kolorowym czadorem, siedzi na krawędzi łożka, przeżuwając daktyle i obserwując tłumy opuszczające Święty Meczet w Mekkce po południowej modlitwie. Myślami staruszka, zajmująca wraz z rodziną pokój w hotelu na siódmym piętrze, błądzi w odległej przeszłości, wznosząc modlitwy o najbliższych, dziękując Allahowi za szansę przebywania w świętym miejscu islamu.
Naz Bibi, szczupła, delikatna kobieta, nie jest zwykłym pielgrzymem. Skończyła 103 lata, a to oznacza, iż jest jedną z najstarszych, a być może najstarszą muzułmanką odbywającą hadżdż tego roku.
Słuch odmówił jej posłuszeństwa kilka lat temu, najbliżsi uniesionym głosem tłumaczą dlaczego w pokoju jest dziennikarz. Ze wszystkich wyjaśnień, docierają do niej jedynie skrawki informacji: „doktor, chce się z tobą zobaczyć”. Wystraszona kurczy się i po chwili mówi „Nic mi nie jest. Nie chcę zastrzyków.” Wszyscy uśmiechają się.
Naz Bibi pochodzi z Pakistanu, prowincji Balochistan. Jest jedynaczką, mając kilkanaście lat wyszła za mąż. Małżeństwo było szczęśliwe, mąż, Muhammad Ali opuścił ją ćwierć wieku temu. Ma czworo dzieci. Do Mekki przyjechała z córką i zięciem, Mehr Ullahem. Mehr jest synem starszego brata jej męża, opiekował się rodziną po śmierci wuja. W rodzinie się nie przelewało, Naz Babi nie było stać na pokrycie kosztów edukacji dzieci, synowie wcześnie opuścili dom w poszukiwaniu pracy.
Naz Babi odbyła umrę o własnych siłach, teraz ponagla na modlitwy w Haram, kobiety z grupy (pielgrzymi z innych krajów podróżują w zorganizowanych grupach).
„Po co tu jesteście? Wstawajcie. Idziemy do Meczetu”, nakazuje Babi swemu sześćdziesięcioletniemu zięciowi pierwszego dnia pobytu w Mekce.
„Wszyscy byliśmy zmęczeni trudami podróży z Pakistanu oraz umrą (mała pielgrzymka), tylko nie Naz. Kiedy dowiedziała się, iż jedziemy na hadżdż, zrobiła się bardzo aktywna” mówi Mehr o teściowej.
Zapytany co zrobiła lub powiedziała widząc po raz pierwszy Święty Meczet, opowiedział: „Po jej policzkach popłynęły łzy, unosiła kilkakrotnie dłonie na wysokość czoła, jakby wypowiadała ‘salam’ (pozdrowienie). Wspomniała syna i modliła się o jego powodzenie. Nasze rodziny zawsze żyły obok siebie. Pamiętam Bibi od kiedy byłem małym chłopcem. Nie miała lekkiego życia, jednak tego dnia po raz pierwszy ujrzałem w jej oczach łzy. One spowodowały, iż moje oczy się załzawiły’
Bibi miała nadzieję, iż jej syn Imam Bakhsh, który pracuje w Dubaju i opłacił koszta podróży matki, będzie jej towarzyszył w pielgrzymce. Powtarza często, iż powinien być razem z nią.
Mimo tego, iż nie widzi na jedno oko, praktycznie nie słyszy, towarzysze podróży nie mają z nią większych kłopotów. Tak naprawdę, jest odwrotnie. Młodsi pielgrzymi muszą starać się by dotrzymać kroku staruszce. „Nie może odczytać czasu na zegarze, a budzi nas na tahadżdżud (rodzaj modlitwy nadobowiązkowej odmawianej w nocy)” mówi hadżdżi Dad Kareem Mengal. „To dziwne”, podkreśla, „albowiem starsza pani nie słyszy nawet adhanu (wezwania na modlitwę)”.
Bibi jest sprawna umysłowo, doskonale orientuje się w mieszkaniu, aczkolwiek bliscy nie pozwalają jej na samodzielne wyprawy poza hotel. „To nowe miejsce, tłumy dookoła, czasami sami się gubimy. Jak moglibyśmy wypuścić ją samą?”
Bibi już tęskni za dziećmi, które zostały w Pakistanie. Kupiła im kilka prezentów. Kiedy wraca z Meczetu, siada przy oknie z którego widać Haram.
Jest duszą towarzystwa, uwielbia spotkania, zgromadzenia, podczas których snuje opowieści z przeszłości. Pełna optymizmu, podrzymuje najbliższych na duchu. Z jej oczu wyziera jednak tęsknota, oczekiwanie.... Bibi wypowiada swoje opinie na każdy temat, jednak zastanawia mnie czy mówi to co dyktuje jej serce...
Jest bardzo szczęśliwa, iż udało jej się dotrzeć do Haram, w którym może swym własnym językiem otworzyć serce i umysł. Być może dlatego, chce cały czas przebywać w Meczecie...
Przypomina dawne czasy, mówi „to były dni, kiedy życie pełne było radości. Miało wartość, było mniej przemocy, ludziom przyświecały idee, byli bardziej cierpliwi. Teraz, nikt nie ma czasu dla drugiego człowieka. „Bóg wie, za czym oni wszyscy tak gonią...”, mówi.
Mądre słowa kobiety, która zaświadczyć może o całym ‘stuleciu’.

Autor: Oman Samman
Tekst opublikowany w miesięczniku „ Haj & Umrah”, wydawanym przez Ministerstwo Hadżdż Arabii Saudyjskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uprzedzamy - komentarze niecenzuralne, obraźliwe, szerzące nienawiść i uprzedzenia, bądź zawierające linki do stron wypaczających nauki islamu lub przyczyniających się do niszczenia dialogu nie będą publikowane.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.